– powiedziała.Nazywam się Simeone, jestem rodowitą mieszkanką Calais, to całe moje życie. Dorastałam tu, zawsze mieszkałam. Było spokojnie bezpiecznie, zawsze było tu dużo ludzi. Jakiś czas temu przybyli uchodźcy z obozu Sandgate, później pojawili się w Calais. Z dnia na dzień odnaleźliśmy się wśród tysięcy, tysięcy migrantów. Obecnie jest ich 18 tys. w miejscu, które nazywają dżunglą. Stworzyli miasto w mieście. Mają tam dyskoteki, sklepy, fryzjerów, nawet… nie mogę powiedzieć, ale myślę, że zrozumieliście na potrzeby panów oczywiście. Wybrali burmistrza, policja nie może wejść do tej dzielnicy, jest to zabronione
– mówiła.Są zamieszki, przychodzą w grupach po 4 tys. i atakują ludzi, nawet dzieci, dewastują samochody. Są gwałty, kradzieże, cierpienie miejscowej ludności jest niewyobrażalne
– przyznała kobieta.Kradną co mogą, napadają na ludzi, czego nie mogą wynieść, to niszczą. Chcemy się bronić, ale policja już od dawna nie przyjmuje skarg
– opowiadała mieszkanka Calais.Mój syn jest silny, bronił się, lecz usłyszał z dala hałas. Zobaczył, że szło w jego kierunku około 30 imigrantów. Udało mu się uciec. Gdy zobaczyłam, w jakim jest stanie, pomyślałam, że mogli go tam zabić
– opowiadała.Imigranci atakują dzieci idące do szkoły, wsiadają do szkolnych autobusów. Są napaści na studentów. Im więcej im się daje, tym więcej żądają. Przechodząc przez centrum Calais narażasz się na niebezpieczeństwo. Wczoraj byłam na demonstracji przeciwko masowej imigracji do Calais. Byłam razem z mężem z synem, przyjaciółmi, był też generał Piquemal. Przez to, co widziałam, nie mogłam spać całą noc. Media milczały. Zatrzymano generała, człowieka, który jest ikoną Francji. Potraktowano go jak zbira. On zasługuje na szacunek i cześć z powodu swej rangi. Rzucono go na ziemię, policjant postawił nogę na jego karku. Później podnieśli go i ciągnęli za ramiona