23-letni Matthew Banta, lider "Antify" z Winconsin, został aresztowany wczoraj wieczorem, gdy idąc na protest, niósł ze sobą miotacz ognia, granaty dymne i petardy - poinformowała lokalna telewizja. Ku zdziwieniu funkcjonariuszy po aresztowaniu Banta zwinął się "w kłębek" i płakał jak małe dziecko. Okazało się, że jest to znany w lewackim środowisku zadymiarz.
Bojówkarz został oskarżony o napaść na policjanta oraz dwukrotną kradzież. Okazało się, że w Antifie posługuje się on pseudonimem "Commander Red", będąc znanym jako osoba, która pojawia się na pokojowych demonstracjach i inicjuje tam zajścia z użyciem przemocy - informuje lokalny dziennikarz, Dave Urbanski.
W noc zatrzymania Banty, policja została wezwana do grupy młodych ludzi niosących kije, kije baseballowe oraz noszących kaski. Według zgłaszającego, kierowali się oni w stronę komisariatu policji. Po przyjeździe na miejsce znaleziono u jednego z mężczyzn (w metalowym hełmie i wojskowych goglach) flagę Antify. Po wezwaniu policji grupa uciekła, a oficer złapał niosącego flagę Bantę. Ten zwinął się w kłębek, zaczął płakać, po czym zarzucił policjantowi, że ten na nim leży.
Po aresztowaniu okazało się, że to Banta celował do policjanta z naładowanej strzelby na protestach w Waupaca 1 sierpnia. Dopisano to do jego zarzutów, tak jak atak na policjanta (pogryzienie i kopanie) oraz przeszkadzanie w działaniu policji przy użyciu broni.
"Lewicowy działacz" był już wcześniej aresztowany, kiedy miał na sobie pas złożony z 117 pocisków amunicji, broń oraz 20-centymetrowy nóż. Wtedy opuścił jednak więzienie po wpłaceniu 10 tysięcy dolarów kaucji.