Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Zawirusowana piłka. Bundesliga wróciła do gry, ale koronawirus wymusił rewolucję na boiskach

Na dwa miesiące tajemniczy wirus z Chin wywrócił do góry nogami postrzeganie futbolu przez kibiców na całym świecie. W sobotę za naszą zachodnią granicą rozpoczął się bardzo powolny powrót do normalności. Po raz pierwszy od 11 marca na boiska wybiegli piłkarze 1. i 2. Bundesligi, ale pandemia spowodowała prawdziwą rewolucję.

Piłkarze Borussii Dortmund cieszyli się z goli z zachowaniem bezpiecznej odległości
Piłkarze Borussii Dortmund cieszyli się z goli z zachowaniem bezpiecznej odległości
fot. twitter.com/Bundesliga_EN

Największa zmiana? Brak kibiców. Do meczów, które atmosferą przypominają co najwyżej przedsezonowe sparingi musimy się przyzwyczaić, bo czasy, kiedy stadiony wypełnią się fanami, prędko nie nadejdą. Szczególnie rzucało się w oczy podczas derbów Zagłębia Ruhry. Gdyby mecz Borussii Dortmund z Schalke 04 toczył się przed czasami COVID-19 na trybunach zasiadłoby ponad 80 tysięcy fanów. 

Co ciekawe, mecz przy zamkniętym stadionie i tak ściąga na obiekt podobną liczbę ochroniarzy i policjantów. Stróże prawa pilnowali, aby kibice nie gromadzili się w pobliżu trybun. Także dodatkowe patrole zostały skierowane do centrum miast. 

Sam stadion to już oblężona twierdza. Wejście na obiekt rozpoczyna się od obowiązkowego mierzenia temperatury, a słowo bezpieczny dystans można by odmieniać przez wszystkie przypadki. Tak jest nawet w przypadku meczowych wywiadów. W Dortmundzie zadający pytania reporter stał o dobrych kilka metrów od Juliana Brandta 

Nawet rezerwowi piłkarze siedzieli na trybunach, zachowując od siebie bezpieczną odległość. Radość po golu? Można o tym zapomnieć. Piłkarze unikają nawet przybijania „piątek”. Do zabawnej sytuacji doszło w meczu 2. Bundesligi, gdy zawodnik Bochum w geście fair play chciał pomóc wstającemu piłkarzowi Heidenheim. W porę jednak cofnął dłoń i do kontaktu nie doszło. 

Ograniczono także liczbę obecnych na stadionie w arbitrów. Po murawie biega ich wprawdzie trzech, ale sędziowie VAR są już daleko poza obiektem. Gdy w 12. minucie meczu BVB-S04 arbiter zastanawiał się, czy nie podyktować jedenastki dla gospodarzy, skonsultował się z sędzią odpowiedzialny za powtórki video. Ten jednak nie siedział w specjalnym wozie w obrębie stadionu, tylko w studio w… Kolonii. Dystans nie utrudnił jednak komunikacji. Przerwa trwała kilkanaście sekund.

Najistotniejszą różnicą w przepisach jest zwiększenie liczby zmian. W Bundeslidze trenerzy mogą wymienić pięciu piłkarzy. Co jednak ważne, roszad mogą dokonywać tylko trzykrotnie w czasie meczu oraz w przerwie. W pięciu sobotnich spotkaniach tylko trzech trenerów wyczerpało limit. Byli to Marco Rose z Borussii Moenchengladbach, Steffen Baumgart z Padebornu i David Wagner z Schalke. 

Meczu nie rozwlekło w czasie także ograniczenie liczby chłopców do podawania piłek. W okolicach murawy było ich obecnych czterech, a każdy z nich musiał mieć skończone 16 lat, podpisać stosowne oświadczenie i przejść badania. Mnóstwo futbolówek rozstawiono poza płytą boiska, a wszystkie wielokrotnie dezynfekowano. 

Dla każdego kibica to jednak tylko drobne niedogodności. Bo co najważniejsze. Futbol wraca na ekrany naszych telewizorów już na dobre. 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Borussia Dortmund #Bundesliga #Schalke 04 Gelsenkirchen

Krzysztof Oliwa