Niedzielne wybory w Katalonii wygrała Partia Socjalistów Katalonii (PSC), zdobywając 42 mandaty w 135-osobowym parlamencie. Wcześniej ugrupowanie sfederowane z hiszpańskimi socjalistami (PSOE) premiera Pedro Sancheza miało 33 posłów.
Prawdopodobnym premierem Katalonii zostanie przewodniczący PSC Salvador Illa, który swoją pozycję w polityce umocnił jako minister zdrowia Hiszpanii w okresie pandemii koronawirusa.
"Katalonia wybrała dziś swoją nową drogę"
– powiedział w wieczornym wystąpieniu Illa, nawiązując do okresu ostatnich 14 lat, podczas którego regionalny parlament był zdominowany przez posłów z ugrupowań popierających secesję.
Na drugim miejscu uplasowała się kierowana przez Carlesa Puigdemonta partia separatystyczna Razem dla Katalonii (Junts), która z 35 miejscami w izbie zwiększyła swój stan posiadania o trzy mandaty.
Największym przegranym wyborów jest Republikańska Lewica Katalonii (ERC), która dotychczas sprawowała w regionie władzę w ramach gabinetu kierowanego przez Pere'a Aragonesa. Separatystyczne ugrupowanie, które w 2021 r. zwyciężyło w regionalnych wyborach tym razem zajęło trzecie miejsce, zapewniając sobie jedynie 20 mandatów, czyli o 13 mniej niż dotychczas.
Hiszpańscy politolodzy zgodnie twierdzą, że wyniki niedzielnych wyborów, w których wzięło udział blisko 58 proc. uprawnionych do głosowania, nie ułatwiają PSC sformowania nowego rządu Katalonii.
Według komentatorów TVE najbardziej możliwym scenariuszem jest utworzenie koalicji ugrupowań centrolewicowych. Obok katalońskich socjalistów i ERC znalazłby się w niej blok wyborczy Comuns Sumar, który w niedzielę zapewnił sobie sześć mandatów.
Mało prawdopodobne jest utworzenie gabinetu ugrupowań separatystycznych. Nawet gdyby do Junts i ERC przyłączyła się Kandydatura Jedności Ludowej (CUP), mająca 4 posłów, zwolennicy secesji Katalonii nie mogliby liczyć na przewagę w parlamencie.