Dziesięć dni, dwa sześciotysięczniki i kilometry narciarskich zjazdów przy niezdrowych nachyleniach, sięgających 50 stopni. Tak w skrócie opisać można to, co miało miejsce podczas Karakorum Ski Expedition. Niezalezna.pl udała się dziś na Lotnisko Chopina w Warszawie, by o odczucia po wyprawie zapytać samych zainteresowanych. Partner Andrzeja Bargiela - Jędrek Baranowski - mówi wprost: "mam nadzieję, że to nie była ostatnia taka wyprawa".
30 kwietnia 33-letni Andrzej Bargiel - ambasador marki LOTTO - jako pierwszy człowiek w historii zdobył samotnie dziewiczy szczyt Yawash Sar II (6178 m) w Karakorum i zjechał z niego na nartach. Towarzyszący mu freerajdowiec Jędrek Baranowski nie zdołał wspiąć się na szczyt. W duecie zaś, zaledwie 10 dni później, zdobyli majestatyczny szczyt Laila Peak. Z niego także zjechali na nartach.
Andrzej Bargiel z całą ekipą (Jędrkiem Baranowskim, Dariuszem Załuskim, Kubą Gzelą i Bartoszem Pawlikowskim) wylądował na płycie lotniska w Warszawie w środę, tuż przed godziną 18. Obowiązkowe testy na Covid-19 opóźniły jednak wyjście do dziennikarzy i oczekujących na ich przybycie fanów. Uczestnicy Karakorum Ski Expedition negatywne wyniki otrzymali dopiero półtorej godziny później.
Zdobyty przez Bargiela i Baranowskiego szczyt Laila Peak przez wielu określany jest jako najpiękniejszy na świecie. Czy równie efektowny widok towarzyszył na szczycie? - Tak, na pewno. Już sama wspinaczka dawała dużo emocji. Jest tam bardzo stromo, duża ekspozycja. Z samego szczytu przepiękne widoki. Nie ma tam jednak za wiele, to strzelisty szczyt. Niewątpliwie był to kawał przygody - opisywał Bargiel w rozmowie z Niezalezna.pl.
We wcześniejszych wypowiedziach wspominał, że krótkie okno pogodowe na Yawash Sar II skłoniło dwójkę skialpinistów do wyjścia bez rekonesansu czy porządnej aklimatyzacji. Pytany, czy liczyli się z większym ryzykiem, niż w przypadku innych wypraw, odparł:
„Na pewno nie. Mam ten komfort, że na tych wysokościach się bardzo dobrze czuję. Jędrkowi niestety zabrakło doświadczenia na dużej wysokości. Zabrakło trochę aklimatyzacji. Zawsze jednak działamy z planem. Jędrek sam wyszedł z inicjatywą, że zostanie. To pozwoliło bezpiecznie dokończyć cel. Pogoda była kapryśna, zatem mogliśmy nie mieć drugiej szansy”.
Na lotnisku udało nam się porozmawiać także z górskim partnerem Andrzeja Bargiela - Jędrkiem Baranowskim.
- Z Andrzejem (Bargielem -red.) znamy się już bardzo długo, także współpraca w górach układała się bardzo dobrze, nie było zaskoczeń
- mówił skialpinista.
To pierwsze zetknięcie Baranowskiego z górami wysokimi. - Dla mnie było to super doświadczenie i super przygoda - przekonywał. - Działanie z Andrzejem było bardzo fajne, ma ogromne doświadczenie. Czułem się z nim bezpiecznie - mówił dalej, dodając, że „doznania, jakie towarzyszą podczas wspinaczki, potęguje obecność współtowarzysza”. Wyraził nadzieję, że nie była to ostatnia wyprawa w tym składzie.
Baranowski przekazał nam również zdjęcie wykonane na zboczach Yawash Sar II. Na nim widać wyraźnie odcięcie na śniegu po starej lawinie. Jak tłumaczył, ten moment - z uwagi na wschodzące coraz wyżej słońce, stwarzające ryzyko zejścia lawiny - było jednym z najbardziej niebezpiecznych fragmentów podczas wspinaczki.
(fot. archiwum prywatne Jędrka Baranowskiego)
ZOBACZ MATERIAŁ: