- Łukaszenka mógł liczyć na to, że Polska w efekcie będzie skonfliktowana z Brukselą, że zostaną wprowadzone jakieś sankcje, kary za nieprzyjmowanie "uchodźców". Tu się przeliczył, kolektywny zachód z pewnymi zastrzeżeniami, ale stanął po stronie Polski i poparł uszczelnianie granic - mówił w programie "Minęła 20" dr Maciej Pieczyński, autor książki o kulisach białoruskiej i rosyjskiej operacji propagandowej.
"Granica propagandy. Łukaszenka i Putin na wojnie hybrydowej z Polską" - to tytuł książki doktora Macieja Pieczyńskiego, która jest wnikliwą analizą systemu aktywnego kłamstwa płynącego ze strony Białorusi i Rosji. Przypomnijmy, że zaczęło się od hybrydowej akcji przeciwko Polsce z udziałem migrantów współpracujących z białoruskimi służbami. O tym autor książki mówił w programie "Minęła 20".
- Pomysł Łukaszenki na ten kryzys nie był najgłupszy. Uderzał w tony bliskie sercu ludzi w Polsce, ale i w Europie zachodniej - mówił dr Maciej Pieczyński, specjalista od spraw wschodnich z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Mógł liczyć na to, że Polska w efekcie będzie skonfliktowana z Brukselą, że zostaną wprowadzone jakieś sankcje, kary za nieprzyjmowanie "uchodźców". Tu się przeliczył, kolektywny zachód z pewnymi zastrzeżeniami, ale stanął po stronie Polski i poparł uszczelnianie granic.
Dr Pieczyński stwierdził, że właśnie w tym Łukaszenka poniósł porażkę, a Polska odniosła nieoczekiwane zwycięstwo, bo wiele osób liczyło, że Polska przegra.
- W Polsce niestety Łukaszenka wygrał, bo jednym z celów było skłócenie Polaków z Polakami i wywołanie kolejnego frontu wojny polsko-polskiej. Niestety, spora część polskiej opozycji stanęła, nie chcę powiedzieć wprost, że po stronie Łukaszenki i Putina, to było w pewnej koincydencji
- podkreślił naukowiec.
Gość Michała Rachonia zauważył, że decyzyjnie Europa stanęła po stronie Polski, ale wiele było głosów przeciwko naszemu krajowi, padały słowa o "rasistach, faszystach", bo "nie wpuszczają ludzi o trochę innym kolorze skóry".
- Część polskich polityków i dzienikarzy porównywało polskich strażników granicznych do SS-manów i gestapowców - przypomniał dr Pieczyński. Przypomniał casus Emila Czeczki, który był trybikiem w łukaszenkowskiej propagandzie:
To pokazuje jak absurdalna była białoruska propaganda, której wątki nie mogły trafić na podatny grunt na zachodzie, były nieracjonalne. Można sobie wyobrazić, ja w to nie wierzę i myślę, że promil jest szans, że doszło do jakiejś pojedynczej tragedii. Ale Emil Czeczko opowiadał, że ludobójstwa dokonywano na wolontariuszach. To są te absurdy, które dyskredytowały narrację Czeczki. Bo niewiele brakowało, a Czeczko stałby się bohaterem "Gazety Wyborczej", a nie tylko "Mińskiej Prawdy"...