Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Jacek Gmoch specjalnie dla Niezalezna.pl: Superliga piłkarską korporacją? "To nie miało prawa się udać"

Miały być armatnie salwy, a wyszły strzały ze ślepaków. Utworzona przez dwanaście najlepszych europejskich klubów (6 angielskich, 3 włoskie i 3 hiszpańskie) Superliga, zanim na dobre rozpoczęła działalność, już może przestać istnieć. - Ten projekt nie miał racji bytu. Korporacyjna pogoń za pieniędzmi musiała przegrać z romantyzmem piłki – uważa w rozmowie z portalem Niezalezna.pl były selekcjoner reprezentacji Polski i trener, który doprowadził Panathinaikos Ateny do półfinału Pucharu Europy (dzisiejsza Liga Mistrzów) – Jacek Gmoch.

Tomasz Hamrat/Gazeta Polska

Był wielki szum towarzyszący powołaniu do życia Superligi, a okazuje się, że po niespełna dwóch dobach od jej powstania, ten twór może przestać istnieć. Z projektu wycofali się już Anglicy z Manchesteru City, Manchesteru United, Chelsea, Liverpoolu, Tottenhamu i Arsenalu oraz hiszpańskie Atletico Madryt. To było do przewidzenia?

To nie pierwszy raz, kiedy giganci europejskiej piłki chcieli stworzyć rozgrywki poza jurysdykcją UEFA, turnieje dla elity, do których wstęp miałoby tylko kilka drużyn o najbardziej nośnych nazwach. Prezydentowi Realu Fiorentino Perezowi marzyło się stworzenie rozgrywek na model amerykański. Bez spadków, gdzie wielki finansowy tort byłby dzielony wyłącznie między uczestników całej zabawy. To nie mogło się udać, bo piłka jest najbardziej przystępną i demokratyczną dyscypliną sportu. Dla wszystkich ludzi, a nie tylko dla tych z wypchanymi portfelami. Czytałem raport, z którego wynika, że 30 procent dochodów dla klubów z ligi angielskiej pochodzi z tzw. dnia meczowego, a 70 procent z praw telewizyjnych, sponsoringu i reklam. Teraz, w dobie pandemii, odpadł ten pierwszy czynnik, bo gra toczy się bez kibiców, dlatego bogaci wymyślili sobie Superligę, żeby nie dzielić się z biedotą, jak to ma miejsce w Lidze Mistrzów i zarabiać wielkie pieniądze bez pośrednika, jakim w Champions League jest UEFA. Dziś światem rządzą korporacje, których budżety są większe niż niektórych państw i Superliga chciała być taką piłkarską „korpo”, która zawłaszczałaby ogromne przychody wyłącznie dla siebie.

Jest pan zaskoczony, że w obronie obecnego kształtu Ligi Mistrzów stanął francuski PSG? Francuski klub dotąd kpił sobie z wytycznych UEFA i notorycznie łamał zasady finansowego fair – play.

Może ta postawa wynikła z tego, że arabscy szejkowie, właściciele PSG mieli na uwadze interesy... Kataru. W tym kraju za rok odbędą się mistrzostwa świata, a UEFA i FIFA zapowiedziały, że zawodnicy z klubów występujących w Superlidze zostaną wykluczeni ze swoich reprezentacji i nie będą mogli wystąpić w największych imprezach typu mundial i mistrzostwa Europy. Nad Zatoką Perską jest olbrzymie ciśnienie, by mistrzostwa wypadły okazale, żeby stały się największą sportową imprezą 2022 roku. A będzie to możliwe tylko wówczas, gdy wystąpią w nich największe gwiazdy. W postawie paryżan zwyciężył po prostu pragmatyzm i rozsądek biznesowy. Bardzo podobała mi się natomiast postawa Niemców z Bayernu Monachium i Borussii Dortmund, którzy od razu odrzucili propozycję przystąpienia do Superligi. Bayern to najlepszy klub świata i z pewnością jego stanowisko zatrzęsło tym nowym tworem w posadach.

Czy wpływ na wycofanie się większości klubów z projektu Superligi mogli mieć piłkarze w nich grający?

Bez wątpienia! Największe gwiazdy są zabezpieczone finansowo na kilka pokoleń do przodu, dlatego dla piłkarzy od dodatkowych milionów na koncie, ważniejsze jest pokazanie się na mistrzostwach świata. To w takich imprezach zdobywa się nieśmiertelność. Jednoznaczne stanowisko zaprezentowali też trenerzy Pep Guardiola z Manchesteru City, Thomas Tuchel z Chelsea czy Jurgen Klopp z Liverpoolu, którzy w mocnych słowach skrytykowali pomysł gry w Superlidze. Należy też wspomnieć o jeszcze jednym, niezwykle ważnym, czynniku – kibicach. Fani na Wyspach to potężna siła i żaden klub nie chce iść z nimi na wojnę. A kibice w Anglii jednogłośnie opowiedzieli się za zachowaniem obowiązującego porządku.

Szkoda, że problem udziału w Superlidze nie dotyczył naszych drużyn. Szczytem marzeń dla mistrza Polski w przyszłym sezonie może być nie udział w Lidze Mistrzów czy Europy, ale w Lidze Konferencji Europy, czyli tak naprawdę w rozgrywkach rangi europejskiej trzeciej ligi...

Pamiętam, że dawnej te rozgrywki nazywały się Pucharem Rappana czy Intertoto. Graliśmy raz w nich z Legią. W Lucernie. Nie pamiętam wyniku. Utkwiło mi natomiast, że przez gęste chmury mieliśmy ogromne problemy z wylądowaniem w Szwajcarii. Co do obecnej kondycji polskich zespołów, to rzeczywiście nie jest najlepiej. Ale trzeba uzbroić się w cierpliwość. Coraz więcej klubów idzie śladem Lecha Poznań i zdecydowanie stawia na wychowanków własnych akademii. Jest kwestią czasu, by ci młodzi chłopcy okrzepli, nabrali doświadczenia i zaczęli się liczyć w rozgrywkach na arenie międzynarodowej.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

#wywiad #sport #piłka nożna #Superliga #Jacek Gmoch

Rozmawiał Piotr Dobrowolski