Podczas przemówienia prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego padły absolutnie historyczne słowa o tragedii w Smoleńsku z 2010 r. Przyjęto je owacyjnie. Uczestniczący w uroczystości Tomasz Sakiewicz przekazał, że wśród VIP-ów oklaskami tych słów nie przyjęły jedynie trzy osoby. Patrząc na nazwiska, nie ma w tym niespodzianki...
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w swoim wystąpieniu mówił o rosyjskich zbrodniach - wspomniał o Bykowni, Katyniu i Smoleńsku. "Im więcej wolności będziemy mieli, tym więcej gwarancji będzie dla sprawiedliwości. Tym więcej gwarancji, tego, ze nasz wspólny wróg będzie odpowiadał za Bykownię, Buczę, Katyń i Smoleńsk" - oświadczył prezydent Ukrainy.
To niezwykle mocne słowa, pokazujące, w jaki sposób ukraiński przywódca traktuje niezwykle trudne w polskiej historii wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku.
Po tych słowach Wołodymyra Zełenskiego rozległy się gromkie brawa. Jednak - jak się okazało - nie wszyscy owacyjnie przyjęli historyczne przemówienie, w którym padło nawiązanie do tragedii Smoleńskiej.
- Przy słowach o Katyniu i Smoleńsku tylko Tusk, Klich i Bielecki nie klaskali - przekazał uczestniczący w wydarzeniu redaktor naczelny "Gazety Polskiej", Tomasz Sakiewicz, który znajdował się niedaleko tej wspomnianej trójki. To wiele wyjaśnia...
Podobną obserwację odnotował Antoni Macierewicz, były szef MON.
- Tusk był ponury, przeżywał tę wypowiedź, jakby była skierowana przeciwko niemu, a przecież była ona skierowana przeciwko Putinowi - mówił w TV Republika marszałek Senior.