Białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych kolportuje nowe kłamstwa w sprawie aktualnej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej i kryzysu migracyjnego wywołanego przez reżim Łukaszenki. Zgodnie z taktyką wykorzystywaną przez Władimira Putina w przypadku aneksji Krymu, Łukaszenka zaprzecza wszelkim kierowanym pod jego adresom oskarżeniom. Twierdzi nawet, że Unia Europejska powinna być mu wdzięczna za… walkę z nielegalną imigracją. Ot, taka białoruska alternatywna rzeczywistość.
MSZ Białorusi w oświadczeniu przekonuje, że linie Belavia nie były zaangażowane w przewożenie migrantów, a sam resort spraw zagranicznych zaostrzył przepisy wizowe.
Białoruski resort dyplomacji kategorycznie odrzuca oskarżenia pod adresem białoruskiego przewoźnika narodowego Belavia, twierdząc, że „nigdy nie przewoził, nie przewozi i nie będzie przewozić uchodźców czy nielegalnych migrantów”.
To jeszcze nie wszystko. Zgodnie z lansowaną przez stronę białoruską wersją, straż graniczna Łukaszenki powstrzymała rzekomo 8 tys. „potencjalnych migrantów”.
Rzecznik resortu oświadczył, że białoruskie władze w ostatnim czasie „zaostrzyły przepisy wizowe wobec obywateli szeregu państw, wprowadzono dodatkowe kontrole migracyjne na granicy, zwiększono nadzór nad firmami turystycznymi, dziesiątki z nich pozbawiając licencji”.
Tymczasem fakty mówią same za siebie… Tylko do Polski od początku roku próbowało nielegalnie przejść z Białorusi ponad 33 tys. osób, najwięcej – w ciągu ostatnich miesięcy. Większość z nich docierała dotąd na Białoruś drogą lotniczą.
Z relacji samych imigrantów wynika, że uzyskanie wiz w krajach wylotu na Białoruś poprzez pośredniczące firmy turystyczne było dość prostą formalnością po opłaceniu określonej kwoty. W poniedziałkowej publikacji „Deutsche Welle” cytuje jednego z imigrantów, że uzyskanie wizy białoruskiej kosztowało 2000 dol. i było „łatwe”.
Wszystko wskazuje, że ważną rolę w narastaniu kryzysu migracyjnego miały białoruskie służby graniczne, które co najmniej nie przeszkadzały migrantom wkraczać do strefy przygranicznej i nielegalnie przekraczać granicy (jest to nielegalne według prawa białoruskiego), a według świadków i informacji polskich służb – pomagały migrantom lub nawet zmuszały ich do przechodzenia do krajów ościennych przez tzw. „zieloną granicę”.
Od rana na przejściu granicznym w Kuźnicy po stronie białoruskiej gromadzą się imigranci. Przygotowywana jest próba siłowego forsowania granicy. Wszystko odbywa się pod nadzorem białoruskich służb, które czas kontrolują imigrantów. Uniemożliwiają im tym samym powrót w głąb Białorusi.
[Polecam:https://niezalezna.pl/418810-chocby-chcieli-wrocic-nie-moga-imigrantow-pilnuja-bialoruskie-sluzby-film]
Tymczasem, jak informował polski resort obrony, w operacji w rejonie Kuźnicy biorą już udział żołnierze białoruskiego Specnazu.
Jak dodaje Stanisław Żaryn, Białoruś celowo i z premedytacją zaostrza sytuację, organizuje kolejne prowokacje, a Rosja po cichu popierająca Łukaszenkę wysyła coraz mocniejsze sygnały z ofertą pomocy dla zachodniej Europy.
Trwa kryzys na granicy białorusko-polskiej. Białoruś celowo i z premedytacją zaostrza sytuację, organizuje kolejne prowokacje, a Rosja po cichu popierająca białoruskiego despotę wysyła coraz mocniejsze sygnały z ofertą pomocy dla zachodniej Europy.
- napisał rzecznik Ministra-Koordynatora Służb Specjalnych.
Tymczasem na granicy rozgrywa się kolejna odsłona kryzysu migracyjnego, grożąca ryzykiem poważnej eskalacji. Ponad 3 tys. migrantów, którzy najpierw koczowali przy granicy „pod opieką” białoruskich służb w poniedziałek przemieściło się, również pod ich nadzorem, bezpośrednio na teren przejścia granicznego w Bruzgach. Przejścia graniczne to jedne z najbardziej chronionych miejsc w kraju i wejście na ich teren przypadkowych osób bez niezbędnych dokumentów było nie do pomyślenia jeszcze kilka miesięcy temu.
Minister obrony Polski nazwał działania Białorusi „operacją propagandową zaplanowaną przez białoruski reżim”. W Bruzgach migranci gromadzili się, siedzieli na ziemi, rozkładali namioty, demontowali ogrodzenia. Obok, nie reagując, stali białoruscy funkcjonariusze.
Od rana towarzyszyły im media białoruskie i rosyjskie, które podkreślały, że sytuacja jest „dramatyczna”, obwiniając Polskę o „nieludzkie metody”, „wystawienie policji i wojska przeciwko kobietom i dzieciom” i o to, że migranci „chcą tylko spokojnie przejść do Niemiec”, a Polska ich nie wpuszcza.
„Marsz imigrantów” z obozowiska do przejścia granicznego rozpoczął się w poniedziałek dokładnie w tym samym czasie, gdy w Brukseli ministrowie spraw zagranicznych państw członkowskich podjęli decyzję w sprawie kryteriów nowych sankcji wobec Mińska, właśnie za wywołanie kryzysu migracyjnego. Alaksandr Łukaszenka zapowiedział, że odpowie na nie ostro i „nie będzie żartować”.
Great helicopter footage to get the full context of what's going on in Kuznica-Bruzgi. One can see a large crowd at the checkpoint, smaller groups burning fires next to them, Belarusian military vehicles parked behind, and a massive abandoned camp a little further away. pic.twitter.com/1Rew4Y8nmJ
— Tadeusz Giczan (@TadeuszGiczan) November 15, 2021