Kilka dni temu media obiegła informacja o poddaniu się Ukraińcom całej kompanii - ponad 100 rosyjskich żołnierzy z 488. gwardyjskiego zmotoryzowanego pułku strzelców. Michael Clarke na antenie Sky News opisał kulisy tego zdarzenia. Większość wziętych w niewolę to poborowi, którzy uciekli przed... kadyrowcami.
Ukraińska ofensywa w obwodzie kurskim w Rosji postępuje. Rosjanie naprędce tworzą linie obrony, na które trafiają m.in. jednostki relokowane innych regionów Rosji, a także z terytorium Ukrainy, jak również młodzi poborowi. Wysyłanie na linie frontu młodych, często jeszcze nastoletnich poborowych z zachodniej części Rosji budzi szeroki sprzeciw w rosyjskim społeczeństwie.
Ukraińska armia bierze w niewolę setki rosyjskich żołnierzy, co wymusiło na władzach Kremla zainicjowanie kontaktu z Kijowem.
W minioną środę siłom ukraińskim poddało się 102 żołnierzy 488. gwardyjskiego zmotoryzowanego pułku strzelców armii rosyjskiej.
"To najbardziej masowe jednoczesne schwytanie wroga. Wojskowi SBU zdobyli i oczyścili rozległą, betonową i dobrze ufortyfikowaną twierdzę kompanii z podziemną łącznością i kwaterami dla personelu, stołówką, zbrojownią, a nawet łaźnią" - przekazano na kanale Armia TV na Telegramie.
[polecam: https://niezalezna.pl/swiat/ukraina/ukraincy-ida-naprzod-w-rosyjskim-obwodzie-kurskim-do-niewoli-trafilo-juz-ponad-100-zoldakow-putina-wideo/524503]
Michael Clarke, ekspert ds. bezpieczeństwa w telewizji Sky News ujawnił kulisy tej akcji.
Oddział rosyjski, złożony głównie z poborowych, zdecydował się na ucieczkę, gdy napotkał liczny oddział ukraińskich. W momencie wycofywania się, ostrzelani zostali przez kadyrowców, którzy mieli powstrzymywać ich przed ucieczką. Wówczas zawrócili i oddali się w ręce Ukraińców.
Clarke dodaje, że podczas operacji kurskiej również pewna liczna żołnierzy ukraińskich trafiła do niewoli rosyjskiej.
Były oficer CIA i Marines Philip Wasielewski w rozmowie z PAP przyznaje, że ukraiński ruch obciążony jest dużym ryzykiem w obliczu problemów kadrowych ukraińskiej armii. Ofensywa wymusiła przeniesienie części wojsk z Donbasu, gdzie Rosjanie już od tygodni powoli posuwają się naprzód.
"Ukraińcy będą mieli przewagę, dopóki będą w ruchu. Jeśli Rosjanom uda się ponownie zmienić walki z powrotem w wojnę na wyniszczenie, to zmuszą Ukraińców do wycofania się lub okopania się i w rezultacie Ukraińcy będą mieli jeszcze więcej terenu do obrony niż wcześniej"
- mówi.
Jak ocenia, główny cel Ukraińców nie jest znany, a operacja pod Kurskiem może być teoretycznie również taktycznym zwodem mającym osłabić rosyjskie linie na innych odcinkach frontu. Jego zdaniem celem nie jest utrzymanie terenu po to, by stanowił on kartę przetargową, na wypadek gdyby Ukraina została zmuszona do podjęcia negocjacji z Rosją przez przyszłą amerykańską administrację.
"W tej teorii widzę co najmniej dwa błędy: jeśli jakikolwiek amerykański prezydent uważa, że jest w stanie zmusić Ukraińców do podjęcia rozmów, których nie są gotowi podjąć, to poważnie przecenia swój wpływ. Po drugie, do wyborów pozostały jeszcze trzy miesiące, a zanim nowa administracja przyjdzie i będzie w stanie zająć się rozmowami, to minie z 9 miesięcy" - mówi Wasielewski.
"Jeśli rzeczywiście taki był cel tej operacji, powinna ona zostać rozpoczęta w grudniu" - dodaje.
Według analityka o ostatecznych efektach ofensywy, poza jej skutkami psychologicznymi, zdecyduje m.in. to, jak głębokie okażą się ukraińskie rezerwy i jak duże straty Ukraińcy będą w stanie zadać Rosji na jej terytorium.
Ekspert przypomina jednak o możliwych skutkach ubocznych ukraińskiego natarcia.
"Tak jak nie należy lekceważyć skutków dla ukraińskiego morale, nie można lekceważyć tego, jak sytuacja wpłynie na Rosjan, którzy dotąd mieli coraz większe problemy z mobilizacją żołnierzy, oferując coraz większe kwoty za wstąpienie do wojska. Być może fakt, że teraz muszą bronić swojego terytorium, to zmieni"
- zaznacza.