Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Wstrząsająca analiza bandyckiego reżimu w Moskwie: Putin to tchórz z kompleksami, którego siłę stworzyła słabość Zachodu

Putin śmiertelnie boi się przykładu Ukrainy. Gdyby lekceważonym przez Rosjan Ukraińcom udało się stworzyć względnie bezpieczne, względnie zamożne i demokratyczne państwo, to jaki jest powód, dla którego Rosjanie mieliby cierpieć dalej skorumpowany, złodziejski i bandycki reżim Władimira Władimirowicza Putina? - Z Marią Przełomiec (Studio Wschód w TVP Info) rozmawia Antoni Opaliński (PR24)

By Kremlin.ru, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=113387049

Rozmawiamy w sobotę, 5 marca, dziesiątego dnia wojny. Czy agresja na Ukrainę to efekt szaleństwa Putina, czy precyzyjnie realizowany plan szykowany od 20 lat?

Nie myślę, żeby Putin przygotowywał się do tego przez ostatnie dwie dekady, czyli od momentu, w którym został prezydentem Federacji Rosyjskiej. Ale na pewno przygotowywał się do czegoś takiego od wielu lat. Przypomnijmy tylko karierę Władimira Władimirowicza Putina. To był człowiek – może niezupełnie znikąd, dlatego że pracował u mera Petersburga, znanego rosyjskiego demokratycznego polityka Anatolija Sobczaka, oczywiście wcześniej był rezydentem w Dreźnie. Ale właściwie wypłynął dopiero, kiedy Jelcyn zaczął intensywnie szukać następcy. I wylansował go znany oligarcha Boris Bierezowski. „Familia” Jelcyna szukała kogoś, kto będzie do bólu lojalny i zapewni im bezpieczeństwo i zachowanie majątku. Właśnie takim lojalnym, bez specjalnie wielkich ambicji i nie bardzo znanym politykiem miał być Władimir Putin, który wtedy został premierem. To był pierwszy krok do wylansowania go na prezydenta. Następnie został prezydentem, ale przypomnijmy, skąd się wzięło jego poparcie – dziwne zamachy, w wyniku których zginęło 300 osób w Bujnaksku, Wołgodońsku i w Moskwie. Obwiniono o to naturalnie Czeczenów, Putin wystąpił wtedy z ostrym przemówieniem, mówił, że będzie terrorystów „w kiblach” topił. Tyle tylko, że niedługo potem na Zachód uciekł oficer FSB Litwinienko i usiłował uświadomić zachodnim politykom, że tak naprawdę te zamachy były przygotowane przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Specjalnie nikt się tym nie przejął, a sam Litwinienko w pewnym momencie został otruty polonem. I znowu ślad był aż nadto wyraźny. Ale w Wielkiej Brytanii sprawa śledztwa ciągnęła się i ciągnęła, a potem jeden z zamieszanych w zabójstwo Litwinienki funkcjonariuszy nabył jeden z brytyjskich dzienników. W ten sposób zaczęła się kariera Putina, lecz Zachód nie przywiązywał do tego specjalnej wagi. Aż w roku 2008 Putin zaatakował Gruzję (on był wtedy premierem, więc formalnie zrobił to Miedwiediew). I znowu zaczęto szukać tłumaczeń, wskazywano, że ówczesny prezydent Gruzji sprowokował Putina, prezydent Francji poleciał do Moskwy i zawarł porozumienie, którego Moskwa nigdy nie przestrzegała… Gruzja w rezultacie straciła ok. 1/3 terytorium, a sankcje trwały niezbyt długo. A potem – jak to niedawno stwierdził Miedwiediew – wszystko wróciło do normy. Wracało tak do normy do 2014 r.

Gruzja miała być ostrzeżeniem dla innych państw mających jakieś prozachodnie dążenia, jak Ukraina czy w pewnym momencie Mołdawia. Prawie się Putinowi udało. Prezydentem Ukrainy – w dużej mierze z winy ukraińskich elit – został Janukowycz, który na polecenie Putina nie podpisał umowy z UE. Putin uznał, że to zbyt niebezpieczne. Efektem były nazwana przez Putina zamachem stanu rewolucja godności i zajęcie Krymu. Zachód wprowadził sankcje – wydaje się, że średnio bolesne, i sytuacja znów „wraca” do normy. Potem mamy Białoruś – sfałszowane wybory prezydenckie, masowe, zupełnie nieprawdopodobne jak na Białoruś demonstracje, brutalnie spacyfikowane przez Łukaszenkę. I Zachód znowu patrzy na to spokojnie. Nie jestem pewna, czy Putin nie potraktował wtedy Białorusi jako poligonu doświadczalnego. Patrzył, czy Zachód jest w stanie mocniej zareagować. I dotarliśmy do dziś – przecież Putin był przekonany, że Zachód nie zareaguje – a liczył, że będzie parę oświadczeń i sankcje, które zostaną zrekompensowane przez wysokie ceny ropy i gazu. Przypomnijmy, że przed atakiem na Ukrainę mieliśmy wywindowanie cen ropy i gazu, żeby zmusić Zachód do akceptacji Nord Streamu 2, a sama umowa o Nord Streamie 2 została przecież zawarta w rok po aneksji Krymu. Czyli Zachód robił wszystko, aby zachęcić Putina do takiego, a nie innego działania.

Jakie cechy Putina niezależnie od słabości Zachodu wpłynęły na wybuch wojny?

Sam Putin? Wygląda na to, że to jest tchórz z kompleksami – chyba nie ma gorszego połączenia. Wygląda na to, że miał dość biedną młodość. Został potem oficerem KGB, ale nie był generałem jak pierwszy prezydent Azerbejdżanu Alijew czy Szewardnadze w Gruzji. Kiedy został premierem, a potem prezydentem, to bardzo teoretycznie bogate państwo stało się jego własnością. Podobno stał się jednym z najbogatszych ludzi świata. O jego guście najlepiej świadczy ten nieszczęsny pałac nagłośniony przez Nawalnego. To ktoś z kompleksami i kompletnym brakiem gustu, kto chce naśladować cara i Boga. Tego potwora stworzyli wspólnie ekipa Jelcyna – Bierezowski zapłacił za to własnym życiem – i Zachód.

Czy po upadku Związku Sowieckiego była możliwa inna Rosja?

Obawiam się, że to musiało się tak skończyć. Pamiętam doskonale rok 1991 po puczu Janajewa, kiedy Rosjanie kochali Jelcyna i rzeczywiście chcieli demokracji. Jelcyn mówił regionom: bierzcie tyle władzy, ile możecie. A potem demokracja zamieniła się w „diermokracje”, a prywatyzacja w „prychwatyzacje”. Nawet nie wiem, czy do Rosjan można mieć pretensje, bo przecież nawet w byłych krajach bloku wschodniego, które do II wojny światowej były niepodległe – też zabrakło elit, więc jak mogło być w Rosji. To by się mogło inaczej skończyć, gdyby Rosjanie sami potrafili dać sobie radę ze sobą. Ale nie potrafili, chyba nie było do tego warunków. Czy Zachód mógł mocniej wpłynąć? Wbrew gromkim hasłom Zachód to nie jest klub gentlemanów, którym zależy na uszczęśliwianiu i poprawianiu świata. Nie, mają swoje interesy i na pewno tym interesem nie było zrobienie z Rosji demokratycznego państwa.

Czy ten „tchórz z kompleksami” musiał doprowadzić do kolejnej wojny i czy realizuje precyzyjny plan?

To był jego precyzyjny plan, ale to był plan człowieka chorego, który wyciągnął niewłaściwe wnioski z zachowania Zachodu. Doszedł do wniosku, że to ostatni moment. W tym roku mija setna rocznica powstania Związku Radzieckiego. Putin nazwał jego rozpad największą tragedią i wydaje mi się, że marzył, aby na tę rocznicę znów połączyć przynajmniej trzy byłe republiki – Rosję, Ukrainę i Białoruś. Drugim powodem jest to, że on się boi przykładu Ukrainy. On się śmiertelnie przestraszył fatalnego przykładu dla Rosjan. Rosjanie traktują Ukraińców z pogardą i nikt mi nie wytłumaczy, że jest inaczej. Ale gdyby tym – jak oni mówią – „chachłom” udało się stworzyć względnie bezpieczne, względnie zamożne i demokratyczne państwo, to jaki jest powód, dla którego Rosjanie mieliby cierpieć dalej skorumpowany, złodziejski i bandycki reżim Władimira Władimirowicza Putina?

Rosja grozi gotowością użycia broni jądrowej. Czy Putin jest w stanie doprowadzić do takiego poziomu konfliktu?

On sam nie może nacisnąć guzika. Kody do uderzeń atomowych muszą wprowadzić dwie osoby. Nie jestem pewna, czy Putin jest w stanie do tego stopnia sterroryzować swoje otoczenie, żeby skłonić drugą osobę – nie wiem, czy to może być Gierasimow, czy może Szojgu – do wprowadzenia tego kodu. Tym bardziej że Putin w tej chwili gra o wszystko. Jeżeli przegra tę wojnę, to moim zdaniem zabiją go sami Rosjanie. Może się mylę i przywiązanie do niego jest tak duże, że tego nie zrobią. Natomiast nie jestem pewna, czy jego otoczenie uważa, że już nie ma gdzie się cofnąć i nie ma alternatywy. Na tym opieram swój optymizm, ale my bardzo w tej chwili chcemy być optymistami.

Dziękuję za rozmowę.

Maria Przełomiec – dziennikarka, specjalistka od Rosji, Ukrainy i polityki wschodniej, autorka m.in. biografii Julii Tymoszenki. Wieloletnia korespondentka BBC, obecnie prowadzi Studio Wschód w TVP Info i Spojrzenie na Wschód w PR24.

 



Źródło: niezależna.pl, Gazeta Polska Codziennie

#Ukraina #Gazeta Polska Codziennie

Antoni Opaliński