Hubert Hurkacz w pierwszej rozmowie po triumfie w turnieju ATP Masters 1000 w Miami ocenił, że przez całą imprezę grał solidnie, kolejne zwycięstwa dodawały mu wiary w sukces, a wygrany finał smakuje wyjątkowo. "Trener powiedział, że wiszę mu butelkę dobrego wina" - wspomniał.
Rozstawiony z numerem 26. Hubert Hurkacz wygrał z Włochem Jannikiem Sinnerem (21.) 7:6 (7-4), 6:4 w finale turnieju ATP rangi Masters 1000 na kortach twardych w Miami. To trzeci w tym cyklu tytuł w karierze 24-letniego tenisisty, przy tym najbardziej prestiżowy.
- Kiedy po ostatnim zagraniu Jannik nie trafił w kort, zdałem sobie sprawę, że za chwilę wzniosę w górę największe trofeum w mojej dotychczasowej karierze. To dla mnie coś naprawdę wyjątkowego. Przez cały turniej grałem solidnie. Przejście każdej kolejnej rundy sprawiało, że czułem się pewniej, każde zwycięstwo jeszcze bardziej mnie motywowało. Ta wygrana utwierdza mnie w przekonaniu, że mogę osiągnąć jeszcze więcej
- podkreśla Hubert Hurkacz.
Polski tenisista zdradził również, jak na jego wygraną zareagowali trener oraz rodzina.
"Pierwsze słowa trenera były takie, że wiszę mu teraz dobrą butelkę wina... Cieszył się i gratulował tego, co razem osiągnęliśmy. Pracowaliśmy na ten sukces bardzo ciężko również i tu na Florydzie w ubiegłych latach, dlatego niesamowicie się cieszę, że to wszystko wydarzyło się właśnie tu. Z najbliższą rodziną również miałem okazję porozmawiać. Wszyscy są super zadowoleni i uradowani"
Ostatnie miesiące są znakomite dla polskiego tenisa. Wcześniej Iga Świątek zwyciężyła w wielkoszlemowym French Open. Sukcesy mogą spowodować, że coraz więcej młodzieży będzie garnąć się do tenisa.
- Fajnie, że zarówno triumfy Igi Świątek czy mój z Miami można spróbować przekuć na coś pozytywnego w przyszłości. Mnie zainspirowały osiągnięcia Igi i teraz ja też pokazuję, że warto mieć marzenia. Trzeba jednak pamiętać, że przede wszystkim tenis ma dzieci bawić, a rodzice nie mogą nakładać ani narzucać presji. Dzieci mają chcieć to robić. Jeśli się okaże, że coś z tego wychodzi, to ważne, aby pomóc dzieciom trenować w taki sposób, aby mogły iść do przodu i się rozwijać. A podczas zawodów zachęcać do tego, aby dawały z siebie maksa
- wskazuje Hurkacz.
Pytany o plany na kolejne turnieje i marzenia dotyczące zwycięstw, Polak odpowiedział:
"Wimbledon owszem chciałbym wygrać, ale wszystkie pozostałe turnieje wielkoszlemowe też... Dla mnie ważne będzie, żebym zawsze był sobą. Trzeba pamiętać, że w tym sporcie nie zawsze się udaje. W Miami - łącznie z kwalifikacjami - wystartowało ponad 100 tenisistów, a wszystkie mecze wygrał tylko jeden. Większe są szanse, że się przegra i odpadnie niż zwycięży. Ale taki sukces też dodaje skrzydeł. Dlatego będę ciężko pracować i walczyć w kolejnych turniejach"
Czy był już czas na świętowanie sukcesu?
- Może wreszcie nam się uda gdzieś wyjść i zjeść kolację. Ale czasu na świętowanie nie ma, bo teraz przeprowadzamy się do naszej europejskiej bazy w Monte Carlo, gdzie do kolejnych startów przygotowuje się spora liczba czołowych graczy, są tam świetne warunki do pracy. Po wygranej w Miami bardziej w siebie wierzę, ale moi rywale też trenują ciężko
- skwitował Hurkacz.