Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Ponowne liczenie głosów w Arizonie. Władze hrabstwa nie chcą podać haseł do maszyn wyborczych

Z inicjatywy Republikanów z senatu Arizony w Maricopa, największym hrabstwie w tym stanie, trwa ponowne liczenie głosów w wyborach prezydenckich. Urzędnicy wyborczy nie chcą jednak przekazać audytorom sprzętu i haseł.

Joe BIden i Donald Trump
Joe BIden i Donald Trump
materiały archiwalne z kampanii wyborczej (printscreen)

Przejęli twierdzę Republikanów

Hrabstwo Maricopa jest zamieszkiwane przez niemal 4,5 miliona osób, co daje mu pierwsze miejsce w stanie i czwarte w USA pod względem populacji. Jego stolicą jest Phoenix, piąte największe miasto w USA. Maricopa była uznawana za twierdzę Republikaninów, w 2016 wygrał w nim Donald Trump, ale w 2020 Joe Biden pokonał go o 0,3%, czyli 45 tysięcy głosów, co pozwoliło mu wygrać cały stan, który okazał się kluczowy dla jego zwycięstwa w wyborach – w tym wypadku jego przewaga nad Trumpem wyniosła zaledwie niecałe 10,5 tysiąca głosów.

Od początku pojawiały się jednak doniesienia o poważnych incydentach wyborczych w tym hrabstwie. Te obejmowały między innymi niedopuszczanie republikańskich mężów zaufania do liczenia głosów, znaczone znakami wodnymi karty do głosowania czy też maszyny, które zaliczały głosy na Trumpa Bidenowi.

Niczego jednak nie udało się udowodnić i hrabstwo oraz cały stan oficjalnie certyfikowały wyniki wyborów. Demokratom udało się wygrać tam również wybory do Senatu. Pół roku później Republikanie ze stanowego Senatu postanowili w końcu wyjaśnić, czy wybory w tym hrabstwie były uczciwe. Wykorzystując swoje uprawnienia zażądali od urzędników wyborczych wydania 2,1 miliona głosów i niemal 400 maszyn do głosowania.

Głosy zostaną po raz kolejny policzone ręcznie, a zarówno im jak i maszynom przyjrzy się szereg wynajętych przez nich firm z branży bezpieczeństwa wyborów. Działanie republikańskich senatorów rzecz jasna nie spodobało się lewicy, ale wywołało również niechęć rady nadzorczej tego hrabstwa, w której większość mają Republikanie. Ewidentnie zaniepokoiło też Biały Dom. Pamela S. Karlan z biura praw obywatelskich Departamentu Sprawiedliwości napisała jakiś czas temu list do Karen Fann, prezydent senatu Arizony, w którym ostrzegła, że głosy mogą nie być w wystarczający sposób chronione podczas audytu.

Stwierdziła także, że „poprzednie doświadczenia z podobnymi wysiłkami śledczymi w całym kraju obudziły obawy, że mogą być skierowane w stronę wyborców z mniejszości etnicznych” i że próba ich zastraszania może być naruszeniem ustawy o prawach wyborczych. 

Władze hrabstwa nie chcą współpracować

Teraz pojawił się jednak problem. Senatorzy domagają się, aby władze hrabstwa przekazały audytorom pewne routery lub ich cyfrowe kopie. Chcą również poznać hasła administracyjne do maszyn wyborczych. Wcześniej władze hrabstwa pozwały Senat do sądu twierdząc, że żądania przekazania materiałów i maszyn wyborczych ze strony Senatu są zbyt ogólne i narażają bezpieczeństwo wyborców.  Sędzia w wyroku stwierdził, że urzędnicy w tym wypadku muszą traktować żądania senatorów jakby były nakazami sądu. 

Mimo tego nadal nie chcą przekazać routerów i haseł. W wypadku routerów prawnik hrabstwa Allister Adel napisał kilka dni temu do Kena Bennetta, byłego sekretarza stanu który obecnie służy jako łącznik z Senatem, że nie przekażą tych routerów ani ich wirtualnych obrazów bowiem boją się, że audyt może narazić wrażliwe dane mieszkańców hrabstwa, takie jak numery social security czy kartoteki medyczne.

Szeryf tego hrabstwa, Demokrata Paul Penzone stwierdził też, że przekazanie tych routerów może zagrozić tajnym informacjom z jego biura. Adel napisał, że gdyby na skutek wycieku od audytorów te dane wpadły w ręce przestępców, to biuro szeryfa miałoby poważne kłopoty, które być może przeszkodziłyby mu nawet w funkcjonowaniu. 

Na żądanie przekazania haseł administratora do maszyn wyborczych odpowiedział republikański przewodniczący rady Maricopy Jack Sellers.

W oświadczeniu napisał, że "złości go ten audyt" i to, że podważa ich uczciwość, więc nie będzie odpowiadał na wszystkie zarzuty, ale odpowie na ten o nieprzekazanie haseł. Stwierdził, że hasła których żądają senatorzy dają dostęp do ich oprogramowania i jego kodu źródłowego. Te hasła nie były im potrzebne do przeprowadzenia wyborów, więc producent tych maszyn – Dominion Systems – nigdy im ich nie przekazał. To samo stwierdził Adel – napisał, że senatorzy dostali wszystkie hasła, do jakich miały dostęp władze hrabstwa.

Nie wszystkich przekonuje argumentacja

Ten argument nie przekonuje zastępcy Benneta, Johna Brakeya, który - co ciekawe - jest Demokratą.

Powiedział ostatnio telewizji OAN, że jest zszokowany twierdzeniami hrabstwa.

To tak, jakby wziąć samochód w leasing i nie dostać do niego kluczyków. Oni powinni nadzorować wybory

 - stwierdził, dodając, że producenci tych maszyn mają zbyt wiele uprawnień, przez co wyborcy muszą korzystać z maszyn z „tajnym” oprogramowaniem.

Brakey skrytykował również argument, że ich audyt jest niepotrzebny bowiem audyty wyborcze już miały miejsce. Zauważył, że te sprawdziły tylko niewielką część głosów oraz to, czy maszyny wyborcze działają dobrze w momencie audytu.

„Oni twierdzą, że to były audyty. Ja twierdzę, że miały poważne wady” - stwierdził.

Wygląda na to, że senatorzy powoli tracą cierpliwość do władz hrabstwa.

Poproszono mnie o przekazanie, że Senat uważa, że wytłumaczenia hrabstwa w sprawie routerów i haseł są  niewystarczające i być może błędne

 - napisał w piątek senacki prawnik w liście do władz hrabstwa.

Sami senatorzy grożą, że jeśli się nie podporządkują i nie przekażą im żądanych materiałów, to przedstawiciele władz hrabstwa będą osobiście wzywani na przesłuchania przed Senatem.

Wyników nie zmienią

Audyt w Maricopie nie zmieni oczywiście wyników wyborów. Zwycięstwo Joe Bidena zostało już oficjalnie certyfikowane i pozostanie on prezydentem do końca kadencji nawet jeśli znajdą się  dowody na oszustwo wyborcze. Znalezienie przez audytorów takich dowodów – do czego jak na razie nie doszło – może mieć jednak gigantyczne konsekwencje polityczne, zwłaszcza w kontekście toczącej się od listopada ostrej dyskusji i walki politycznej w temacie bezpieczeństwa wyborów.

Może również zainspirować kolejne podobne audyty w innych stanach, w których senatach mają przewagę Republikanie. Już teraz mówi się, że w niektórych, np. w Georgii, politycy bardzo poważnie się nad tym zastanawiają.

 

 



Źródło: niezalezna.pl, Arizona Republic, OAN, NBC, AZ Central

#Maricopa #Joe Biden #Donald Trump #wybory w USA #audyt #Arizona #USA

Wiktor Młynarz