Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Potężne wpływy ideologii. Ekspert przyznaje: ETS de facto sprzyja putinowskim planom

Kurczowe trzymanie się unijnego systemu handlu emisjami (ETS), gdy stał się on dysfunkcyjny, ponieważ nakłada nielogiczne obciążenia finansowe na obywateli i przedsiębiorstwa, de facto wpisuje się w putinowski plan wojny energetycznej - mówi Thomas O'Donnell, analityk rynku energetycznego i wykładowca prywatnego berlińskiego uniwersytetu Hertie School of Governance.

Zdjęcie ilustacyjne
Zdjęcie ilustacyjne
Aleksiej Witwicki/Gazeta Polska

- Rozważając gwałtownie rosnące koszty praw do emisji ETS, trzeba przede wszystkim spojrzeć na kontekst. Polski premier wystąpił z rozsądną propozycją, aby Bruksela zawiesiła system ETS na czas obecnego, wojennego kryzysu energetycznego. Znajdujemy się teraz w Europie w środku kryzysu bezpieczeństwa energetycznego, zaprojektowanego przez Rosję, która wykorzystuje nadmierną zależność UE od ropy naftowej, gazu i węgla; to rosyjska wojna energetyczna, której celem jest wygranie gorącej wojny z Ukrainą

 - mówi O'Donnell, dodając:

"Trzeba pamiętać o uzasadnieniu systemu ETS. Ma na celu nałożenie silnych ekonomicznych czynników zniechęcających na firmy, które decydują się na spalanie paliw kopalnych o wyższej emisji dwutlenku węgla, takich jak węgiel, gdy dostępne są opcje o mniejszej lub zerowej emisji dwutlenku węgla. Kiedy brakuje energii i nie ma innego wyjścia, jak tylko spalać więcej węgla, to system ETS staje się dysfunkcyjnym hamulcem bezpieczeństwa energetycznego narodów europejskich i okrutnym, nielogicznym dodatkowym obciążeniem finansowym zarówno dla obywateli, jak i konsumentów biznesowych. Mówiąc najprościej, nie ma możliwości, aby jednocześnie zaopatrywać Europę w energię i nie spalać węgla"

Jak przypomina, nawet niemiecki minister energetyki i środowiska Robert Habeck – współprzewodniczący niemieckich Zielonych – nakazał, aby zamknięte niemieckie elektrownie węglowe zostały jak najszybciej podłączone do sieci, ponieważ Niemcy po prostu nie mają wystarczającej ilości elektrowni opierających się na niskoemisyjnym gazie ziemnym, atomie, energii wiatrowej lub słonecznej, aby zaspokoić potrzeby ludzi.

"Karanie klientów jeszcze wyższymi cenami energii elektrycznej i ciepła - poprzez ETS - za wykorzystanie węgla, gdy nie ma innego wyboru, jest zarówno okrutne, jak i dysfunkcyjne" - konstatuje O'Donnell.

- Przewodnicząca KE Ursula von der Lyen odrzuciła apel polskiego premiera o zawieszenie systemu ETS. Należy jednak pamiętać, że Bruksela zgodziła się na rekompensaty dla energochłonnych firm, które są obciążone rosnącymi kosztami ETS. Na ten cel pójdzie ponad 29 mld euro w latach 2021–2030. I tutaj mamy sedno problemu. Jest nim ideologiczna dominacja fundamentalizmu odnawialnych źródeł energii (OZE) – idea, że pozyskiwanie 100 proc. energii pochodzącej z OZE - a nie z atomu czy źródeł kopalnych - jest zarówno możliwe, jak i przystępne cenowo. Tak jednak nie jest. Mimo to, ideologia ta ma potężne wpływy zarówno w Brukseli, jak i w wielu stolicach państw członkowskich, zwłaszcza w Berlinie

 - wyjaśnia ekspert.

W efekcie, z jednej strony podatnicy zostaną obciążeni kosztami subsydiowania dodatkowego kosztu energii elektrycznej w latach 2022-2030 dla firm energochłonnych. Z drugiej zaś, Komisja nie przyzna im ulg w związku z wygórowanymi i nielogicznymi kosztami ETS - przewiduje.

- Trzeba nauczyć się ustalać priorytety w obliczu więcej niż jednego kryzysu. Celem Putina jest, aby ten kryzys energetyczny zniszczył solidarność Europy z Ukrainą. Kurczowe trzymanie się unijnego systemu handlu emisjami (ETS), gdy stał się on dysfunkcyjny, ponieważ nakłada nielogiczne obciążenia finansowe na obywateli i przedsiębiorstwa, de facto wpisuje się w putinowski plan wojny energetycznej. Polski premier powinien upierać się przy swojej propozycji zawieszenia ETS na czas wojennych kryzysów energetycznych

- zaapelował analityk.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#wojna #energia #ets

mk