Polscy siatkarze w półfinale przełamali słoweńską klątwę i pokonali wicemistrzów Europy w trzech setach. Brazylia natomiast nie dała żadnych szans Francji. W grupie w Rimini Biało-czerwoni wprawdzie przegrali z Canarinhos 0:3, to jednak nie znaczyło, że to rywale będą w niedzielę zdecydowanymi faworytami. Tym bardziej, że Vital Heyenen przygotowujący zespół przede wszystkim do igrzysk olimpijskich w Tokio, tym razem wystawił inny skład.
Na boisku pojawili się najpotężniej atakujący w sobotnim starciu ze Słowenią Bartosz Kurek i Wilfredo Leon. W szóstce pojawili się także Michał Kubiak, Fabian Drzyzga, Piotr Nowakowski i Mateusz Bieniek. Zabrakło natomiast zmagającego się z lekkim urazem Jakuba Kochanowskiego, a na libero - dość nieoczekiwanie - pojawił się Paweł Zatorski. Belgijski trener nie podjął jeszcze decyzji czy na igrzyska pojedzie "Zator" czy Damian Wojtaszek. Wydawało się zatem, że tym razem szansę na pokazanie swoich umiejętności dostanie siatkarz Vervy Orlen Warszawa, który nie wystąpił w półfinale.
Bartosz Kurek atakował z drugiego piętra
Bardzo dobrze z blokiem Canarinhos radził sobie od początku Kurek, regularnie również punktował Kubiak i w wyrównanym pierwszym secie to mistrzowie świata schodzili na przerwy techniczne z niewielką przewagą 8:6 i 16:14. Decydujące momenty partii to był koncert Polaków. Zatorski uwijał się w obronie, Kubiak (skuteczność ataku na rewelacyjnym poziomie 71%) skończył ważną kontrę, Leon bombardował rywali zagrywką. Kapitalny blok zatrzymał Wallace'a i było 23:20. Kropkę nad "i" postawił potężnym gwoździem Kurek.
Brazylijczycy wyszli na drugiego seta z mocnym postanowieniem wyrównania wyniku. Zatrzymali na siatce perfekcyjnego wcześniej Kurka, od bloku odbił się także Leon. Kiedy grający w maseczce Lucas zaatakował ze środka, mistrzowie świata przegrywali 5:8. Polacy jednak szybko zniwelowali tą przewagę, po czapie Bieńka na Lealu znów był remis 9:9. Brazylijczycy znów odskoczyli na kilka punktów, ale Kurek grał jak w transie i ponownie udało się dogonić wynik. Po raz trzeci w tym secie zawodnicy w żółtych koszulkach wrzucili trzeci bieg i tej przewagi nie udało się już zniwelować, a partię zakończyła zepsuta zagrywka Leona.
Brazylijczycy grali kosmiczną siatkówkę
Zespół prowadzony prze Carlosa Schwenke osiągnął kosmiczny poziom. Wallace był nie do zatrzymania, a dzielnie wspierali go Lucarelli i Leal. Polacy wpadli natomiast w lekki dołek. Spadła skuteczność w ataku, a za Leona na boisko wszedł Kamil Semeniuk. Niestety Brazylijczycy od początku trzeciej partii kontrolowali grę. Kurek zderzył się z blokiem, a Wallace ustrzelił zagrywką Kubiaka, którego zaraz zmienił Aleksander Śliwka. Sytuacja była trudna i wyniku mistrzom świata nie udało się już odwrócić.
Heynen od początku czwartej partii posłał na boisko swoich liderów, którym dał trochę odsapnąć w poprzednim starciu. Polacy musieli wygrać tego seta by doprowadzić do tie-breaka, ale rywale wciąż grali znakomicie. Drzyzga posłał asa, a Kubiak wygrał przepychankę na siatce i był remis 7:7. Na Brazylii nie robiło to wrażenia, Leal perfekcyjnie przyjął i potężnie huknął z lewego skrzydła i zrobiło się 13:10. Lucarelli doskonale trafił z zagrywki i Canarinhos nakręcali się do coraz lepszej gry. Biało-czerwoni jeszcze próbowali, ale nie byli w stanie odwrócić losów seta i meczu.
W niedzielnym finale w Rimini siatkarze Brazylii okazali się lepsi od mistrzów świata. Trzymamy kciuki za udany rewanż Polaków na igrzyskach w Tokio.
Brazylia - Polska 3:1 (22:25, 25:23, 25:16, 25:14)
Źródło: niezalezna.pl
