Szwedki Stina Nilsson i Maja Dahlqvist zwyciężyły w dzisiejszym sprincie drużynowym techniką klasyczną (6x1,2 km) podczas narciarskich mistrzostw świata w Seefeld. Justyna Kowalczyk i Monika Skinder zajęły ostatnie, 10. miejsce w finale.
Polki zaczęły dobrze, po pierwszej z sześciu zmian Kowalczyk plasowała się na piątej pozycji, zaś po 2,4 km Skinder była szósta. Później biało-czerwone spisały się coraz słabiej, na półmetku zajmowały ósmą lokatę, a po czwartej zmianie znalazły się na końcu stawki. Później dystans do rywalek się zwiększał i ostatecznie duet Kowalczyk-Skinder stracił 46,06.
Po ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu Justyna Kowalczyk zrezygnowała ze startów w Pucharze Świata i jako asystentka trenera kobiecej kadry Aleksandra Wierietielnego skupiła się na pracy szkoleniowej.
"Nie można być jednocześnie trenerem, logistykiem i zawodnikiem. Dlatego nie nazywajcie mnie już zawodniczką, bo zawodnik tylko temu w pełni się poświęca, a ja tego nie zrobiłam. Oczywiście ciężko pracowałam, ale nie miałam czasu choćby na regenerację. To już nie jest zawodowstwo"
- podkreśliła.
Jej start w Seefeld nie uszedł uwadze dziennikarzom z Norwegii i Szwecji. Choć Kowalczyk nie wyklucza, że w Austrii wystąpi też indywidualnie na 10 km techniką klasyczną, to jej pojawianie się na trasach nie należy traktować jako coś stałego.
"Ja po prostu pomagam dziewczynom. Jeśli wciąż nie będzie szybszych ode mnie, to będę z nimi biegała w sztafetach. Przygotowuję się tylko do pomagania. Gdybym chciała startować w Pucharach Świata to pewnie bym to robiła i zajmowała miejsca w pierwszej dwudziestce. To się już jednak skończyło"
- dodała.