PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Grochmalski: Jak Bruksela i Niemcy eskalują napięcia polsko-ukraińskie

Walka rolników w Polsce i Europie toczy się o powstrzymanie szalonych planów UE, które są zabójcze dla przyszłości kontynentu. Z kolei Niemcy wykorzystują ukraińską wojnę do spacyfikowania Polski i Ukrainy, w imię strategicznych interesów z Rosją. Temu celowi służy też, sprowokowany przez Brukselę, na życzenie Berlina, konflikt związany z nieograniczonym importem rolnym z Ukrainy, który w krótkim czasie ma doprowadzić do zagłady polskiej wsi - pisze Piotr Grochmalski w "Gazecie Polskiej".

Władimir Putin i Olaf Scholz
Władimir Putin i Olaf Scholz
Kremlin.ru, CC BY 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by/4.0> - Wikimedia Commons

Gdy słabnie strumień zachodniego militarnego wsparcia dla Ukrainy, Rada Unii Europejskiej, w wyniku zdumiewającej opieszałości Niemiec, doznała spektakularnej klęski. Zamiast zagwarantowanych porozumieniem z 20 marca 2023 roku miliona sztuk amunicji 155 mm, Ukraina dostała do 1 lutego 2024 roku zaledwie 330 tys. Tę katastrofę, która przesądziła o przegranej Ukrainy pod Awdijiwką i dramatycznej sytuacji na froncie, Unia ukazała jako swój wielki organizacyjny sukces. W tle tej błazenady odbywał się, od początku inwazji Rosji na Ukrainę, inny spektakl, w którym główną rolę odgrywała 28-osobowa Rada UE, kierowana przez Ursulę von der Leyen. Pod presją szalejących Niemiec, które postanowiły narzucić UE niemiecką Energiewende, transformację energetyczną opartą na odnawialnych źródłach energii, od 2019 roku ogarnęła UE zielona gorączka forsowana przez neobolszewickie ugrupowania, dominujące wówczas w instytucjach unijnych. W ramach przyjętej ideologii Europejskiego Zielonego Ładu do 2050 roku Europa miała się stać pierwszym kontynentem neutralnym dla klimatu, a już do 2030 roku miały być zasadzone 3 mld nowych drzew. Jako żywo przypominało to ambitne plany Chruszczowa, aby obsiać stepy kazachskie kukurydzą, co zakończyło się gigantyczną katastrofą ekologiczną i wyjałowieniem milionów hektarów ziemi.

Tym razem Europejski Zielony Ład miał w przyspieszonym tempie zniszczyć rolników, spacyfikować ich. Z uwagi na to, iż stanowili oni najbardziej tradycyjną grupę w europejskich państwach, nadal wrażliwą na historyczne tradycje i tożsamość kulturową Europy, ten plan miał pomóc brukselsko-berlińskim planistom w budowie nowej, niemieckiej Unii. Napaść Rosji na Ukrainę nie tylko nie zatrzymała tego szaleństwa, lecz także sprawiła, że w głowach neobolszewików pojawiła się wizja, aby wykorzystać tę sytuację. Największy problem stanowiła Warszawa. Co gorsza, wojna radykalnie zwiększyła jej znaczenie w NATO, a tym samym w UE. Kontynentalny środek ciężkości zaczął się przesuwać w stronę Europy Środkowej, a także Trójmorza. Groziło to katastrofą planów Berlina. W interesie Niemiec jest bowiem maksymalne osłabienie relacji polsko-ukraińskich. Taka stabilna geostrategiczna oś Warszawa–Kijów mogła doprowadzić do nowej architektury europejskiego bezpieczeństwa. Byłby to koniec dla historycznych planów Berlina stworzenia, wspólnie z Rosją, nowego władztwa nad Eurazją.

Szalony, geopolityczny plan

Jacek Saryusz-Wolski, jeden z najlepszych na świecie znawców problematyki UE, nie ma wątpliwości, o co toczy się gra. Jak stwierdził 27 lutego 2024 roku:

„Jeśli nie zrozumiemy geopolitycznego wymiaru sytuacji – że polityka Komisji Europejskiej w sprawie importu rolnego z Ukrainy, naruszająca od początku podstawowe zasady Wspólnej Polityki Rolnej, polegające na chronieniu i oddzieleniu unijnego rynku rolnego od rynków zewnętrznych poprzez system »śluz« (mająca zresztą w założeniu czasowo ograniczone trwanie i wbudowane »bezpieczniki«), jest realizowana na geopolityczne zamówienie Niemiec oraz w interesie Rosji po to, żeby skłócić Polskę i Ukrainę oraz rozbić ich sojusz – to nic nie zrozumiemy”.

Saryusz-Wolski podkreśla, iż szerokie otwarcie granicy dla rolnictwa ukraińskiego, którego ziemie uprawne łącznie dorównują areałowi Francji (potęgi rolniczej w UE) i Polski, „to tak, jakby otworzyć śluzę między dwoma jeziorami o radykalnie różnym poziomie luster wody i kibicować temu, jak woda zalewa przybrzeżne, jak Polska, tereny. Udział w tym przedsięwzięciu biorą ukraińskie ślepe kompradorskie elity, a korzyści geopolityczne odnosi wiecznie żywy sojusz niemiecko-rosyjski. To wszystko było do przewidzenia, pomagać Ukrainie można w inny, niedestrukcyjny sposób, ale na to potrzebne byłyby wola i zachodnioeuropejskie pieniądze. Zdecydowano się, świadomie, zrobić to taniej oraz za jednym zamachem osiągnąć cel geopolityczny, kosztem Polski i Trójmorza, które są solą w oku Niemiec i Rosji. To zamierzony cel geopolityczny, służący Niemcom, Rosji oraz długofalowemu megaplanowi: budowy unijnego superpaństwa pod niemiecką hegemonią, związanego sojuszem z Rosją, zdystansowanego do USA, czemu Polska i Trójmorze przeszkadzają. Ten cel to stworzenie euroazjatyckiej przestrzeni geopolitycznej od Lizbony do Władywostoku, która jak imadło, w tektonicznym uścisku, podporządkuje, w ramach ustalonych stref wpływów (vide pakt Ribbentrop–Mołotow i Jałta), kraje Europy Środkowo-Wschodniej położone między Niemcami i Rosją. Operacja »import rolny z Ukrainy« to tylko jeden z wielu instrumentów realizacji tego złowieszczego geopolitycznego megaplanu”. 

Doskonale rozumie to Donald Tusk, reprezentant interesów Niemiec w Warszawie. Za Merkel pacyfikował w Brukseli Wielką Brytanię i Grecję. A teraz ma czuwać nad realizacją niemieckich interesów w Polsce i ma usuwać ewentualne przeszkody, wsparty niemieckim walcem propagandowym.

Prowokacja Berlina

Po ofensywie dyplomatycznej Polski w styczniu 2023 roku Scholz przyparty do muru, musiał zgodzić się na dostawy leopardów dla Ukrainy. Niemcy robili jednak wszystko, aby wyhamować wsparcie dla Kijowa i dać szansę Putinowi na odbudowywanie zmasakrowanych formacji. A jednak to przyspiesza intrygi Berlina. Moment kluczowy zapadł 14 maja 2023 roku, gdy Zełenski przybył z pierwszą po wybuchu wojny wizytą do Berlina. Akurat 2 maja, pod presją Polski, Bułgarii, Węgier, Rumunii i Słowacji, Komisja Europejska zgodziła się na wprowadzenie tymczasowego zakazu importu ukraińskiego zboża. Zarówno dla Niemiec, jak i dla Rosji ogromnego znaczenia nabierało osłabienie pozycji Polski. Scholz kiedyś, jako wicekanclerz w ekipie Angeli Merkel, próbował użyć ogromnej łapówki, aby przekonać rząd Trumpa do wycofania weta w sprawie Nord Stream 2. Jego oferta została wówczas odrzucona. W Berlinie, podczas rozmów w cztery oczy z Zełenskim, musiał przekonać go, że Ukrainie potrzebne będzie finansowe wsparcie, jeśli chce dalej prowadzić wojnę. Przekonywał, że Polska zachowała się fatalnie. I może on liczyć tylko na Scholza. Niemiecki kanclerz zagwarantuje mu ocean pieniędzy i prostą drogę do przyjęcia do UE w zamian za zdradę Polski. Dla Berlina obalenie rządu PiS oznaczało ogromne korzyści geopolityczne i biznesowe.

Wówczas do akcji wszedł Putin. 17 lipca 2023 roku ogłosił wycofanie się Rosji ze sponsorowanej przez ONZ inicjatywy na rzecz transportu Morzem Czarnym zbóż ukraińskich i rosyjskich. Moskwa zaczęła blokadę ukraińskich portów. Radykalnie wzrosło znaczenie szlaków lądowych. Ale Unia zamiast stworzyć propozycję wsparcia finansowego dla Polski i korytarze transportowe do przewozu zboża do portów bałtyckich, poszła na starcie.

Uderzenie nastąpiło w kluczowym momencie kampanii wyborczej. W wyniku zakulisowej gry Unia Europejska 15 września zadecydowała, że nie przedłuży embarga na import ukraińskiego zboża. Scholz wiedział, że to zmusi te państwa do wprowadzenia jednostronnych zakazów.

Samobójstwo Zełenskiego?

Dało to formalny pretekst Wołodymyrowi Zełenskiemu do odegrania farsy. Jej sceneria została dobrze przemyślana. Występując w debacie generalnej na 78. sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku, stwierdził, iż jego kraj ciężko pracuje „nad zachowaniem szlaków lądowych dla eksportu zboża”. Dodał przy tym, iż „niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem. Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora”.

Było to jak zdetonowanie ładunku nuklearnego. Zełenski w jakimś sensie zrównał Polskę, najbardziej dotąd sprawdzonego swego sojusznika i przyjaciela w skali pomocy militarnej i humanitarnej, z putinowską Rosją! Aby nie było żadnych wątpliwości, Zełenski złożył też deklarację o potrzebie stałej obecności Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa. Dopuścił się też czynu, który miał jeszcze wzmocnić wymowę tego przedstawienia. Ostentacyjnie wyszedł w trakcie wystąpienia prezydenta Dudy na forum ONZ. Opuścił też, równie widowiskowo, salę w trakcie posiedzenia Rady Bezpieczeństwa, przed wystąpieniem ambasadora Rosji. 

Roman Shryk, założyciel serwisu Durdom.in.ua, oraz Wiktor Andrusiw, były doradca szefa MSW oraz doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy, zwrócili uwagę, że ten spektakularny gest nałożył się na trwającą w Polsce kampanię wyborczą. A Oleksandr Orestowicz, były doradca prezydenta Zełenskiego, który swego czasu wypowiedział swe zdanie odnośnie do polskiej pomocy dla Ukrainy: „Gdyby nie Polska, dawno by już nas nie było” – w swych wpisach na portalach społecznościowych skwitował poczynania prezydenta i władz ukraińskich wobec Polski jako „samobójstwo”. W istocie okazało się to punktem przełomowym dla Polski i Ukrainy. Odegrało kluczową rolę w osłabieniu wizerunku PiS i zainstalowaniu przez Berlin w Warszawie polityków niemieckiej opcji. A to oznaczało, że Ukraina straciła jedynego sojusznika, który z ogromną determinacją walczył dla niej o wsparcie. Popełniła strategiczne samobójstwo, które już kosztuje ją przejęcie przez Rosję strategicznej inicjatywy na froncie.

Niemcy, w interesie Rosji, chcą skłócić Polaków i Ukraińców

Saryusz-Wolski tak skomentował ówczesną sytuację: „Zmiana stanowiska Kijowa, wojna handlowa i atak na Polskę – mówiąc wprost, prezydenta, dwóch wicepremierów, ministra Kaczki – cała rzecz wokół embarga na zboże to nic innego jak raptowna zmiana sojuszy, jakiej dokonał Kijów, przejście na stronę Niemiec, które mu coś obiecały”. Nawet rosyjskie media były zdumione skalą tej ostentacji Zełenskiego. Dziennik Lenta.ru stwierdzał, że Zełenski obwinia swojego głównego sojusznika. Portal agencji informacyjnej 1prime.ru ironizował, przypominając słowa prezydenta Ukrainy wypowiedziane w nieodległej przeszłości w Warszawie: „W przyszłości Ukraina i Polska nie będą miały granic – ani politycznych, ani gospodarczych, ani historycznych”. Rosyjska agencja podkreślała: „Polska jest w istocie węzłem logistycznym dla przemieszczania sprzętu wojskowego z krajów NATO do strefy działań specjalnych. Warszawa wysłała do Kijowa kilkaset własnych czołgów (w tym leopardy), co najmniej 100 pojazdów opancerzonych, dziesiątki tysięcy karabinów maszynowych, mnóstwo amunicji, przenośne systemy obrony powietrznej i nowoczesne haubice samobieżne. Ponadto Polska jest głównym warsztatem zajmującym się renowacją ukraińskiego sprzętu wojskowego”. A jednak Zełenski postawił na Niemcy, w których strategicznym interesie nie jest zwycięstwo Ukrainy.

Co więcej, pacyfikacja Polski spowodowała, iż strategiczna rola Warszawy radykalnie się zmniejszyła. Dla Waszyngtonu, a także dla Moskwy, fakt, iż Niemcy podporządkowały sobie Polskę, oznaczał, iż to w Berlinie podejmowane są dalsze losy dotyczące naszego państwa. Adolf Maria Bocheński w swojej głośnej pracy z 1937 roku pisał, iż jeśli po rozpadzie ZSRS powstanie suwerenna Ukraina, to istnieć będzie „brak sprzecznych interesów między Ukrainą a Niemcami”. Rękami Zełenskiego Berlin i Rosja zrealizowały swoje strategiczne interesy. 

Już w pierwszej fazie wojny, 28 kwietnia 2022 roku, sam szef rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego, Siergiej Naryszkin, rozpoczął kampanię dezinformacji. Naryszkin rzekomo ujawnił Agencji Tass ustalenia wywiadowcze, że NATO planuje użyć „sił pokojowych” do inwazji na zachodnią Ukrainę, by przyłączyć te ziemie do Polski. W materiale czytamy, że według informacji zdobytych przez Służbę Wywiadu Zagranicznego, pierwszym etapem owego „zjednoczenia” będzie wkroczenie polskich wojsk do zachodnich regionów Ukrainy pod hasłem „ochrony ich przed rosyjską agresją”.

Rzekomym ostatecznym celem tej operacji – zdaniem Naryszkina – miała być budowa „Wielkopolszczyzny”.

W maju 2022 roku do budowania owej narracji włączył się Nikołaj Patruszew, gen. KGB i były szef FSB, jeden z najważniejszych ludzi Putina, który informował 31 maja o „działaniach Polski zmierzających do przejęcia zachodnich terytoriów Ukrainy”. Aleksander Bortnikow, szef FSB, otrzymał polecenie wsparcia działań. FSB zaczęło rozpowszechniać odpowiednie fałszywki, aby wzmocnić tę narrację. 2 maja 2022 roku w obiegu pojawił się rzekomy „Rozkaz Nr 24/P3/P7” Szefa Sztabu Generalnego, gen. Rajmunda Andrzejczaka do gen. Grzegorza Grodzkiego, z którego wynikało, że rzekomo trzy jednostki Wojska Polskiego: 6. Batalion Powietrznodesantowy, 16. Batalion Powietrznodesantowy i 18. Batalion 6. Brygady Powietrznodesantowej, mają zostać doprowadzone do stanu pełnej gotowości bojowej, w celu „ochrony obiektów infrastruktury krytycznej przed rosyjską agresją w Obwodzie Lwowskim i Wołyńskim na Ukrainie”. A 28 września 2022 roku, w dniu ogłoszenia wyników pseudoreferendów na ziemiach okupowanych, zorganizowanych przez Putina, w sieci pojawiły się zdjęcia rzekomych referendalnych kart do głosowania, które zwierały pytanie o przyłączeniu obwodu lwowskiego do Polski. Medialną przestrzeń zalewała fala fejków produkowanych przez rosyjskie służby. To jednak sam Zełenski okazał się najskuteczniejszy w dokonaniu uderzenia, które stworzyło wielką wyrwę w relacjach ukraińsko-polskich. Zrobił to w imię swoich politycznych kalkulacji. Ale jak możemy być dziś krytyczni wobec Kijowa, gdy miliony z nas godzą się na niemiecką władzę nad Polską?

Tusk czeka na niemieckie instrukcje

Gdy Tusk był w totalnej opozycji, praktycznie nie było instytucji państwa polskiego, których by nie atakował. Nie miał jednak siły sprawczej i szkodził jedynie słowem. Gdy stanął na czele koalicji 13 grudnia, rozpoczął faktyczny demontaż całych obszarów strategicznie ważnych dla istnienia państwa polskiego. A gdy eksplodował bunt polskiej wsi, w oczekiwaniu na instrukcje z Berlina i Brukseli grał na czas. Za to znalazł czas na wizytę w Belinie 12 lutego, gdzie stwierdził: „W sensie formalnym, prawnym, międzynarodowym kwestia reparacji została zamknięta wiele lat temu”. Tusk jednym gestem ręki chce darować Niemcom 6220 mld zł. W długiej historii Rzeczypospolitej nie było ani jednego przywódcy, który dopuściłby się takiej gospodarczej i moralnej zbrodni wobec narodu. W środę 28 lutego prezydent Andrzej Duda jednoznacznie skomentował tę próbę zdrady stanu dokonaną przez lidera koalicji 13 grudnia. Stwierdził: „Ku mojemu zdumieniu nie tak dawno premier powiedział, że od strony prawnej i formalnej sprawa jest nieaktualna. Nie wiem, na jakiej podstawie. To wstyd, że premier wybrany w demokratycznych wyborach pozwala sobie na takie stwierdzenie”. Problem w tym, iż ci Polacy, którzy głosowali na Tuska, jedynie zaakceptowali niemieckiego kandydata. Tak to wygląda od strony Berlina. Ile wart jest polski polityk, który przekazuje takie dary Niemcom? Dotąd nikogo takiego nie było w naszych dziejach.

Jens Hovsgaard, autor książki „Szpiedzy, których przyniosło ocieplenie”, który odsłonił korupcyjne kulisy powstania Nord Stream z wykorzystaniem niemieckiej i rosyjskiej agentury, ostrzega, że Berlin pali się do robienia interesów z Putinem. Ten duński dziennikarz śledczy nie ma wątpliwości, że „Niemcy natychmiast powrócą do robienia interesów z Rosją, jeśli tylko będzie to możliwe”. „Gdy dojdzie do rozmów pokojowych i nadejdzie pokój na Ukrainie, to następnego ranka niemieccy biznesmeni już wylądują na lotnisku w Moskwie” – uważa. A wtedy Donald Tusk, człowiek, który jeszcze tak niedawno, wspólnie z Merkel realizował reset w relacjach z Putinem, z pogodnym uśmiechem znów przybije sobie z nim żółwiki. 

 



Źródło: Gazeta Polska

Piotr Grochmalski