21-latni Polak został zaatakowany w Telford. Mężczyzna razem z trójką przyjaciół był w parku. Rzucono się na niego i pchnięto rozbitą butelką w szyję. W rozmowie z „Independent” opowiedział o szczegółach zdarzenia. „Próbowałem do nich mówić, ale traciłem tak dużo krwi, że nie mogli mnie zrozumieć. Wtedy jeden z mężczyzn uderzył mnie sztachetą w tył głowy jak kijem bejsbolowym i upadłem” – ujawnił. Teraz nie może wrócić do pracy. Prawdopodobnie doszło do uszkodzenia nerwów. „Nie mogę w pełni podnieść ręki... Nie mogę nic zrobić” – przyznał.
W Wielkiej Brytanii w ubiegły piątek w nocy doszło do kolejnego ataku na Polaków. W Telford – mieście w hrabstwie Shropshire w Anglii, około 48 km na północny zachód od Birmingham 21-letniego studenta pchnięto rozbitą butelką w szyję. Powodem agresji był fakt, że rozmawiano po polsku. Policja uznała napaść za atak na tle rasowym.
Polak w rozmowie z „Independent” opowiedział co stało się owej nocy w parku St Matthews Road, Donnington w Telford.
Bartosz wrócił z obozu w USA, gdzie uczył dzieci. Razem ze znajomymi wybrał się do parku. Siedzieli na ławce. Około 1 w nocy mijała ich grupka mężczyzn.
Niemal nas minęli, ale kiedy usłyszeli, że mówimy po polsku, obrócili się. Zaczęli obrzucać nas wyzwiskami i pytali, dlaczego mówimy po polsku. Mówili, że to nie nasz kraj i mamy się wynosić
– opowiadał dla „Independent” Polak.
Jeden z agresorów stwierdził, że jego córka mieszka za rogiem i nie chce, by słyszała język polski.
Młodym Polakom kazano się wynosić.
Powiedziałem, że od dawna tutaj mieszkam i nie ma powodu do takiego zachowania
– stwierdził Bartosz dodając, że razem ze znajomymi mieli właśnie iść do domu.
Ale jeden z tych gości złapał za butelkę. Rozbił ją i powiedział: jeśli nie odejdziecie, dźgnę cię. Powiedziałem, że właśnie się zbieramy. Popchnął mnie, ja popchnąłem jego, a on mnie dźgnął
– mówił.
W sieci pojawiło się zdjęcie przedstawiające ranę szyi Bartosza.
Z raną – jak się później okazało obrażenie było poważne – Polak i jego znajomi zaczęli odchodzić.
Napastnicy nie odpuszczali. Mieli wyrwać z płotu sztachety i ruszyć z nimi do ataku. Polacy zaczęli uciekać. Ranny chłopak dzwonił po policję. Tracił dużo krwi i zaczął również tracić przytomność.
Próbowałem do nich mówić, ale traciłem tak dużo krwi, że nie mogli mnie zrozumieć. Wtedy jeden z mężczyzn uderzył mnie sztachetą w tył głowy jak kijem bejsbolowym i upadłem. Zachowywali się tak agresywnie, że musieli być na narkotykach
– ocenił pokrzywdzony.
Sprawców póki co nie ustalono. Zostali opisani jako trzej biali mężczyźni w wieku 20 lat. Jeden był o wysoki, szczupły, gładko ogolony i ubrany w szarą bluzę z kapturem.
Chłopak trafił do szpitala. Założono mu 13 szwów. Wypisano go do domu, lecz z powodu stanu zapalnego musiał wrócić do szpitala.
Z powodu urazu nie może wrócić na studia, ani do pracy trenera piłkarskiego.
Moja głowa jest opuchnięta i boli każdego ranka, kiedy się budzę. Obawiam się, że mogło dojść do uszkodzenia jakichś nerwów, bo nie mogę w pełni podnieść ręki... Nie mogę nic zrobić
– mówił.
Źródło: tvn24.pl,niezalezna.pl,Independent,facebook.com
#uderzenie sztachetą w głowę #atak na Polaków #Anglia #Telford
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
mg