Łukasz Fabiański w wygranym 5:0 meczu Polski z San Marino po raz ostatni zagrał w bluzie z Orłem na piersi. "Cały splendor związany z reprezentowaniem kraju jest niesamowity i nie można tego z niczym porównać" - powiedział bramkarz, który ze łzami w oczach opuszczał boisko na Stadionie Narodowym.
W sobotni wieczór Łukasz Fabiański wybiegł w podstawowym składzie reprezentacji Polski w meczu przeciwko San Marino. Każdy jego kontakt z piłką był nagradzany owację przez ponad 56 tysięcy kibiców. Często skandowano również jego nazwisko. Grał do 57. minuty - tyle razy zagrał Fabiański w Biało-czerwonych barwach i został zmieniony przez debiutanta Radosława Majeckiego.
Piłkarze utworzyli opuszczającemu boisko Fabiańskiemu szpaler, a sam bramkarz płakał ze wzruszenia. Przyznał później, że utrzymać emocji na wodzy nie był w stanie już przed spotkaniem, po niespodziance przygotowanej przez pozostałych kadrowiczów.
Wyświetlono mi film z wypowiedziami zawodników, niektóre na poważnie, niektóre z żartem. Jak się film skończył, wszyscy zaczęli bić brawo, odwróciłem się przez prawe ramię, a tam była moja żona, syn, rodzice i to mnie wybiło z nastawienia profesjonalnego przed meczem. Byłem w szoku, gdy ich zobaczyłem. To było coś wspaniałego, nigdy tego nie zapomnę.
Pełny stadion, tysiące zdartych gardeł, setki łez... Tak Łukasz Fabiański pożegnał się z reprezentacją Polski... 🇵🇱 #Kadra2021 pic.twitter.com/O6Dor434fG
— TVP SPORT (@sport_tvppl) October 9, 2021
Przed spotkaniem otrzymał też od władz PZPN pamiątkową koszulkę z numerem 57 i wypisanymi na niej wszystkimi meczami, w których wystąpił w reprezentacji. Urodzony 18 kwietnia 1985 roku w Kostrzynie nad Odrą Fabiański w drużynie narodowej zadebiutował 28 marca 2006 roku w wyjazdowym spotkaniu towarzyskim z Arabią Saudyjską (2:1), zastępując w końcówce Jerzego Dudka. Przyznał, że po rozstaniu z kadrą najbardziej będzie mu brakował związanych z nią ludzi i atmosfery.
Cały splendor związany z reprezentowaniem kraju jest niesamowity i nie można tego z niczym porównać. Przeżyłem wiele wspaniałych chwil, poznałem wielu wspaniałych ludzi, nawiązałem niesamowite relacje i właśnie to jest dla mnie na pierwszym miejscu. Nie same mecze, choć może źle to brzmi, ale przebywanie w tej grupie było dla mnie najważniejsze
- powiedział Fabiański.
Znany ze skromności piłkarz był uczestnikiem mistrzostw świata w 2006 i 2018 roku oraz mistrzostw Europy w 2008, 2016 i 2020. Z Euro 2012, którego Polska była współgospodarzem, wykluczyła go kontuzja. Obecnie jest zawodnikiem londyńskiego West Ham United, a wcześniej w tym mieście bronił barw Arsenalu. Dzięki rozstaniu z kadrą będzie miał więcej czasu dla rodziny.
To jest ogromny plus. Dodatkowym elementem jest to, że mentalnie i fizycznie będzie można lepiej wykorzystać ten czas, żeby nie doszło do wypalenia.
Większość meczów na wielkich turniejach oglądał z ławki rezerwowych. Wystąpił jedynie w czterech spotkaniach na Euro 2016 i jednym na mundialu 2018 - o "honor" z Japonią. Miał jednak udział w największym sukcesie reprezentacji Polski w XXI wieku. Po kontuzji Wojciecha Szczęsnego w pierwszym meczu w ME 2016 z Irlandią Północną zastąpił go w kolejnych spotkaniach i spisywał się tak świetnie, że Biało-czerwoni dotarli do ćwierćfinału. Tam dopiero po rzutach karnych musieli uznać wyższość Portugalczyków, późniejszych triumfatorów.