Cztery osoby, w tym trójka dzieci poniżej dziesiątego roku życia, zginęły w środę rano w pożarze samochodu na przedmieściach Brisbane we wschodniej Australii. Jedna osoba jest ciężko ranna. "Pojazd mógł zostać celowo podpalony" - podała brytyjska stacja BBC.
Jak podają australijskie media, ofiary to ojciec i trójka jego dzieci. Cytowani świadkowie wspominają o kilku silnych eksplozjach, których dźwięk przypominał wybuch butli z gazem. Okoliczni mieszkańcy i przybyłe na miejsce służby ratunkowe zastali samochód całkowicie zajęty przez płomienie, nie byli w stanie pomóc czwórce uwięzionych w nim osób.
Dziennik "The Australian" przytacza wypowiedź świadka zdarzenia, który widział jak z płonącego samochodu wyskoczyła kobieta krzycząca "on oblał mnie benzyną". Według publicznej telewizji SBS była to matka i żona ofiar. Doznała rozległych poparzeń i przebywa w szpitalu w stanie krytycznym.
Ratownicy medyczni udzielili także pomocy przechodniowi, który próbował ratować ludzi w płonącym samochodzie. Ma on poparzoną twarz i został przewieziony do szpitala.
Media spekulują, że tragedia mogła być spowodowana problemami rodzinnymi pary, która od niedawna żyła w separacji i spierała się o prawa do opieki nad dziećmi.
Władze na razie nie potwierdziły tej wersji.
Nie ustalono jeszcze jak doszło do tego pożaru, więc dla nas nazywanie tego samobójstwem rozszerzonym lub tragicznym wypadkiem jest na tym etapie niewłaściwe
- powiedział dziennikarzom Mark Thompson z lokalnej policji.
To jedno z najbardziej przerażających wydarzeń jakie widziałem
- dodał.