Brytyjska minister spraw wewnętrznych Suella Braverman wezwała do reformy międzynarodowego systemu azylowego, gdyż nie jest on przystosowany do dzisiejszych czasów. Określiła też nielegalne migracje jako "epokowe wyzwanie" i "egzystencjalne zagrożenie" dla Zachodu. "Żyjemy dziś z konsekwencjami tej porażki. Widać to na ulicach miast w całej Europie. Od Malmoe, przez Paryż, Brukselę, po Leicester" - mówiła.
W wygłoszonym w Waszyngtonie przemówieniu Braverman powiedziała, że niekontrolowana i nielegalna migracja jest "egzystencjalnym wyzwaniem dla politycznych i kulturowych instytucji Zachodu", dodając, że "niekontrolowana imigracja, nieodpowiednia integracja i błędny dogmat wielokulturowości okazały się toksyczną kombinacją dla Europy w ciągu ostatnich kilku dekad".
Wskazała, że obecny poziom migracji doprowadził do "podważenia stabilności", a w skrajnych przypadkach do "zagrożenia bezpieczeństwa społeczeństwa". "Żyjemy dziś z konsekwencjami tej porażki. Widać to na ulicach miast w całej Europie. Od Malmoe, przez Paryż, Brukselę, po Leicester" - mówiła.
Szefowa MSW przekonywała, że sytuacja, w której ludzie mogą podróżować przez wiele bezpiecznych krajów, a nawet przebywać w bezpiecznych krajach przez lata, a potem wybierają sobie kraj, gdzie chcą się ubiegać się o azyl, jest "absurdalna i nie do utrzymania".
- Nikt, kto przybywa do Wielkiej Brytanii łodzią z Francji, nie ucieka przed bezpośrednim niebezpieczeństwem. Nikt z nich nie ma "dobrego powodu" do nielegalnego wjazdu. Zdecydowana większość z nich przepłynęła przez wiele bezpiecznych krajów, a w niektórych przypadkach mieszkała w bezpiecznych krajach przez kilka lat. W tym sensie istnieje argument, że powinni oni przestać być traktowani jako uchodźcy przy rozważaniu legalności ich dalszego przemieszczania się
- mówiła.
Braverman powiedziała, że "żyjemy teraz w zupełnie innych czasach" niż w 1951 roku, kiedy podpisano Konwencję Praw Człowieka ONZ, która jest podstawą międzynarodowego systemu azylowego.
- Wraz z rozwojem orzecznictwa, w praktyce zaobserwowaliśmy interpretacyjne odejście od "prześladowania" na rzecz czegoś bardziej zbliżonego do definicji "dyskryminacji". I podobne odejście od "uzasadnionej obawy" w kierunku "wiarygodnej" lub "prawdopodobnej obawy". Praktyczną konsekwencją tego było zwiększenie liczby osób, które mogą kwalifikować się do azylu i obniżenie progu, który to umożliwia
– wyjaśniła.
Podkreśliła, że zgodnie z tymi definicjami, prawo do azylu miałoby - według wyliczeń londyńskiego think tanku Centre for Policy Studies - 780 milionów ludzi.
Braverman wskazała też, że sam fakt bycia gejem czy kobietą nie jest wystarczającym powodem do przyznania komuś azylu.
- Chcę jasno powiedzieć, że istnieją ogromne obszary świata, w których bycie gejem lub kobietą jest niezwykle trudne. Tam, gdzie jednostki są prześladowane, słuszne jest oferowanie im schronienia. Nie będziemy jednak w stanie utrzymać systemu azylowego, jeśli samo bycie gejem lub kobietą i obawa przed dyskryminacją w kraju pochodzenia będą wystarczające, by kwalifikować się do ochrony
- wyjaśniła szefowa brytyjskiego MSW.