- Przede wszystkim należy się dowiedzieć, dlaczego w ogóle nadal używa się broni chemicznej (w Syrii), skoro Rosja miała zagwarantować, że usunięta zostanie stamtąd wszelka broń chemiczne - oznajmił Mattis.
- Działając wspólnie z naszymi sojusznikami i partnerami, od NATO po Katar i dalej, zajmiemy się tą sprawą
- powiedział Mattis dziennikarzom w Pentagonie przed spotkaniem z emirem Kataru szejkiem Tamimem ibn Hamadem as-Sanim.
Wyjaśnił, że administracja USA konsultuje się teraz z sojusznikami w Europie i na Bliskim Wschodzie w sprawie reakcji na atak we Wschodniej Gucie.
Mattis, zapytany przez dziennikarzy, czy możliwy jest atak USA na chemiczne instalacje wojskowe w Syrii oraz czy wykluczyłby taką opcję, odparł: "teraz nie wykluczam niczego".
W poniedziałek rano doszło do ataku rakietowego na bazę syryjskich sił powietrznych w prowincji Hims - poinformowała oficjalna syryjska agencja prasowa Sana. Reżim prezydenta Baszara el-Asada podejrzewa, że ataku dokonały USA.
Przedstawiciele Waszyngtonu zaprzeczyli jednak, by amerykańskie siły zbrojne rozpoczęły ataki z powietrza na syryjską bazę lotniczą.
Ministerstwo obrony Rosji, cytowane przez rosyjskie media, powiadomiło z kolei, że atak na bazę syryjskich sił powietrznych T-4 w prowincji Hims w środkowej Syrii przeprowadziły dwa izraelskie myśliwce F-15.