Jak wygląda relokacja uchodźców w praktyce doskonale pokazuje przykład Litwy. Z kilkuset migrantów z Syrii, Iraku oraz Erytrei, którzy trafili do naszych sąsiadów, większość szybko postanowiła uciec...
W przyszłym tygodniu litewski minister spraw wewnętrznych będzie rozmawiał z przedstawicielami Unii Europejskiej odnośnie relokacji 796 uchodźców, którzy przebywają tymczasowo we Włoszech, Grecji i Turcji.
Tymczasem portal „Lietuvos žinios” informuje, że chociaż pod koniec roku UE nakazała przyjąć Litwie ponad tysiąc uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki, to do tej pory na przyjazd zdecydowało się jedynie trzystu z nich.
Co istotniejsze, większość z imigrantów w ogóle nie chciała się integrować i wkrótce postanowiła opuścić Litwę.
Od 2015 roku w kraju ulokowano 309 uchodźców z Syrii, Iraku i Erytrei, ale 230 bardzo szybko postanowiło wyjechać
– podkreśla portal.
Program relokacji nakazuje państwom członkowskim przyjęcie określonej ilości uchodźców. Za ich nieprzyjęcie Komisja Europejska planuje nakładać kary w wysokości 250 000 euro.
Tymczasem były premier Litwy i deputowany w komisji ds. europejskich w litewskim parlamencie Gediminas Kirkilas oświadczył, że zasady którymi kieruje się UE przy relokowaniu uchodźców są niejasne, zaś zapowiadane przez KE sankcje wyjątkowo absurdalne.
Uchodźcy nie chcą zostać na Litwie i wybierają kraje z wyższą stopą życiową, na przykład kraje skandynawskie lub Europę Zachodnią
– powiedział polityk. –
Nie można nas za to karać – podkreślił.
Kirkilas uważa również, że Komisja Europejska powinna zająć się ważniejszymi sprawami na litwie, np. elektrownią jądrową i kłopotami finansowymi, z którymi Unia będzie borykać się po Brexicie. –
W kwestii uchodźców powinniśmy pozostać ostrożni – zaznaczył polityk.
Źródło: niezalezna.pl
#Litwa
#relokacja uchodźców
#relokacja
#uchodźcy
Małgorzata Krakowska