Prezydent Mołdawii Maia Sandu wyraziła dziś w wypowiedzi telewizyjnej obawę, że na tle toczącej się wojny na Ukrainie istnieje duże ryzyko naruszenia neutralności Mołdawii i jej kraj powinien być w stanie się bronić.
"Republika Mołdawii napisała w swojej konstytucji, że jest krajem neutralnym, więc nie może to oznaczać przystąpienia do bloku wojskowego. Neutralność działa tak długo, jak inni ją szanują"
– oświadczyła mołdawska prezydent.
"Jeśli inne kraje nie respektują naszej neutralności i mogą nas zaatakować, to musimy być gotowi do obrony. Począwszy od wojny Rosji z Ukrainą, zdajemy sobie sprawę, że ryzyko nieprzestrzegania naszej neutralności jest bardzo duże”
– dodała.
Je zdaniem obecnie w Naddniestrzu nie ma ryzyka zorganizowania tam przez Rosję pseudoreferendów, podobnie jak na Ukrainie.
"Ale jest oczywiste, że to, co Rosja robi dzisiaj na Ukrainie, jest pogwałceniem prawa międzynarodowego i to może dotyczyć też innych krajów”
– powiedziała.
Wcześniej doradca prezydenta Mołdawii ds. obrony narodowej i bezpieczeństwa Dorin Rechan powiedział, że Mołdawia nie może już polegać wyłącznie na swoim neutralnym statusie i musi zwiększyć swoją obronną siłę militarną.
Mołdawia, jeden z najbiedniejszych krajów w Europie, przeznaczyła w tym roku na obronę nieco ponad 1 miliard lei – czyli 0,45 proc. PKB. W tym roku Kiszyniów wystąpił o członkostwo w Unii Europejskiej i zdecydowanie potępił inwazję Rosji na Ukrainę.