Według prognoz exit poll sojusz partii lewicowych - Nowy Front Narodowy (NFP) uzyskał najwięcej miejsc w drugiej turze wyborów parlamentarnych we Francji - pomiędzy 181 i 215. Nie ma jednak większości bezwzględnej, wynoszącej 289 mandatów. Lider NFP Jean-Luc Mélenchon w powyborczym przemówieniu nie zostawił suchej nitki na Emmanuelu Macronie. Według innych polityków, Francją może wstrząsnąć potężny chaos.
Na drugim miejscu według prognoz podanych przez telewizję TF1 jest obóz polityczny prezydenta Emmanuela Macrona, który może liczyć na 150-180 mandatów. Prawicowe Zjednoczenie Narodowe zgodnie z tymi prognozami otrzymało 120-150 miejsc w parlamencie. Najciekawiej, tuż po publikacji wyników, było w zwycięskim obozie.
"Wola ludu musi być ściśle przestrzegana" - powiedział tuż po ogłoszeniu wyników Jean-Luc Mélenchon. "Żaden układ ani kombinacja nie byłaby do przyjęcia. Wnioski płynące z głosowania są jasne: porażka prezydenta jest wyraźnie potwierdzona" - dodał.
Mélenchon ostro krytykował prezydenta Macrona. Takie słowa tuż po publikacji wyników exit poll zwiastują potężny chaos we francuskiej polityce w najbliższych miesiącach.
"Prezydent musi przyznać się do tej porażki, nie próbując jej obejść" – kontynuował Jean-Luc Mélenchon. "Premier musi odejść. Nigdy nie uzyskał wotum zaufania Zgromadzenia Narodowego i otrzymał masowe powszechne wotum nieufności. Prezydent ma prawo i obowiązek wezwać Nowy Front Ludowy do rządzenia. Ten jest na to gotowy" - stwierdził lider lewicy.
Jean-Luc Mélenchon ostrzegł Emmanuela Macrona: "Odmawiamy rozpoczęcia negocjacji z jego partią w celu zawarcia koalicji, zwłaszcza po tym, jak przez siedem lat bezlitośnie walczyliśmy z jego polityką złego traktowania społeczeństwa" – mówi lider La France Insoumise. "Urny wyborcze zadecydowały. Nowy Front Ludowy jest gotowy do rządzenia" - zaznaczył.
- Dziś wieczorem oficjalnie panuje bałagan we francuskim parlamencie. Nie da się tym zarządzać. Nie ma większości, która by się wyłoniła. Cieszę się z porażki RN, ale nie z reszty - powiedziała francuska polityk Florence Portelli (Republikanie), komentując wyniki wyborów. Z kolei Clémentine Autain (Nowy Front Ludowy) wyraziła "ulgę", że kraj nie chce u władzy prawicy i stwiedziła, że nawet jeżeli nie ma większości, to niektóre decyzje można podjąć... przy pomocy dekretów. To czeka teraz Francję?
- Niestety, sojusz hańby i ustalenia wyborcze zawarte przez Emmanuela Macrona i Gabriela Attala ze skrajnie lewicowymi partiami pozbawiają Francuzów polityki ożywienia. Dziś wieczorem te porozumienia wyborcze rzucają Francję w ramiona skrajnej lewicy Jean-Luca Mélenchona - dodał z kolei Jordan Bardella, przewodniczący Zjednoczenia Narodowego.