Pod koniec trzeciej kwarty koszykarze Indiana Pacers prowadzili 86:76, ale od tego momentu ich przewaga zaczęła topnieć, choć ciągle byli minimalnie z przodu. Dopiero w samej końcówce ugięli się pod naporem najlepszej drużyny sezonu zasadniczego, a szczególnie szalejącego na boisku Shaia Gilgeousa-Alexandra.
Desperacja dała zwycięstwo Thunder
Najlepszy strzelec ligi i MVP sezonu w końcowych niespełna pięciu minutach uzyskał 15 ze swoich 35 punktów, dał im pierwsze prowadzenie w drugiej połowie (104:103) i w konsekwencji przechylił szalę na stronę gości.
Pokazał na co go stać
- ocenił trener Thunder Mark Daigneault, a bohater wieczoru dodał: "Byliśmy zdesperowani, by wygrać. Kiedy obudziliśmy się rano, to każdy miał świadomość, że 2-2 w finale to coś zupełnie innego niż 1-3".
Jalen Williams dodał 27 punktów, Alex Caruso - 20, a Chet Holmgren zakończył spotkanie z 14 pkt i 15 zbiórkami. "Grzmoty" wygrały mimo najsłabszej w sezonie dyspozycji w rzutach trzypunktowych - tylko trzy trafione na 16 prób. Nigdy wcześniej też nie zdarzyło się, by Gilgeous-Alexander nie miał żadnej asysty.
Pascal Siakam z 20 pkt był najskuteczniejszy w ekipie z Indianapolis, 18 uzyskał Tyrese Haliburton, a 17 - Obi Toppin.
Wiadomo było, że rywalizacja z takim rywalem, jak Thunder będzie mieć wzloty i upadki. Teraz się potknęliśmy, więc musimy się podnieść i walczyć dalej
- skomentował trener Pacers Rick Carlisle.
Drużyna z Indianapolis nie ma jeszcze w dorobku tytułu, a w finale gra po raz drugi; w 2000 roku uległa Los Angeles Lakers 2-4. Z kolei Oklahoma City Thunder to spadkobierca Seattle SuperSonics. Pod starą nazwą klub mistrzostwo NBA wywalczył w 1978 roku. Zmiana i przenosiny nastąpiły w 2008. W nowych szatach to drugi finał po 1-4 z Miami Heat w 2012 roku. Łącznie klub walczył wcześniej o tytuł cztery razy.