Kinga Jakubowska przez wielu została już skreślona i zapomniana. Sama jednak nigdy się nie poddała i po 30 miesiącach walki z kontuzją wróciła do gry. "Nie mam żalu do losu. Jakoś to sobie już poukładałam i chciałabym zapomnieć, co przeszłam" – przyznała rozgrywająca Zagłębia Lubin.
Kinga Jakubowska była nadzieją polskiego szczypiorniaka i wiele osób widziało w niej przyszłą liderkę reprezentacji. Życie napisało jednak inny scenariusz i niedawno zakończone mistrzostwa Europy 25-letnia zawodniczka przeżywała nie na boisku, ale w roli kibica.
Czy mam żal do losu, że tak się to wszystko poukładało? Nie. Ani do losu, ani do nikogo innego. Jakoś już to sobie poukładałam. Kibicowałam mocno dziewczynom i bardzo przeżywałam każdy mecz
- powiedziała rozgrywająca KGHM MKS Zagłębia Lubin.
19 stycznia 2022 roku Zagłębie rozgrywało mecz derbowy z KPR Gminy Kobierzyce. Po jednym z wyskoków Jakubowska upadła na boisko i z grymasem bólu na twarzy chwyciła się za kolano. Od razu były podejrzenia, że uraz może być poważny. Padania potwierdziły, że doszło do zerwania więzadeł.
"Ani ja, ani chyba nikt nie podejrzewał, że mój powrót do zdrowia będzie trwał tak długo i tyle będę musiała przejść" – przyznała, a po chwili zamyślenia dodała:
Ciężko mi o tym mówić, bo próbuję już nie wracać do tego. Chciałabym zapomnieć o tym, co się wydarzyło i co przeszłam. Dużo ludzi mnie pyta, jak to było oraz co się działo i trochę to rozumiem. Byłam sama ze sobą i nie chciałam rozmawiać i się dzielić tym, co przechodzę, bo nie było wiadomo, czy w ogóle wrócę do sportu, na boisko i ewentualnie, kiedy to się stanie.
Powrót do zdrowia po zerwaniu więzadeł zajmuje od pół roku do dziewięciu miesięcy. W lubińskim klubie nikt nie wywierał presji i zakładano, że Jakubowska w pełni gotowa do gry będzie pod koniec 2022 roku, a w najgorszym wypadku na początku 2023. Zawodniczka przeszła operację i...
Poddałam się też operacji więzadeł w łokciu, bo miałem już wcześniej zerwane i grałam z tym, a pomyślałem, że można wykorzystać ten czas na wylecenie także drugiej kontuzji. Później jednak była potrzebna kolejna operacja kolana, a później następna... W sumie przez dwa i pół roku miałam pięć operacji - cztery kolana i jedną łokcia. Żyłam od wizyty w szpitalu do wizyty w szpitalu, od operacji do operacji, od rehabilitacji do rehabilitacji.
Jak zaznaczyła, kolejne zabiegi wynikały z błędów popełnionych podczas wcześniejszych, a dodatkowo pojawiły się kolejne problemy zdrowotne.
Konsekwencją pierwszych nieudanych operacji było, że zużyła się chrząstka stawowa, bo moje więzadła nie pracowały. Lekarz chyba nie chciał mi powiedzieć prawdy, że dzieje się coś złego. Pozwolił mi normalnie trenować, ale moje więzadło było niewydolne i chrząstka się zniszczyła. Trzeba było ją naprawić. Była jeszcze nadzieja, że nie jest tak źle, że nie będzie bólu, ale niestety... Ten ostatni zabieg był najcięższy i rehabilitacja była najdłuższa
– podkreśliła.
Jakubowska przyznała, że kiedy teraz wraca do tego wszystkiego, sama się dziwi, skąd brała siłę na tę ciągłą walkę. Zaraz jednak zapewniła, że nigdy nie straciła wiary, że uda jej się wrócić na boisko.
Miałam chwile załamania, ale to chyba normalne, bo wszystko się przedłużało i przedłużało. Trafiłam w końcu do doktora Macieja Karaczuna. On cały czas we mnie wierzył i cały czas mnie wspierał. Odbierał telefon nawet w późnych porach. Takie podejście było mi bardzo pomocne. Walczyłam każdego dnia, chodziłam na rehabilitację, siłownię, itp. Miałam z tyłu głowy, że może się nie udać, ale chciałam dać z siebie wszystko, aby móc powiedzieć, że niezależnie, co się stanie, nie poddałam się.
Latem 2024 roku, u progu przygotowań Zagłębia do sezonu, wśród trenujących pojawiła się 25-letnia Jakubowska. Jak przyznała, miała obawy, czy nie pojawią się kolejne problemy.
Spodziewałam się, że kolano poddane obciążeniom może np. spuchnąć. I rzeczywiście, miałam perypetie zdrowotne, ale niezwiązane z kolanem, a z całym ciałem, które musiało ponownie zaadaptować się do dużych obciążeń. Nawet się cieszyłam, że mam inne dolegliwości. Powoli wszystko zaczęło wracać do normy.
1 września 2024 roku Zagłębie na inaugurację nowego sezonu zmierzyło się ze Szczypiornem Kalisz. Jakubowska po 30 miesiącach pojawiła się na boisku i zakończyła spotkanie z sześcioma golami.
Moje kolano nie jest super i nigdy już nie będzie. Lekarz mnie przestrzegał, abym nie myślała, że jak wrócę do gry, to będzie jak przed urazem. Już nigdy tak nie będzie. Muszę cały czas dbać o to kolano, robić specjalne ćwiczenia, itd. Cieszę się jednak, że mogę znowu grać. Forma na razie faluje, ale to chyba normalne po tak długiej przerwie. Muszę zachować spokój i cierpliwie pracować nad powrotem do najwyższej dyspozycji
– skomentowała rozgrywająca ekipy mistrzyń kraju.
Celem, jaki stawia sobie na nowy rok, jest przede wszystkim obrona tytułu z Zagłębiem, ale także pokazanie się z dobrej strony w europejskich pucharach. "To będzie wyzwanie, bo czeka nas gra co trzy dni. Zobaczymy, jak kolano wytrzyma takie obciążenia. Reprezentacja? Bardzo bym chciała zagrać, ale nie wiem, jak mój organizm będzie reagował. Na razie liczy się klub, bo to moje miejsce pracy. Skupiam się na tym, co jest tu i teraz, a co przyniesie przyszłość, dopiero zobaczymy" – podsumowała Jakubowska.