Ukraina nie zapomni tego, co robi dla niej Polska - zapewnił przebywający w Gdańsku siatkarz Dmytro Paszycki. 34-letni reprezentant Ukrainy odszedł na początku marca z Zenita Sankt Petersburg i oczekuje na pozwolenie na grę w Treflu, w którym występował w sezonie 2016/17.
Paszycki występował w Trójmieście w sezonie 2016/17. Trefl był jego trzecim polskim klubem, bowiem wcześniej był zawodnikiem Cuprum Lubin i Asseco Resovii Rzeszów. Z tą ostatnią drużyną wywalczył w 2016 roku wicemistrzostwo kraju.
Z Gdańska wyjechał na Wschód i przez trzy lata grał w Kuzbassie Kemerowo – w 2019 roku w barwach syberyjskiego zespołu został mistrzem Rosji. W 2020 roku zajął w tamtejszej lidze trzecie miejsce, a następnie przeszedł do Zenita Sankt Petersburg. W debiutanckim sezonie wywalczył srebrny medal oraz drugą lokatę w Pucharze CEV, jednak 2 marca, po agresji Rosji na Ukrainę, wyjechał z tego kraju.
- Mam nadzieję, że gdy wszystko się uda, będę mógł się w pełni skupić na siatkówce, by pomóc Treflowi w grze o fazę play-off – mówił dziś Dmytro Pashytskyy.
— Trefl Gdańsk (@Trefl_Gdansk) March 15, 2022
Dzisiejsza konferencja prasowa nietypowo odbyła się w sali zabaw dla dzieci z Ukrainy 🇺🇦❤️ pic.twitter.com/wOjjdyNC8f
Nie mogłem dłużej przebywać w Rosji. Z mojej strony zerwałem kontrakt, znalazłem się w Gdańsku, gdzie jest mój drugi dom. W ostatnich dniach towarzyszyły mi ogromne emocje, bo rodzina i znajomi znaleźli się w strefie działań wojennych. Są rzeczy znacznie ważniejsze niż sport i pieniądze, podjąłem decyzję, żeby odejść i pomóc swoim najbliższym. Nie mogę też oskarżać Zenita i nikogo pracującego w tym klubie. Jest bardzo profesjonalny i na razie dostałem "bezpłatne wakacje", co jest może obecnie najlepszym rozwiązaniem. Nie wiem co się wydarzy, ale nie wyobrażam sobie powrotu tam
– podkreślił.
Paszycki trenuje od kilku dni z Treflem, ale na razie nie wiadomo, czy formalnie zostanie jego siatkarzem. We wtorek pojechał z drużyną do Iławy, gdzie w środę podopieczni trenera Michała Winiarskiego zmierzą się z Indykpolem AZS Olsztyn.
Zenit nie zgodził się na rozwiązanie kontraktu i wszystko jest teraz w gestii FIVB, czyli Międzynarodowej Federacji. Stosowne dokumenty zostały złożone i światowe władze mogę zaakceptować przejście Dimy. Jeśli tak się stanie, to CEV - Europejska Konfederacja, która otrzymała należną opłatę transferową, automatycznie musi to zaakceptować i zawodnik będzie mógł grać w Treflu. Trudno jednak powiedzieć, jak rozwinie się sytuacja. Zobaczymy jak zachowa się FIVB wobec Rosji. W piłce nożnej nie było problemów z zerwaniem przez zawodników kontraktów. Jesteśmy dobrej myśli
– przyznał prezes Trefla Dariusz Gadomski.
Zawodnik nie ukrywa, że jego myśli zaprząta głównie troska o najbliższych. Co prawda żona została w Estonii, ale wielu krewnych i znajomych wciąż przebywa w Ukrainie.
Urodziłem się w Kijowie i większość mojej rodziny mieszka w stolicy. Na szczęście część zdążyła wyjechać do innych miejscowości, jak do leżącej bardziej na południe Winnicy czy też Lwowa. Z kolei pięć osób, w tym moja babcia, dotarło do Lublina. Jestem z nimi w kontakcie, trzeba do nich pojechać i ustalić co robimy dalej.
W Gdańsku znaleźli się już tata i brat siatkarza. Akurat oni jechali z Kijowa.
Bardzo się o nich obawiałem. Podróżowali co prawda w grupie eskortowanej przez policję, ale starali się poruszać leśnymi drogami, bo na głównych szosach mogli zginąć od ataków rakietowych. Jechałem po nich z Estonii do Warszawy, gdzie czekali na mnie na dworcu autobusowym, skąd zabrałem ich do Gdańska
– powiedział.
Były siatkarz polskich klubów nie zamierza jednak oskarżać za tę agresję wszystkich Rosjan. Winą za wywołanie wojny obarcza głównie władze i podkreśla, że to nie jest wojna Rosji tylko wojna Kremla.
Nie można powiedzieć, że wszyscy Rosjanie zabijają niewinnych ludzi. Wszyscy na świecie widzą co się dzieje, natomiast w Rosji niekoniecznie, ale kiedy przejrzą na oczy, to będzie dla nich wielki ból. Znam wielu dobrych ludzi, chociażby od strony pochodzącej z Syberii mojej mamy, którzy zwyczajnie nie wiedzą co się dzieje, bo w mediach obowiązuje jeden przekaz. A ostatnio zniknął też Facebook i Instagram.
Paszycki nie ukrywa natomiast wdzięczności za wsparcie jakiego Polska udziela jego ojczyźnie i rodakom.
Dziękuję władzom Trefla, Gdańska i państwa, a także wszystkim, którzy zaangażowali się w pomoc Ukrainie. Zapewniam, że nasz kraj nie zapomni tego, co robi dla nas Polska
– podsumował.