W poniedziałek wyciek gazu z dwóch gazociągów Nord Stream na Morzu Bałtyckim rozpoznał myśliwiec F-16 duńskich sił powietrznych. Do wycieków doszło w jednym miejscu w gazociągu Nord Stream 2 na południowy wschód od Bornholmu oraz w dwóch miejscach w gazociągu Nord Stream 1 na północny wschód od Bornholmu. Stacja pomiarowa szwedzkiej Narodowej Sieci Sejsmologicznej (SNSN) zarejestrowała w poniedziałek dwie silne podwodne eksplozje na obszarach, gdzie stwierdzono wycieki.
Podejrzenia padają na rosyjskie służby, bowiem to Rosjanom mogło zależeć najbardziej na uszkodzeniu gazociągów.
Ze strony szwedzkiej śledztwo w sprawie wybuchów w pobliżu Nord Stream przejęła policja, ponieważ może to być poważne przestępstwo, które - jak informuje SVT - "w pewnym stopniu jest wymierzone w szwedzkie interesy". SVT przyjrzała się bliżej miejscom, w których odkryto wycieki gazu na północny wschód od Bornholmu, z których dwa znajdują się w szwedzkiej strefie ekonomicznej. Na mapach widać, że są blisko innej wrażliwej infrastruktury.
Tylko około 500 metrów od jednego z miejsc wybuchu biegnie Polenkabeln, oficjalnie zwane Swepol Link. To linia energetyczna służąca do importu i eksportu energii elektrycznej między Karlshamn w Szwecji a Polską. Kabel jest obecnie wyłączony na prace konserwacyjne, co było już planowane. Ani władze szwedzkie, ani polskie nie wiedzą zatem, czy został uszkodzony.
Detonacje na NS1 i NS2 miały miejsce blisko kabla wysokiego napięcia SwePol Link (Polenkabel na obrazku). Nie wiadomo czy jest uszkodzony, bo został wyłączony kilka tygodni temu i był w konserwacji. Na początku przyszłego tygodnia będzie badany przez 🇵🇱🇸🇪 ekspertów. https://t.co/G6FJrH3RHw pic.twitter.com/YWonufXoai
— Justyna Gotkowska (@jgotkowska) September 29, 2022
- Oczywiście myślimy o tym, czy coś się z nim stało. Szybko dostaliśmy zdjęcie, że znajduje się około 500 metrów od jednej z detonacji - mówi Per Kvarnefalk, kierownik wydziału w Svenska Kraftnät (szwedzki operator systemu przesyłowego energii elektrycznej)
Wezwano specjalistów, którzy zbadają ewentualne szkody. - Nie wiemy, jak poważna była podwodna detonacja. Aby upewnić się, że nic się nie stało, dokonamy pomiarów na początku przyszłego tygodnia - dodaje Kvarnefalk.