Paulo Sousa zaskoczył wyjściowym ustawieniem na mecz ze Słowacją. Przed mistrzostwami Europy portugalski szkoleniowiec zdecydowanie stawiał na grę dwoma, a czasami nawet trzema napastnikami - nawet wobec kontuzji Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika selekcjoner nie rezygnował z tej taktyki. Tymczasem na Euro 2020 pierwsze spotkanie Polacy rozpoczęli z jednym wysuniętym żądłem - na szpicy pojawił się kapitan Biało-czerwonych Robert Lewandowski.
Polscy piłkarze od pierwszych minut odważnie zaatakowali, utrzymywali się przy piłce i często gościli pod polem karnym Słowaków. Zespół prowadzony przez Stefana Tarkovica ograniczał się natomiast głównie do obrony i biegania za zawodnikami w białych koszulkach. Jednak w 14. minucie to Słowacy byli bliscy wyjścia na prowadzenie, gdy groźnie zza pola karnego uderzył Ondrej Duda.
Fatalne błędy w obronie, ogromny pech Wojciecha Szczęsnego... a co gorsza, Słowacy po strzeleniu gola złapali wiatr w żagle 😢 #POLSVK #strefaEuro #euro2020 pic.twitter.com/LZUuCBT2VV
— TVP SPORT (@sport_tvppl) June 14, 2021
Jeszcze gorzej zrobiło się w 18. minucie. Robert Mak zostawił na skrzydle Kamila Jóźwiaka, założył siatkę Bartoszowi Bereszyńskiemu i wpadł w pole karne. 30-letni napastnik Ferencvarosu uderzył bardzo szczęśliwie, a dla odmiany pechowa interwencja Wojciecha Szczęsnego skierowała piłkę do bramki obok bliższego słupka.
Polacy domagali się rzutu karnego, a Słowacy nie dyskutowali z arbitrem, tylko grali. Bardzo blisko podwyższenia prowadzenia był Juraj Kucka. Nasi rywale rozkręcali się z każdą chwilą, a koncepcja gry Sousy posypała się jak domek z kart. Wreszcie futbolówkę przechwycił Grzegorz Krychowiak i kropnął bez namysłu, lecz niecelnie.
Do końca pierwszej połowy wynik już się nie zmienił. Miejmy nadzieję, że podopieczni Sousy po przerwie odwrócą losy spotkania.
Bramka: W. Szczęsny 18' (samobójcza)