- Strajki w białoruskich zakładach nie przekształciły się w strajki ogólnonarodowe. Co więcej, administracja, dyrekcje, które są naturalnym wsparciem Łukaszenki odzyskują grunt. Udaje im się zastraszać załogi największych zakładów. W tym obszarze Łukaszenka odzyskuje wpływ. Ze strony opozycji brakuje mechanizmów wsparcia materialnego dla protestujących robotników - powiedział w programie "W punkt" na antenie Telewizji Republika prof. Piotr Grochmalski.
Wczoraj w Grodnie Alaksandr Łukaszenka twierdził, że „na zachodniej granicy jest niespokojnie".
- Odbywa się ingerencja w sprawy wewnętrzne naszego suwerennego kraju
– powiedział Łukaszenka podczas mitingu, na którym zgromadziło się kilka tysięcy jego zwolenników. Zdaniem Łukaszenki, sytuacja w kraju jest destabilizowana przez "wrogów Białorusi". W ostatnim czasie podjęto decyzję o przesunięciu w rejon Grodzieńszczyzny istotnych wojskowych sił białoruskich, a Łukaszenka kontynuuje narrację o rzekomej zachodniej ingerencji w sytuację wewnętrzną kraju.
- Są tacy, którzy chcą odciąć kawałek tej ziemi, zwłaszcza zachodniej – oświadczył na wiecu w Grodnie.
Zdaniem prof. Piotra Grochmalskiego, wypowiedzi Łukaszenki wpisują się "w narrację, którą stosuje Putin".
- To mocny komunikat na użytek "wewnętrzny", do społeczeństwa białoruskiego, które ma to odebrać jako aktywne działanie obcych, zachodnich sił i te działania mają być "antybiałoruskie" i "antyrosyjskie". W społeczeństwie białoruskim jest mocne przywiązanie do kultury rosyjskiej, przykładem jest zasięg języka rosyjskiego i oddziaływanie mediów rosyjskich na Białorusi. W ok. 80 proc. przekaz medialny, który dociera do przeciętnego mieszkańca Białorusi, jest kształtowany przez Rosję. Białorusini od dekad są "ucierani" według koncepcji "ruskiego mira" [ros. "Русский мир", Rosyjski świat - ideologia polityczna zmierzająca do stworzenia kierowanego przez Moskwę bloku państw powiązanych z Rosją kulturowo oraz historycznie] jako część kultury obszaru rosyjskiego
- powiedział Grochmalski w rozmowie z Katarzyną Gójską w Telewizji Republika.
Jak podkreślił pracownik ISS ASzWoj, "jakiekolwiek sygnały, płynące od kogokolwiek z Polski, że Polska ma ambicje terytorialne wobec Białorusi to ewidentna prowokacja".
- To działania prorosyjskie albo inspirowane pośrednio z Rosji, albo świadczące o zupełnym idiotyzmie osób, które je wyrażają. Te opinie są dokładnie "przygotowane" pod media rosyjskie i białoruskie, a także pod media chiński. Są bowiem sygnały z Chin, dające Rosji prawo do uznania Białoruś za ich strefę wpływów
- powiedział gość Katarzyny Gójskiej.
Odnosząc się do przyszłości protestów na Białorusi, prof. Piotr Grochmalski uważa, że moment krytyczny minął.
- Był taki moment krytyczny - czy strajki przekształcą się w strajki ogólnonarodowe. Do tego nie doszło, co więcej, administracja, dyrekcje, które są naturalnym wsparciem Łukaszenki odzyskują grunt. Udaje im się zastraszać załogi największych zakładów do tego, by wracali do pracy. W kilku zakładach mamy wyraźną większość załogi, która protestuje, ale w większości zakładów jedynie część robotników protestuje dalej. W tym obszarze Łukaszenka odzyskuje wpływ
- ocenił ekspert.
- 75-78 proc. zakładów na Białorusi to zakłady państwowe, więc ludzie i ich byt materialny uzależniony jest od tego sektora gospodarki. U wielu ludzi pojawia się refleksja, co włożymy do garnka za miesiąc - dodał.
Grochmalski zauważył, że brakuje mechanizmów wsparcia materialnego dla protestujących robotników. Wskazał, że rada utworzona przy Swiatłanie Cichanouskiej nie jest organem, który "skutecznie i dynamicznie jest w stanie przekazywać strategię dalszych protestów".
- Doradcy rosyjscy przy Łukaszence, którzy sugerowali mu wycofanie się z agresywnej postawy i wyczekiwanie, dobrze zaprojektowali plan na przeczekanie apogeum. Strajki nie stały się powszechne, Łukaszenka dalej kontroluje wojsko, kontroluje służby. Moskwa bardzo uważnie obserwuje wydarzenia i dostosowuje strategię do aktualnej sytuacji. Putin obserwuje, który wariant będzie dla Rosji najlepszy i osłabi Łukaszenkę, ale nie na tyle, by istniało zagrożenie pozbawienia go władzy
- powiedział politolog.