Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Mistrz Polski bez szans na Puchar. Lech Poznań wyeliminowany z rozgrywek przez Śląsk Wrocław

Mistrz Polski szybko pożegnał się z Pucharem Polski, którego zdobycie było jednym z jego przedsezonowych celów. Lechowi nie udał się też rewanż za porażkę sprzed dwóch miesięcy w piłkarskiej Ekstraklasie. Śląsk Wrocław był w Poznaniu do bólu skuteczny i ponownie wygrał z Kolejorzem - tym razem 3:1.

fot. slaskwroclaw.pl

Jeszcze kilkanaście minut przed początkiem meczu trybuny świeciły pustkami, ale ostatecznie na stadionie pojawiło się blisko siedem tysięcy widzów. Być może kieszeń kibica "Kolejorza" nie wytrzymuje już obciążenia finansowego, bowiem lechici w tym sezonie, od początku lipca, już po raz szesnasty, licząc wszystkie rozgrywki, wystąpili przy Bułgarskiej.

Rudko wrócił do bramki Lecha

Trener gospodarzy John van den Brom dokonał wielu zmian w składzie, ale pewnym zaskoczeniem był powrót do bramki Artura Rudki. Ukrainiec zawodził w pierwszych spotkaniach tego sezonu i szybko przestał być bramkarzem numer jeden. W środę nie wykorzystał swojej szansy i jeszcze bardziej oddalił się od wyjściowej jedenastki. Przy pierwszym straconym golu źle ustawił mur, z kolei przy drugiej bramce dla gości "wypluł" piłkę przed siebie, a John Yeboah bliska trafił do siatki. Ten sam zawodnik ustalił rezultat meczu.

Pomocnik "Kolejorza" Nika Kwekweskiri bronił swojego kolegi.

To nie jest tak, że ktoś popełnił błąd i przegraliśmy mecz. Nikt w pojedynkę nie przegrywa meczu i nie jest w stanie sam go wygrać. Wygramy i przegrywamy razem jako zespół. Ja jestem sfrustrowany tym, jak po dobrej pierwszej połowie zagraliśmy w drugiej. Sami zniszczyliśmy naszą dobrą grę

- przyznał po spotkaniu Gruzin.

Śląsk wykorzystywał okazje

Kwekweskiri miał sporo racji, bowiem Lech, mimo że już w piątej minucie stracił gola, w pierwszej odsłonie miał ogromną przewagę i rywale tylko biegali za piłką. Poznaniacy stworzyli mnóstwo okazji, ale wykorzystali tylko jedną. Portugalczyk Afonso Sousa złożył się niczym karateka i trafił do siatki. Potem m.in. Kristoffer Velde nie trafił do pustej bramki. Po zmianie stron "Kolejorz" poza niezłym początkiem, nie był już tak agresywny i zdeterminowany. Wrocławianie z kolei nie atakowali zbyt często, lecz potrafili stworzone sytuacje zamienić na gole.

Bardzo zależało nam na Pucharze Polski, żeby tu coś osiągnąć. Jeśli nie dajesz z siebie maksa, grasz na 70-80 procent możliwości, nie wygrywasz meczu. To jest lekcja dla nas. W Zabrzu było inaczej, daliśmy z siebie 100 procent i wygraliśmy

- skomentował van den Brom, który też dość chłodno ocenił postawę Rudki.

Filip Bednarek po urazie w Zabrzu musiał odpocząć, dlatego Artur dostał szansę. No cóż, widzieliście to samo co ja, Artur nam dziś nie pomógł. Przy pierwszym golu w murze zabrakło jednego zawodnika, przy drugiej bramce też mógł lepiej interweniować. To nie jest jednak tak, że tylko on jest winny porażki

- zaznaczył.

Zadowolony z Poznania wyjeżdżał za to trener gości Ivan Djurdjevic. Nie ukrywa, że zwycięstwo może dać pozytywny impuls jego podopiecznym.

Przyjechaliśmy do Lecha, który w końcu zdążył złapać swój rytm i gra teraz na miarę swoich możliwości. Chcieliśmy zagrać dobry mecz i awansować dalej. Nie było dziś jednego bohatera w moim zespole, Rafał Leszczyński obronił to, co miał obronić, John Yeboha strzelił to, co miał strzelić. Cała drużyna walczyła o to zwycięstwo. Mam nadzieję, że był to jeden z tych meczów, który pozwala nam myśleć, że coś dobrego dzieje się w zespole. Wygrać tu w Poznaniu i do tego strzelić trzy gole to jest duża sztuka

- podsumował szkoleniowiec.

 



Źródło: pap, niezalezna.pl

#Śląsk Wrocław #Puchar Polski #Lech Poznań

jm