Jak komisje śledcze zdemaskowały głupotę polityków od ośmiu gwiazdek Czytaj więcej w GP!

Co naprawdę oznacza traktat Niemiec i Francji? „Berlin i Paryż nie chcą oddać Unii”

Podpisany przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel i prezydenta Francji Emmanuela Macron traktat o współpracy między obu państwami wywołał spore poruszenie zarówno w mediach, jak i w świecie polityki. Eurodeputowani z Polski nie mają najmniejszych wątpliwości, że traktat w takiej postaci jest pierwszym efektem nadciągającego Brexitu. Jeśli chodzi o geopolityczne skutki tego dokumentu, europosłowie nie są już tacy zgodni.

Angela Merkel i Emmanuel Macron
Angela Merkel i Emmanuel Macron
Aleksiej Witwicki/Gazeta Polska

Co ciekawe, eurodeputowani PO i PiS zgadzają się zasadniczo, że podpisany w Akwizgranie traktat o współpracy Francji i Niemiec jest namacalnym efektem zbliżającego się Brexitu. O ile jednak według polityków Prawa i Sprawiedliwości kierunek, jaki on wyznacza, jest jednak zły, politycy Platformy Obywatelskiej twierdzą, że podpisany przez Merkel i Macrona traktat... wskazuje na pozytywny sygnał dla Europy.

Podpisany przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel i prezydenta Francji Emmanuela Macron traktat o współpracy między obu państwami zapowiada m.in. intensyfikację współdziałania w polityce zagranicznej, obrony czy bezpieczeństwa.

Z jednej strony jest to kontynuacja tego, co zostało podpisane 56 lat temu przez prezydenta Francji Charles'a de Gaulle'a i kanclerza Republiki Federalnej Niemiec Konrada Adenauera. Tak się składa, że traktat elizejski jest moim rówieśnikiem. Z drugiej strony niestety jest to spektakularny pierwszy efekt brexitu, kiedy odejście, na razie jeszcze nieformalne, ale politycznie już faktyczne, powoduje zacieśnienie duopolu niemiecko-francuskiego.
- tłumaczy europoseł PiS Ryszard Czarnecki.

Jego zdaniem w efekcie ma dojść do „zwiększenia siły niemiecko-francuskiej lokomotywy, która usiłuje wprowadzić UE na tory federalistyczne”.

Czarnecki podkreśla, że Wielka Brytania z kolei wspierana przez Polskę i inne kraje wolała, żeby UE poruszała się po torze do Europy ojczyzn i narodów.

To jest sygnał dla UE, że mimo wiosny ludów, mimo ofensywy sił eurorealistycznych, eurosceptycznych, konserwatywnych, Berlin i Paryż zwierają szyki i nie chcą oddać UE tym siłom, które doszły do władzy w Austrii, Włoszech, czy w jakiejś mierze w Czechach, na Węgrzech, czy w Polsce.
- wyjaśnia Czarnecki.

Jego zdaniem ze strony Francji i Niemiec mamy do czynienia z próbą ucieczki do przodu. Polityk PiS jest zdania, że liderzy tych krajów, widząc nastroje eurorealizmu i niechęci do UE, postanowili „zagrać va banque” i pokazać, że receptą na te tendencje ma być hasło „więcej Europy w Europie”.

Wydaje się to bardzo ryzykowne, ale mają prawo tak scenariusze na przyszłość uładzać. Pytanie, czy nie zmieni się to po wyborach w tych krajach.
- zauważa europoseł.

O ile co do oceny przyczyny podpisania traktatu z Ryszardem Czarnecki zgadza się eurodeputowany PO Dariusz Rosati, o tyle narracja Platformy odnosząca się do oceny jego skutków, jest już radykalnie inna.

Wydaje się, że jest wola po obu stronach, Francji i Niemiec, żeby w przededniu Brexitu, w obliczu odśrodkowych tendencji, które się pojawiają w Europie Centralnej, czy we Włoszech, wypuścić taki sygnał polityczny, który pokaże, że przywództwo europejskie jest w pewnych rękach, że współpraca powinna być zacieśniana. Ten traktat ma pokazać, że Europa się trzyma razem i nie dezintegruje się pomimo wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i tych wszystkich odśrodkowych ruchów.
- twierdzi Rosati.

 

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

#Niemcy #Francja #traktat #Emmanuel Macron #Angela Merkel

redakcja