Na dwa miesiące tajemniczy wirus z Chin wywrócił do góry nogami postrzeganie futbolu przez kibiców na całym świecie. W sobotę za naszą zachodnią granicą rozpoczął się bardzo powolny powrót do normalności. Po raz pierwszy od 11 marca na boiska wybiegli piłkarze 1. i 2. Bundesligi, ale pandemia spowodowała prawdziwą rewolucję.
Największa zmiana? Brak kibiców. Do meczów, które atmosferą przypominają co najwyżej przedsezonowe sparingi musimy się przyzwyczaić, bo czasy, kiedy stadiony wypełnią się fanami, prędko nie nadejdą. Szczególnie rzucało się w oczy podczas derbów Zagłębia Ruhry. Gdyby mecz Borussii Dortmund z Schalke 04 toczył się przed czasami COVID-19 na trybunach zasiadłoby ponad 80 tysięcy fanów.
Co ciekawe, mecz przy zamkniętym stadionie i tak ściąga na obiekt podobną liczbę ochroniarzy i policjantów. Stróże prawa pilnowali, aby kibice nie gromadzili się w pobliżu trybun. Także dodatkowe patrole zostały skierowane do centrum miast.
Sam stadion to już oblężona twierdza. Wejście na obiekt rozpoczyna się od obowiązkowego mierzenia temperatury, a słowo bezpieczny dystans można by odmieniać przez wszystkie przypadki. Tak jest nawet w przypadku meczowych wywiadów. W Dortmundzie zadający pytania reporter stał o dobrych kilka metrów od Juliana Brandta
Spaß gefunden ✔️ #BVBS04 #Derbysieger pic.twitter.com/QyZzCNdLaM
— Borussia Dortmund (@BVB) May 16, 2020
Nawet rezerwowi piłkarze siedzieli na trybunach, zachowując od siebie bezpieczną odległość. Radość po golu? Można o tym zapomnieć. Piłkarze unikają nawet przybijania „piątek”. Do zabawnej sytuacji doszło w meczu 2. Bundesligi, gdy zawodnik Bochum w geście fair play chciał pomóc wstającemu piłkarzowi Heidenheim. W porę jednak cofnął dłoń i do kontaktu nie doszło.
Ograniczono także liczbę obecnych na stadionie w arbitrów. Po murawie biega ich wprawdzie trzech, ale sędziowie VAR są już daleko poza obiektem. Gdy w 12. minucie meczu BVB-S04 arbiter zastanawiał się, czy nie podyktować jedenastki dla gospodarzy, skonsultował się z sędzią odpowiedzialny za powtórki video. Ten jednak nie siedział w specjalnym wozie w obrębie stadionu, tylko w studio w… Kolonii. Dystans nie utrudnił jednak komunikacji. Przerwa trwała kilkanaście sekund.
Najistotniejszą różnicą w przepisach jest zwiększenie liczby zmian. W Bundeslidze trenerzy mogą wymienić pięciu piłkarzy. Co jednak ważne, roszad mogą dokonywać tylko trzykrotnie w czasie meczu oraz w przerwie. W pięciu sobotnich spotkaniach tylko trzech trenerów wyczerpało limit. Byli to Marco Rose z Borussii Moenchengladbach, Steffen Baumgart z Padebornu i David Wagner z Schalke.
Meczu nie rozwlekło w czasie także ograniczenie liczby chłopców do podawania piłek. W okolicach murawy było ich obecnych czterech, a każdy z nich musiał mieć skończone 16 lat, podpisać stosowne oświadczenie i przejść badania. Mnóstwo futbolówek rozstawiono poza płytą boiska, a wszystkie wielokrotnie dezynfekowano.
All match-balls will be disinfected at half-time in the Bundesliga and 2. Bundesliga. pic.twitter.com/xpBg7qDJGV
— Squawka News (@SquawkaNews) May 16, 2020
Dla każdego kibica to jednak tylko drobne niedogodności. Bo co najważniejsze. Futbol wraca na ekrany naszych telewizorów już na dobre.