Rosja od dawna gra historyczną oraz polityczną kartą, próbując przekłamywać fakty na swoją korzyść. Wielokrotnie przekonała się o tym Polska, którą Władimir Putin obarczył m.in. winą za wybuch II wojny światowej, przy okazji oburzając się na zrównywanie Józefa Stalina i Adolfa Hitlera w kwestii barbarzyństwa i skali zbrodni przeciwko ludzkości. O tym, że Kreml do perfekcji opanował sztukę rewizji faktów, od wielu miesięcy przekonuje się również Ukraina. W tym tygodniu dał o tym znać były prezydent, a obecnie wiceszef Rady Bezpieczeństwa FR, Dmitrij Miedwiediew.
Rosyjska wojna przeciwko Ukrainie prowadzona jest na wielu frontach. W mediach najczęściej przewija się wątek typowo militarny, związany z działaniami zbrojnymi prowadzonymi przez oddziały FR i opłacanych najemników w Donbasie. Do tego dochodzi militaryzacja okupowanego przez Rosję od ponad siedmiu lat Krymu, który w planach Rosji ma stać się fortecą, porównywalną z obwodem kaliningradzkim. To jednak tylko część zakrojonej na szeroką skalę rosyjskiej akcji przeciwko Ukrainie. Jej kolejne odsłony to m.in. sianie terroru wśród mieszkańców wschodniej części Ukrainy i Krymu, nagonka na mniejszości, m.in. krymskich Tatarów czy wprowadzanie na okupowanych terenach rosyjskiego prawa.
Równolegle do tych zdarzeń, Rosja prowadzi zmasowaną kampanię, wymierzoną w ukraińskie władze i podejmowane przez nie działania. W tym przypadku cel jest ściśle określony i odnosi się do wprowadzenia dezinformacji oraz podważenia postawy Kijowa, w taki sposób, by udowodnić, że jedynym celem władz jest konfrontacja z Rosją i potęgowanie antyrosyjskiej postawy wśród ukraińskiego społeczeństwa. Na to wskazał m.in. były prezydent i premier, a obecnie wiceszef Rady Bezpieczeństwa FR, Dmitrij Miedwiediew w artykule, który w tym tygodniu ukazał się na łamach rosyjskiego dziennika "Kommiersant".
Wulgarny język
Choć w debacie publicznej coraz częściej mamy do czynienia z ostrym, a wręcz wulgarnym językiem (czego przykładem są działania polityków opozycji w Polsce oraz wspierających ją środowisk czy mediów), to w międzynarodowej dyplomacji nieczęsto zdarza się, by wysoko postawiony polityk, w dodatku reprezentujący swój kraj, zamieścił artykuł, w którym znajdują się wyzwiska pod adresem konkretnych osób, zaś materiał był pełen insynuacji i przekłamań. W takich kategoriach należy jednak rozpatrywać tekst autorstwa Miedwiediewa, opublikowany w poniedziałkowym wydaniu "Kommiersanta".
W jego treści pojawiła się m.in. sugestia, że Rosja nie powinna prowadzić żadnych rozmów z władzami Ukrainy. Powinna za to poczekać – jak sugeruje Miedwiediew – do momentu, aż w Kijowie zasiądą "poczytalni ludzie". Zdaniem byłego prezydenta FR, o braku poczytalności obecnych władz Ukrainy świadczy m.in. zorganizowanie w sierpniu br. szczytu Platformy Krymskiej. Rozmowy na najwyższym szczeblu zgromadziły ponad 40 delegacji – w tym ekspertów, polityków i przywódców państw. Tematem głównym było omówienie strategii, która przyczyniłaby się do odzyskania przez Ukrainę kontroli na terenach okupowanych obecnie przez Rosję. W jaki sposób Miedwiediew ocenił rzeczony szczyt? Nazwał go po prostu "debilizmem".
Absurdalne zarzuty
Miedwiediew zdecydował się też na personalny atak prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, którego oskarżył o to, że przed karierą polityczną pracował w Rosji i pobierał stamtąd wynagrodzenie, a po wygraniu wyborów prezydenckich zmienił swoje nastawienie o 180 stopni.
W rzeczywistości [Zełenski – przyp. red.] wyrzekł się swojej tożsamości. Zaczął gorliwie służyć najbardziej wściekłym siłom nacjonalistycznym na Ukrainie (...) Całkowicie zmienił orientację polityczną i moralną w obawie przed kolejnym „Majdanem” skierowanym przeciwko jego osobistej władzy
– teoretyzuje Miedwiediew.
Kolejny zarzut, już w szerszym kontekście, bo odnoszącym się do większości polityków i urzędników skupionych wokół obecnej władzy, to brak tzw. stabilnej samoidentyfikacji.
Gdzie są ich korzenie, jaka jest ich tożsamość historyczna, pochodzenie etniczne, do jakich bogów się modlą? Kim się czują? Czy to Ukraińcy? „Europejczycy”?
– wymienia polityk.
Oczywiście nie mogło też zabraknąć wątku korupcyjnego.
Nie było lidera, który mógłby poświęcić się w imię Ukrainy, a nie próbować spieniężyć swojego pozostania u władzy. Nie było i nie będzie kogoś takiego. Wręcz przeciwnie: jeśli chodzi o zysk, nienawiść do Rosji i chęć wstąpienia do UE i NATO to ustępują one miejsca egoistycznym pobudkom, gdy Moskal z pieniędzmi jest wrogiem, ale jego pieniądze są ważniejsze niż wrogość
– stwierdził Miedwiediew.
Kontynuacja strategii
Większość zarzutów, które Miedwiediew formułuje w artykule, to kalka teorii, które pojawiły się latem br. w bliźniaczym artykule autorstwa prezydenta Władimira Putina. W artykule, opublikowanym w lipcu na stronie internetowej Kremla, Putin przekonywał m.in. że prawdziwa suwerenność Ukrainy leży jedynie w partnerstwie z Rosją oraz że Rosja i Ukraina to "jeden naród". W opinii Putina, dzisiejsza Ukraina to "całkowicie dziecko epoki ZSRS".
Na długo przed 2014 r. [wydarzenia w Kijowie, które doprowadziły do rosyjskiej napaści na Ukrainę] skłaniały Ukrainę w sposób planowy i kategoryczny, by ograniczyła współpracę gospodarczą z Rosją
– wskazał w artykule Putin.
I właśnie tutaj należy dopatrywać się sedna sprawy. Jednym z głównych celów Kremla jest zdyskredytowanie współpracy Ukrainy z krajami Zachodu i niedopuszczenie, by w przyszłości, choćby tej odległej, Ukraina stała się członkiem NATO i Unii Europejskiej.
Zachód chce zrobić z Ukrainy „anty-Rosję”, antyrosyjski „poligon”, barierę między Rosją i Europą.
– uważa Putin.