Takiej dominacji w turnieju mistrzyń nie było chyba nigdy w historii. Iga Świątek w decydującym meczu WTA Finals dosłownie rozbiła Jessicę Pegulę. Polska tenisistka pokonała będącą w doskonałej formie rywalkę w niecałą godzinę, dając jej ugrać zaledwie jednego gema.
Iga Świątek wraca na pozycję liderki rankingu WTA z przytupem. Polka pokonała wszystkie rywalki w turnieju dla ośmiu najlepszych zawodniczek sezonu. Chociaż słowo "pokonała" nie oddaje w pełni sposobu w jaki tenisistka urodzona w Warszawie zmiatała kolejne przeciwniczki z kortu w wietrznym Cancun.
Dość powiedzieć, że Jessica Pegula - numer pięć światowego rankingu - do finału weszła z kompletem zwycięstw, bez straty seta. Wydawało się, że Amerykanka w Meksyku jest w życiowej formie. Iga odprawiła ją natomiast z kortu "na rowerze z jedną szprychą" - 6:1, 6:0 w 58 minut, to był tenisowy nokaut.
Niewiele więcej do powiedzenia w półfinałowym pojedynku z Igą Świątek miała Aryna Sabalenka. Białorusinka, która w WTA Finals broniła pozycji liderki rankingu mogła tylko połamać w złości rakietę i krzyczeć (coraz słabiej) przy kolejnych wymianach wygrywanych przez bezbłędną Polkę.
Pegula w finale pokazała może więcej klasy od Sabalenki, ale nie potrafiła nawiązać równorzędnej walki z podopieczną trenera Tomasza Wiktorowskiego.
Rower w finale w niecałą godzinę, tego się nie spodziewałem. W pełni zasłużony nr jeden na koniec sezonu.
Brawo Iga Świątek
- skomentował na Twitterze tenisowy ekspert, Dawid Celt.