- Wenezuela jest ważna dla Rosi nie tylko z powodu korzyści, jakie można czerpać z jej przemysłu naftowego, ale również jako ważny teren dla tranzytu narkotyków. Wojsko, wpierające socjalistycznego prezydenta Wenezueli Nicolása Maduro jest rozpatrywane jako filia wpływowego gangu narkotykowego El Cartel de los Soles – uważa znany rosyjski opozycyjny publicysta i politolog Stanisław Biełkowski.
- Most Wenezuela – Kuba – Związek Sowiecki, nazwijmy to tak… Żeby prowadzić jakościowy tranzyt narkotyków, trzeba mieć do dyspozycji państwo… Trzeba mieć wojsko, własne linie lotnicze i służby specjalne, które sprawdzają tylko te samoloty, które trzeba. A tych, których nie trzeba – nie sprawdzają. Które zapewniają prawidłowe korytarze powietrzne, żeby te samoloty nie zostały zmuszone do lądowania gdzieś na niewłaściwym terenie.
– powiedział Biełkowski w rozgłośni Echo Moskwy.
Politolog dodał, że Argentyna okazała się niepewnym krajem dla tranzytu kokainy do Rosji, z tego względu Kremlowi tak bardzo zależy na utrzymaniu wpływów w Wenezueli.
- Potrzebne są absolutnie przyjazne reżimy, najlepiej lewicowe, takie jak w Wenezueli i na Kubie. Dlatego za nich się trzyma kciuki. Jeżeli coś się stanie z prezydentem Wenezueli Nicolásem Maduro, to trzeba będzie przekierować ogromne dostawy kokainy, tym bardziej że za ich bezpieczeństwo odpowiada wenezuelskie wojsko, które wiele osób postrzega jako filię kartelu narkotykowego El Cartel de los Soles
– podkreślił Biełkowski.
Jak zaznacza z kolei portal dsnews.ua, El Cartel de los Soles jest kierowany przez wenezuelski rząd i wojskowych, jak również lewicową partyzantkę - Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC). „Stopień zaangażowania rządu Wenezueli pokazuje, że biznes narkotykowy jest częścią gospodarki kraju na równi z ropą. Chociaż on najwyraźniej daje więcej przychodów reżimowi, niż węglowodory” – pisze portal.
Ze słów Biełkowskiego wynika, że dostawę kokainy do Wenezueli nadzoruje „polityk numer dwa” Diosdado Cabello (bliski współpracownik zmarłego prezydenta Wenezueli Hugo Cháveza), który może zastąpić Maduro jako postać kompromisowa, po czym zostaną rozpisane wybory przedterminowe.
- Rosja musi mocno się go trzymać, bowiem zbudować alternatywny kanał tranzytowy [kokainy] – jest dosyć trudno.
- podsumował politolog.
10 stycznia br. Maduro, który oficjalnie uzyskał najwięcej głosów w ostatnich wyborach prezydenckich w 2018 r., złożył przysięgę głowy państwa. 23 stycznia dziesiątki tysięcy Wenezuelczyków wzięło udział w protestach ulicznych przeciwko Maduro. Tego dnia lider wenezuelskiej opozycji, lewicowy polityk Juan Guaidó ogłosił siebie p.o. prezydenta. Prezydent USA Donald Trumo oświadczył, że USA uznają tę decyzję. Rosja zaś wsparła Maduro.
Agencja Reutersa poinformowała 25 stycznia, powołując się na kilka źródeł, że do Wenezueli w celu ochrony Maduro przybyli rosyjscy prywatni najemnicy z grupy Wagnera, którzy walczyli w ostatnim czasie na okupowanym ukraińskim Donbasie, w Syrii i Republice Środkowoafrykańskiej.
26 stycznia Francja, Niemcy, Wielka Brytania i Hiszpania dali Maduro osiem dni na rozpisanie wyborów. W przeciwnym razie oni uznają za prezydenta Guaidó.
Dziś z kolei pojawiła się informacja, że pomiędzy Moskwą i Caracas dwukrotnie kursował w styczniu samolot transportowy Boeing 757, który miał wywieźć z Rosji przechowywane tam dotąd 30 ton złota należące do Wenezueli.