Czy Aleksandr Łukaszenka użyje wszelkich metod, by utrzymać się przy władzy? Zdaniem Białoruskiego dziennikarza o tym świadczy właśnie prośba do Putina. – W tym momencie, gdy powstało takie zagrożenie, że propaganda nagle się wyłączy, Łukaszenka nagle zwraca się do Putina – powiedział w rozmowie z Katarzyną Gójską w programie „W punkt” w Telewizji Republika Andrzej Poczobut, dziennikarz, działacz związku Polaków na Białorusi.
Na Białorusi cały czas trwają protesty. Przewidywano, że Łukaszenka użyje wszelkich metod, nie licząc się z brutalnością, z liczbą ofiar, by stłumić protesty. Ten scenariusz się nie powiódł. Protesty cały czas trwają, przyłączają się kolejni demonstranci. Andrzej Poczobut proszony był przez Katarzynę Gójską o ocenę obecnej sytuacji na Białorusi.
Decydującym momentem, który wstrzymał proces eskalacji, stosowania przez Łukaszenkę przemocy były strajki w największych zakładach pracy. Ludzie byli zszokowani tym stopniem przemocy, który użył Aleksander Łukaszenka do stłumienia protestów. To nie powiodło się tylko dzięki masowym zaangażowaniu robotników. Wtedy Łukaszenka zrobił krok w tył. On nie zamierza oddawać władzy, ona teraz próbuje szukać sojuszników poza granicami kraju. Ten telefon, który wykonał do Władimira Putina, to jest wyraźna oznaka tego, że według piramidy władzy są zarysowania, że autorytetu Łukaszenki już nie starcza, żeby miał aparat w całości kontrolowany. Dlatego zwrócił się do Putina, prosząc do o pomoc w wypadku, gdy sytuacja na Białorusi będzie się wymykać spod kontroli
– powiedział Andrzej Poczobut.
Jak ocenił, według Łukaszenki Putin taką pomoc jemu zagwarantował, a według służb prasowych Kremla – nic o tym nie wiadomo.
Alaksandr Łukaszenka poinformował wczoraj, że w czasie rozmowy z Władimirem Putinem ustalił, że "przy pierwszej prośbie zostanie udzielona wszechstronna pomoc w zagwarantowaniu bezpieczeństwa" Białorusi.
Publicysta zwraca uwagę, że Łukaszenka potrzebuje rosyjskiego wsparcia, a Putin na tym etapie nie jest zainteresowany udziałem w obecnym konflikcie na Białorusi. Niemniej na Białorusi trwają protesty i właśnie tym ludziom trzeba wysłać komunikat. Putin zagwarantował, że jeśli zwrócą się o pomoc wojskową to taką pomoc Białoruś dostanie.
Jaka może być strategia Rosji, Putin czuje, że to jest „jego czas”, że Łukaszenka staje się coraz słabszy i czuje, że teraz może więcej da Kremlowi? Czy nie rozpoczęło się takie licytowanie – pytała prowadząca.
Ja bym poważnie traktował komunikat, który wygłosił Kremla, dlatego, że na Białorusi są protesty i trzeba tym wszystkim ludziom, siłom, które na Białorusi walczą wysłać komunikat. I moim zdaniem taki komunikat został wysłany. Czerwona linia, to jest interesy państwa związkowego, integracja z Rosją. W interpretacji Łukaszenki Putin zagwarantował, że jeżeli tylko Białoruś zwróci się o pomoc jakąkolwiek, chodzi oczywiście o pomoc wojskową, to taką pomoc dostanie. Taki przekaz był Łukaszenki, ale on potrzebował takiego przekazu wyłącznie do tego, by scementować aparat państwowy. Od tygodnia trwają protesty, zalały cały kraj. Wypróbowywana jest lojalność urzędników
– mówił dziennikarz.
Podał, że pojawiły się groźby strajku reżimowej telewizji.
W tym momencie, gdy powstało takie zagrożenie, że propaganda nagle się wyłączy, Łukaszenka nagle zwraca się do Putina. To jest sygnał przede wszystkim wewnątrz Białorusi. Drugi bardzo ważny moment, to deklaracja Łukaszenki o zagrożeniu ze strony NATO, Polski i Litwy. Ta deklaracja była bardzo wyraźna i to jest już próba nadania geopolitycznego wymiaru konfliktowi na Białorusi. Na dzień dzisiejszy jest to wewnętrzny absolutnie konflikt i Rosja dobrze sobie z tego zdaje sprawę. A Łukaszenka mówiąc o rzekomym zagrożeniu od Polski i Litwy chce wymusić na Rosji jakieś gesty popierające go
– dodał.
Stwierdził, że sytuacja jest zabawna, ponieważ „przekonanie o tym, że Łukaszenka jest ostatnim obrońcą niepodległości Białorusi i będzie jej bronił w każdych warunkach, takie przekonanie było jeszcze parę tygodni temu obowiązkowym na zachodzie”.
My widzimy, że ten kto miał walczyć z zielonymi ludzikami, on prosi o te zielone ludziki. To jest sytuacja bardzo niebezpieczna i rzeczywiście pojawiają się instrumenty, których Kreml może użyć
– zaznaczył.
Poczobut opowiedział, co działo się od początku na Białorusi. Jak powiedział, pierwsze trzy dni protestów to była próba siły na Białorusi.
Ludzi bito, pałowano, zamykano, maltretowano, znęcano się – i to robiono na pokaz, by ludzie się bali. Gdy to się nie powiodło, okazało się, że żadnego planu na rozwiązanie tej sytuacji Łukaszenka nie ma. Teraz na Białorusi trwa taki karnawał. Kiedyś dziennikarzowi ciężko było rozmawiać z ludźmi na ulicy, wydobyć jakieś deklaracje. Teraz ludzie sami podchodzą do mikrofonu na wiecach i mówią. Bardzo dużo osób chce teraz zabierać głos. Praktycznie wszystkich łączy przekonanie, że Aleksander Łukaszenka powinien odejść. To jest ten warunek, który by uspokoił kraj. Dlatego, że jest świadomość tego, bo ludzie znają Łukaszenkę 26 lat. Wiedzą, że jeżeli on się utrzyma, jeżeli on przetrwa, to on się zemści. O tym ludzie wiedzą
– ocenił.