Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała o cyberataku na dużą skalę, w wyniku którego doszło do włamania do systemów komputerowych ponad 100 instytucji wojskowych i państwowych na zachodniej Ukrainie. Z najnowszych informacji wynika także, że hakerzy w wyniku swoich działań wykradli „znaczne ilości danych”. Ukraińskie służby nie mają wątpliwości, że za atakiem stoi Kreml.
Sprawa jest niezwykle poważna, bowiem Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przyznaje otwarcie, że wykradzione informacje mogą zostać wykorzystane przez Rosję do szkodzenia bezpieczeństwu narodowemu Ukrainy.
Jak wynika z informacji portalu Ukraińska Prawda, powołującego się na SBU, łupem hakerów padły bazy danych różnych instytucji państwowych i wojskowych w obwodzie lwowskim. Kradzieży dokonali pracownicy pewnej firmy, którzy - wykonując zadania w tych instytucjach - instalowali zabronione na Ukrainie programy, służące do kopiowania informacji.
Wykorzystanie tych złośliwych programów umożliwiło przestępcom (...) uzyskanie dostępu do systemów informacyjno-telekomunikacyjnych ponad 100 instytucji państwowych i wojskowych, przedsiębiorstw i organizacji
- informuje Służba Bezpieczeństwa Ukrainy.
Ustalono, że złośliwe oprogramowanie „Parus” i „Afinia” jest rozpowszechniane i odnawiane z serwerów, znajdujących się na terytorium Federacji Rosyjskiej.
W sprawie kradzieży danych wszczęto na Ukrainie śledztwo. Według SBU sprawdzana jest m.in. wersja o sprzedaży bezprawnie skopiowanych danych służbom specjalnym Rosji.