Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Dlaczego runął wiadukt w Genui? „Dzisiaj taka konstrukcja byłaby już niedopuszczalna”

Bilans ofiar wtorkowego zawalenia się mostu na autostradzie w Genui na północy Włoch jest dotąd nieznany. Póki co potwierdzono śmierć 38 osób, ale istnieją obawy, że pod gruzami konstrukcji są jeszcze ludzie w zmiażdżonych samochodach. Co było przyczyną tragedii? – Do katastrofy przyczyniły się okoliczności trwające wiele lat. Wiadukt był tak skonstruowany, że awaria jednego elementu powoduje cały łańcuch awarii, w efekcie zawalenie się całej konstrukcji – ocenił dla niezalezna.pl Roman Sacha, architekt z Krakowa.

twitter.com/screenshot

Oddany do użytku w 1967 r. wysoki most autostrady A10 długości prawie 1200 m zawalił się we wtorek o godzinie 11:50 w trakcie gwałtownej ulewy nad miastem. Świadkowie zdarzenia relacjonowali, że wszystko zaczęło się od tego, jak piorun uderzył w filar wiaduktu.

Z wysokości 100 m runął środkowy, długi odcinek drogi, pociągając za sobą ok. 30 samochodów i trzy ciężarówki. Wiele z tych pojazdów zostało doszczętnie zmiażdżonych.

Ratownicy i strażacy drugą dobę nieprzerwanie przeczesują rumowisko w poszukiwaniu zaginionych. Ich dokładna liczba również nie jest znana. Ekipy ratunkowe nie wykluczają, że może ich być dużo, bo wciąż w gruzach zasypanych jest wiele samochodów.

Architekt z wieloletnim doświadczeniem  specjalnie dla czytelników niezalezna.pl opisał prawdopodobne przyczyny zawalenia się konstrukcji.

Według Romana Sachy „w betonowych filarach wiaduktu nie było klasycznego zbrojenia stalowego, jakie znamy z każdej przeciętnej budowy, np. w postaci prętów żebrowanych”.

To był tak zwany strunobeton. Struny stalowe (czyli wstępnie naprężone cięgna stalowe) umieszczone w betonie (widoczne są na zdjęciach) były bardzo mocno skorodowane, osłabione, miały zmniejszone przekroje. Były już na granicy wytrzymałości

– komentuje dla naszego portalu architekt.

Do katastrofy przyczynił się bardzo intensywny ruch samochodowy, który spowodował liczne pęknięcia betonu i „udostępnił” cięgna dla działania soli (bliskość morza, korozja) i prawdopodobnie siarki (strefa przemysłowa, kwaśny deszcz). Tym bardziej że – jak widać na zdjęciach – główne cięgna przebiegały tuż pod powierzchnią spękanego betonu

- uważa architekt.

Jak ocenia nasz rozmówca "korozja cięgien jest widoczna na wielu fotografiach sprzed zawalenia się wiaduktu, w postaci rdzawych wykwitów, które przeniknęły przez beton".

W tym dniu była ogromna ulewa. Beton stary (porowaty) i spękany gwałtownie wchłonął wodę i znacznie powiększył swój ciężar, co dodatkowo obciążyło cięgna. Gdy uderzył piorun, ładunek elektryczny przepłynął przez cięgna w kierunku ziemi i przepalił jedno lub kilka z nich. Przedostał się do nich bardzo łatwo, bo wszystko było mokre, beton spękany a cięgna – położone tuż pod powierzchnią zewnętrzną betonu. Wszystko runęło, bo wiadukt był tak skonstruowany, że awaria jednego elementu powoduje cały łańcuch awarii i w końcu zawalenie się całej konstrukcji. Zagłada nastąpiła w ułamku sekundy - ale przyczyniły się do niej okoliczności trwające wiele lat

– podkreślił Roman Sacha.

Dzisiaj taka konstrukcja byłaby już niedopuszczalna – dodał.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Włochy #Genui #wiadukt w Genui #zawalenie #katastrofa #ofiary #droga #autostrada #A10

Michał Gradus