Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Obłuda mieszkańców luksusowej dzielnicy Hamburga. Uchodźcy tak, byle jak najdalej od nich

Mieszkańcy położonej nad Łabą luksusowej dzielnicy Hamburga Blankenese ostro sprzeciwiają się ulokowaniu w pobliżu ich domów kilkuset uchodźców.

Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Mieszkańcy położonej nad Łabą luksusowej dzielnicy Hamburga Blankenese ostro sprzeciwiają się ulokowaniu w pobliżu ich domów kilkuset uchodźców. Lokalne władze przyznają, że nie spodziewały się takiego obywatelskiego oporu. Zarówno Hamburczycy, jak i urzędnicy pokazali swoje prawdziwe oblicze. Co prawda uchodźcy są mile widziani... ale im dalej od nich, tym lepiej.

Władze ekskluzywnej hamburskiej dzielnicy wyraziły zgodę na to, aby przy ulicy Bjoernsonweg, niedaleko willowego osiedla położonego w rezerwacie przyrody (Naturschutzgebiet) nad Łabą, obok słynnego pola golfowego Falkenstein, wybudowano kilka pawilonów, gdzie zamieszkałoby około 200 imigrantów oraz bezdomnych. Budowa miała rozpocząć się w tym roku.

Pomogła ekologia

Od samego początku przeciwko tej decyzji protestowali okoliczni mieszkańcy, którzy w pismach do władz dzielnicy twierdzili, że zbyt duża liczba uchodźców jest nie do zaakceptowania. Ich zdaniem, tylu imigrantów stanowiłoby zagrożenie dla bezpieczeństwa okolicy. W sukurs bogatym hamburczykom przyszła... ekologia, bowiem okazało się, że aby rozpocząć budowę pawilonów, należy wyciąć około pięćdziesiąt drzew. Nie jest to takie proste, chodzi o miejsce w rezerwacie przyrody.

Drzewa postanowiono jednak wyciąć. Wtedy pojawiły się pierwsze przeszkody. Najpierw w tajemniczy sposób ktoś ukradł specjalny spray pracownicy odpowiedzialnej za zaznaczenie drzew do wycinki. W końcu udało się zaznaczyć 42 drzewa. Jakież było jednak zdziwienie drwali, gdy po przyjeździe na miejsce zastali oni teren obstawiony przez dziesiątki osobowych samochodów należących do okolicznych mieszkańców. W ten sposób miejscowi skutecznie zablokowali plac budowy. Z kolei ekolodzy i biolodzy stwierdzili, że wycinka drzew doprowadzi do degradacji naturalnego środowiska.

Miejscowe władze były zdania, że już w 2013 roku uzyskały one specjalne pozwolenia od hamburskiego urzędu ochrony środowiska na rozpoczęcie prac budowlanych, więc wszystko powinno być zgodne z prawem. Mieszkańcy żądali z kolei nowych ocen ekologicznych. Sprawa trafiła do sądu administracyjnego, który na razie wstrzymał prace.

Ta akcja ich zaskoczyła

Szefowa dzielnicy Altona, (do której administracyjnie należy Blankenese) Liane Melzer, która broniła decyzji urzędników dotyczącą budowy osiedla dla uchodźców, przyznała, że determinacja mieszkańców była dla wszystkich dużym zaskoczeniem. Także Susanne Schaendtke z organizacji humanitarnej „Foerdern und Wohnen” stwierdziła, że nikt nie spodziewał się aż tak zdecydowanej reakcji ludzi.

Protest nas zaskoczył

- powiedziała Schaendtke.

Dodała, że ma nadzieję, iż większość mieszkańców dzielnicy Blankenese nadal jest bardzo tolerancyjna i sprzyjająca uchodźcom.

To prawdziwa obłuda

Byliśmy w miejscu, gdzie miałoby powstać osiedle dla imigrantów. Oficjalnie nikt z mieszkańców nie chciał jednak z „Niezależną” rozmawiać.

Faktem jest, że akcja w Blankenese wzbudziła duże zainteresowanie medialne. Ulica Bjoernsonweg ze spokojnej stała się miejscem, gdzie dziesiątki reporterów próbowały rejestrować pierwszy tak ostry protest mieszkańców przeciw umieszczeniu w pobliżu ich domów osiedla uchodźców. Jedno nie ulega wątpliwości - że sytuacja ta ujawnia obłudę zarówno hamburskich urzędników, jak i tutejszych obywateli. Pęka dotychczasowy wizerunek tolerancyjnego i przychylnego uchodźcom Hamburczyka. W rzeczywistości ma on w kwestii imigrantów gębę pełną frazesów, poucza wszystkich wokół (w tym także Polaków) jak mają się zachowywać i ilu przybyszów u siebie przyjąć. Ale gdy sam jest skonfrontowany z problemem, wtedy okazuje się, że wcześniejsze argumenty są już nieistotne, bowiem najważniejszy jest tylko on i jego rodzina.

Czytaj tekst: Protest niemieckich ekologów. Zawsze w interesie niemieckiej gospodarki

Niewiele lepsi okazali się hamburscy urzędnicy, dla których ekologia na co dzień, szczególnie w sytuacjach, gdy można ją wykorzystać dla własnych (czytaj niemieckich) celów i zaatakować z jej pomocą inny kraj (np. Polskę), jest najważniejsza na świecie. Tym razem okazała się ona nieważna. Zazwyczaj uzyskanie zgody na wycinkę drzew w obszarze Naturschutzgebiet jest prawie niemożliwe. W Hamburgu w imię poprawności politycznej ochrona środowiska okazała się bez znaczenia.

 



Źródło: niezalezna.pl

Waldemar Maszewski,Hamburg