Pracownik firmy transportowej, do której należała ciężarówka, opisał dziwne zachowania auta przed zamachem terrorystycznym. W rozmowie z money.pl powiedział, że w mediach podawano, iż w kabinie znajdowały się dwie osoby, lecz firma wysłała jednego kierowcę. Dodał, że według sygnału GPS można ocenić, że bezpośrednio przed atakiem „ktoś próbował nauczyć się jeździć tym autem”.
W poniedziałek wieczorem doszło do zamachu.
Kierujący ciężarówką Syryjczyk lub Pakistańczyk wjechał celowo w tłum ludzi, biorących udział w kiermaszu bożonarodzeniowym na Breitscheidplatz w Berlinie. Śmierć poniosło co najmniej 12 osób, a 48 zostało rannych. Samochód należał do firmy transportowej z Polski.
W kabinie znaleziono ciało Polaka - póki co nie wiadomo jeszcze, czy jest to polski kierowca tego auta.
Pracownik firmy, która była właścicielem auta rozmawiał z money.pl. Opowiedział o dziwnych zachowaniach zanotowanych bezpośrednio przed zamachem.
My mieliśmy tam tylko jedną osobę, która pojechała pod Berlin i tam miała rozładować towar. Media mówiły o dwóch osobach w kabinie. Auto nie powinno się w ogóle przemieszczać, tylko czekać do wtorku na rozładunek
– powiedział Łukasz Wąsik.
Opisał – po sygnale GPS – co robiono w samochodzie przed tragedią.
15.44 - ktoś próbował włączyć auto. Następnie przez godzinę nic się nie działo.
16.52 - kolejna próba uruchomienia auta. Silnik pracował do 17.37. W tym czasie samochód się nie przemieszczał, a takich prób miało być kilka.
19.34 - ciężarówka została uruchomiona i ruszyła spod Berlina.
Pracownik firmy tłumaczy, że silnika nie włączano by np. zagrzać silnik i kabinę, bo kierowcy było zimno.
Do tego służą inne systemy. Wygląda to tak, jakby ktoś próbował nauczyć się jeździć tym autem. Miał też problemy z jego uruchomieniem
– powiedział.
Źródło: money.pl
#kiermasz
#ofiary
#uchodźca
#zamach
#zamach Berlin
mg