Stoch przed imprezą wymieniany był jako jeden z faworytów. Optymizmem napawało trzecie miejsce w zawodach Pucharu Świata w Engelbergu oraz w świetnym stylu wygrane mistrzostwa Polski. TCS zaczął jednak od ósmego miejsca w Oberstdorfie. Potem był szósty w Garmisch-Partenkirchen i piąty w Innsbrucku.
"Nie szło tak gładko, nie było tak pewnie, solidnie, ale i tak było ok. Nie mam za co siebie rugać i powodów do lamentowania. Wiadomo, że nie zawsze wszystko będzie wychodziło i nie zawsze będę wygrywał czy wskakiwał na podium"
- powiedział.
"To był pod wieloma względami trudny dla mnie turniej. Borykałem się z kilkoma problemami technicznymi, a kiedy coś nie gra, człowiek nie jest całkowicie spokojny i pewny siebie"
- dodał.
Najistotniejszym problemem jest pozycja najazdowa.
"Muszę się skupić na tym, żeby ona była luźna, swobodna, ale jednocześnie zapewniająca dobre odbicie"
- wyjaśnił.
Przed dzisiejszymi zmaganiami w Bischofshofen zajmował czwarte miejsce w Turnieju Czterech Skoczni i miał realne szanse, by wskoczyć jeszcze na podium. Ostatecznie konkurs zakończył na 12. pozycji - to najgorszy wynik Stocha od blisko roku. 28 stycznia w Zakopanem zajął 38. miejsce.
"Czułem już trudy tego turnieju, zmęczenie się skumulowało. Zapewniam jednak, że dałem z siebie wszystko. Walczyłem do samego końca, robiłem co mogłem, aby te skoki były jak najlepsze"
- zapewnił.