Donald Trump udał się osobiście do stanu Georgia aby namawiać do głosowania na kandydatów prawicy w wyborach do Senatu. Ostrzegł, że lewica ponownie będzie próbowała je sfałszować. Wynik głosowania rozstrzygnie która z partii – Demokraci czy Republikanie – uzyskają większość w izbie wyższej Kongresu. - Powiem prosto, zdecydujecie o tym, czy wasze dzieci będą dorastać w socjalistycznym kraju czy w wolnym kraju – mówił do zebranych Trump.
Według przepisów stanowych w Georgii kandydat na senatora musi zdobyć 50 proc. +1 głos aby wygrać. 3 listopada nie udało się to nikomu, chociaż broniący swojego stołka Republikanin David Perdue był bardzo blisko, zdobył 49,73 proc. Oznacza to, że wybory rozstrzygną się w drugiej turze, zaplanowanej na 5 stycznia. Od ich wyniku będzie zależało bardzo wiele. Jeżeli Demokratom uda się zdobyć obydwa stołki, to będą mieli 50 miejsc w 100-osobowym Senacie, co pozwoli im rządzić – w sytuacji remisu decyduje bowiem głos wiceprezydenta, a tym prawdopodobnie zostanie Demokratka Kamala Harris.
Z powodu ogromnej stawki tych wyborów Donald Trump osobiście udał się do Georgii aby namawiać do głosowania na kandydatów Republikanów. Spotkanie wyborcze miało miejsce w sobotę wieczorem w mieście Valdosta. W jego trakcie Trump przypomniał o tym jak wysoka jest stawka. „Powiem prosto, zdecydujecie o tym, czy wasze dzieci będą dorastać w socjalistycznym kraju czy w wolnym kraju” - stwierdził - „Socjalizm to dla tych ludzi dopiero początek. Chcą wprowadzić komunistyczny rząd”. Stwierdził również, nie bez racji, że kandydaci Demokratów, Jon Ossoff i Raphael Warnock to „dwóch najbardziej ekstremalnych, skrajnie lewicowych kandydatów w historii”.
Trump ku zaskoczeniu wielu osób przegrał w tym roku prawicową Georgię minimalną liczbą głosów. Przy okazji pojawiły się liczne doniesienia o nieprawidłowościach wyborczych. Ostatnio bardzo głośno zrobiło się na przykład o nagraniu z kamer bezpieczeństwa z jednej z komisji wyborczych na którym widać jak jej lewicowa przewodnicząca po wyproszeniu mężów zaufania wyciąga spod stołu walizkę, w której rzekomo znajdowały się kolejne głosy. Republikanie od dnia wyborów ostro krytykują republikańskie władze stanu o to, że dopuściły do takich incydentów i nie robią wystarczająco dużo aby wyjaśnić wątpliwości – chociażby nie zgadzają się na audyt podpisów na listach wyborczych.
[polecam: https://niezalezna.pl/363306-jak-joe-biden-podbil-prawicowa-georgie-mogl-mu-w-tym-pomoc-tworca-facebooka]
Trump po raz kolejny podkreślił, że jego zdaniem wybory w Georgii były sfałszowane – i że lewica sfałszuje także te do Senatu. „Jeśli druga strona da radę ukraść wybory do Senatu, będziemy mieli totalną socjalistyczną kontrolę jednej partii” - ostrzegł - „i wszystko, na czym wam zależy – cała wasza filozofia – zniknie”. Wielu komentatorów uznało te słowa za przyznanie, że nie ma już szans na odwrócenie wyniku wyborów prezydenckich w tym stanie, chociaż kampania Trumpa dzień wcześniej złożyła kolejny pozew wyborczy.
Obawy Trumpa nie są pozbawione podstaw. Już teraz doszło do wielu prób oszustw wyborczych. Najpopularniejszą ich formą są fikcyjne przeprowadzki do Georgii w celu oddania głosu. Władze stanu od dłuższego czasu ostrzegają, że takie działanie jest u nich przestępstwem, które może się wiązać z karą dziesięciu lat więzienia. Pojawiły się też doniesienia o wyłudzaniu głosów korespondencyjnych, rejestrowaniu martwych osób na listach wyborczych etc. Biuro sekretarza stanu w tej chwili prowadzi śledztwa w sprawie co najmniej ćwierć tysiąca naruszeń prawa wyborczego, chociaż nie wiadomo ile z tych spraw dotyczy wyborów prezydenckich a ile senackich.
Wielu Republikanów obawia się jednak, że sekretarz stanu Brad Raffensperger, który odpowiada za bezpieczeństwo wyborów, nie da rady go dopilnować. Jak na razie pomimo licznych wątpliwości twierdzi, że podczas wyborów prezydenckich nie doszło do żadnych nieprawidłowości. Nie zgadza się także na przeprowadzenie audytu prawdziwości podpisów na listach wyborczych, chociaż kampania Trumpa prosiła go o to już pięć razy i poparł ją gubernator Brian Kemp. Coraz więcej Republikanów oskarża Raffenspergera o to, że dla świętego spokoju aktywnie sabotuje próby wyjaśnienia „cudów nad urnami”.
Podczas spotkania w Georgii Trump stwierdził, że gubernator Kemp i reszta stanowych Republikanów mogliby z łatwością wyjaśnić te nieprawidłowości, ale boją się Stacey Abrams. Abrams startowała w wyborach na gubernatora w 2018 roku. Przed tymi wyborami Kemp był sekretarzem stanu i jego biuro anulowało wiele podejrzanych rejestracji na listach wyborczych. Kiedy Abrams przegrała z nim wybory zarzuciła mu, że anulował rejestrację głównie czarnoskórych aby pozbawić ją głosów. Ostatecznie nie złożyła protestu wyborczego w tej sprawie ale założyła organizację pozarządową, której celem jest walka z rzekomym pozbawianiem prawa do głosu. Przegrane wybory sprawiły również, że Abrams stała się bardzo ważnym politykiem w Partii Demokratycznej, spekulowano nawet, że Biden zaproponuje jej zostanie wiceprezydentem.
Trump stwierdził, że najlepszym lekarstwem na próby kolejnego oszustwa jest rekordowa frekwencja wśród wyborców prawicy. „Odpowiedzią na oszustwo wyborcze Demokratów nie jest pozostanie w domu – tego chciałaby Pelosi