Rosyjskie media pokazują Czeczenów, którzy przybyli do Mariupola „z pomocą humanitarną”. Ekspert ds. wschodnich Michał Marek demaskuje zaś, że ukazane na filmie produkty zostały wyprodukowane na Ukrainie. To nie pierwszy przykład prymitywnej propagandy kadyrowców.
Wyprodukowano kolejną propagandówkę, która natychmiast obiegła rosyjskie media. Krótkie nagranie ukazuje kadyrowców, wypakowujących z pojazdu produkty pierwszej potrzeby. Pod koniec filmu pojawiają się cywile, chwytający po jedzenie i picie. Wychodzą oni z bloku, który zdołał ustać w obliczu gradu rosyjskich pocisków, choć na tym samym nagraniu widoczne są też zbombardowane blokowiska. Wszystko to w rytm podniosłej melodii.
Zdemaskowanie prawdziwych intencji nagrania nie trwało długo. Jak pisze ekspert ds. wschodnich i propagandy Michał Marek, wsparcie widoczne na filmie zostało wyprodukowane na Ukrainie.
1/2 #Rosja materiał #propaganda ukazujący "przybyłą z Czeczeni" pomoc humanitarną rozdawaną ludności Mariupola. Rzecz jednak w tym, iż wsparcie od R.Kadyrowa i jego matki została wyprodukowana na #Ukraina... pic.twitter.com/E50YjsjFSm
— Michał Marek (@mic_marek) April 3, 2022
Załącza stopklatki z filmu. Widać na nich etykiety produktów w języku ukraińskim. Marek sugeruje, że „przekazane rzeczy zostały prawdopodobnie wykradzione z ukraińskich transportów humanitarnych lub zostały zrabowane w okolicznych sklepach”.
2/2 Przekazane rzeczy zostały prawdopodobnie wykradzione z ukrainskich transportów humanitarnych lub zostały zrabowane w okolicznych sklepach.
— Michał Marek (@mic_marek) April 3, 2022
Źródło: https://t.co/Drx9hx4IDF pic.twitter.com/L7Fq2LufUB
O ile rosyjska propaganda ma łatkę złudnie profesjonalnej, o tyle jej czeczeńscy naśladowcy muszą się jeszcze wiele nauczyć. Pod koniec lutego przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow wezwał największych europejskich przywódców do wycofania się z sankcji nałożonych na Rosję. W wypowiedzi na Telegramie groził, że daje czas na wycofanie się z sankcji do... 31 lutego.
Kadyrow ośmieszył się też pod koniec marca. Opublikowano wówczas zdjęcie czeczeńskiego dyktatora, zrobione podczas modlitwy na stacji benzynowej „Pulsar” koncernu Rosnieft. Miał to być dowód na to, że przywódca czeczeńskich bojowników nadal przebywa na Ukrainie. Agencja UNIAN natychmiast zdementowała, że na Ukrainie nie ma ani jednej stacji Rosnieftu.