Szef MSW Belgii Jan Jambon odpierał dziś zarzuty o rasizm wysuwane pod adresem jego partii, Nowego Sojuszu Flamandzkiego. Wszystko z powodu wypowiedzi lidera ugrupowania, burmistrza Antwerpii, Barta De Wevera, który stwierdził tylko to, że... społeczność muzułmańska wywołała w Belgii napięcie.
De Wever w wywiadzie dla flamandzkiego tygodnika "De Zondag" powiedział, że społeczność muzułmańska w Belgii wywołała "napięcie", próbując uzyskać miejsce dla islamu w sferze publicznej.
- (Ortodoksyjni Żydzi) przywiązują także dużą wagę do zewnętrznych symboli religijnych, ale akceptują konsekwencje. (...) Unikają konfliktów. Taka jest różnica. Muzułmanie chcą być w przestrzeni publicznej, w edukacji, z ich zewnętrznymi symbolami religijnymi. To powoduje napięcie
- powiedział De Wever.
Oskarżył również lewicę o hipokryzję.
- Ci sami lewicowcy, którzy palili biustonosze w maju 1968 roku, teraz uważają zasłanianie twarzy za symbol równości
- powiedział.
- Uważam, że to dziwne. Ludzie chcą zniszczyć chrześcijaństwo, ale akceptują wszystko, jeśli chodzi o islam. Ja to nazywam uległością
- dodał.
Komentarze de Wevera wywołały ostrą reakcję członka Partii Socjalistycznej (PS) i burmistrza Charleroi Paula Magnette'a. W wywiadzie dla radia RTL-TVi powiedział on, że "stereotypowy dyskurs de Wevera jest formą rasizmu".
Zarzuty te odparł dziś Jambon.
- W Nowym Sojuszu Flamandzkim nikt nie jest rasistą
- zaznaczył.
Brukselski portal "Politico" podaje, że De Wever zabiega o reelekcję na stanowisko burmistrza Antwerpii w wyborach, które odbędą się w październiku. Znaczną część populacji tego miasta stanowią ortodoksyjni Żydzi i muzułmanie.