Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Były prezes PZPN Michał Listkiewicz specjalnie dla nas: Zwolnienie Brzęczka? Dziwny czas, dziwna decyzja

Choć Michał Listkiewicz, jako prezes PZPN, podpisywał dymisję aż trzech selekcjonerów reprezentacji Polski, to zwolnienie Jerzego Brzęczka totalnie go zaskoczyło. - Zupełnie niespodziewana decyzja prezesa Zbigniewa Bońka. Przypuszczam, że nagle musiało się wydarzyć coś, co skłoniło Zbyszka do tak radykalnego posunięcia – mówi w rozmowie z „Niezależną.pl” Michał Listkiewicz.

Jerzy Brzęczek
Jerzy Brzęczek
Tomasz Hamrat / Gazeta Polska

Niezależna.pl”: - Naprawdę nie spodziewał się pan dymisji trenera kadry? Przecież po meczach z Holandią i Włochami w Lidze Narodów na Jerzym Brzęczku nie pozostawiono suchej nitki.

Michał Listkiewicz: - Rzeczywiście, po jesiennych spotkaniach, Brzeczek stał się ofiarą ostrych ataków. I jeśli już, prezesowi przebiegła przez głowę myśl o zwolnieniu trenera, to wtedy był ku temu najlepszy moment. Boniek jednak lojalnie wspierał Jurka. Dlatego przypuszczam, że za dymisją akurat teraz, coś stoi. Coś się musiało wydarzyć w cieniu gabinetów. Podstaw sportowych akurat teraz nie było, bo przecież kadra nie rozgrywała ostatnio żadnych meczów. Jestem tak samo zaskoczony, jak wówczas, gdy Zbigniew Boniek 3 grudnia 2002 roku poinformował mnie telefonicznie, że rezygnuje z prowadzenia drużyny narodowej. Nie ukrywam, że byłem w szoku. Choć od porzucenia przez „Zibiego” stanowiska selekcjonera minęło osiemnaście lat, to wciąż nie znam jego przyczyn. Boniek powiedział mi wtedy jedynie, że o jego decyzji zdecydowały „względy osobiste”. Tak po ludzku, to żal mi Jurka Brzęczka. Dobrze poznałem go jako kapitana reprezentacji. To bardzo przyzwoity człowiek. Zwolnienie musiało być dla niego potężnym ciosem.

- Odwołanie Brzęczka może mieć związek ze zwolnieniem przez Torino Marco Giampaolo, którego Boniek jest wielkim zwolennikiem?

- Kierunek włoski wydaje się bardzo prawdopodobny. Przy wyborze nowego trenera kadry bardzo duże znaczenie mogą mieć sentymenty prezesa PZPN. Zbyszek mieszka we Włoszech, doskonale zna szkoleniowców z tego kraju. Poza tym Italia stała się ulubionym kierunkiem dla piłkarzy znad Wisły. Polacy mają dobrą opinię w Serie A. Co więcej, nasi zawodnicy chętnie decydują się na grę również w drugiej a nawet trzeciej lidze włoskiej.

- Można sobie zatem wyobrazić, że prezes PZPN ze zwolnieniem Jerzego Brzęczka po prostu zaczekał do momentu, aż jego włoski ulubieniec będzie do wzięcia?

Wiadomo, że decyzja o zwolnieniu najważniejszego trenera w kraju, na dodatek w martwym dla kadry okresie, nie zapada pod wpływem impulsu chwili. Myślę, że prezes ma swoje przemyślenia i kandydatów do objęcia drużyny narodowej. Może dotarły do niego jakieś informacje, że w pewnym momencie chemii pomiędzy piłkarzami a Jurkiem? Przecież ta słynna już cisza Roberta Lewandowskiego podczas telewizyjnego wywiadu, była bardzo wymowna.

- Ewentualne zatrudnienie trenera z Półwyspu Apenińskiego nie wzbudzi w Polsce negatywnych reakcji? Nie pojawią się głosy, że należało postawić na któregoś z rodzimych szkoleniowców?

- Sprzeciw społeczny, jeśli w ogóle się pojawi, będzie o niebo mniejszy, niż wtedy, gdy zatrudniałem Leo Beenhakkera. Wówczas Holender spotkał się z otwartą niechęcią wielu polskich trenerów, którzy jego angaż odebrali jako brak wiary w ich umiejętności, swoiste votum nieufności...

- Nie uważa pan, że Boniek, który najpierw przedłużył kontrakt z Brzęczkiem, a potem chronił go przed krytyką, teraz wykazał się ogromnym brakiem konsekwencji?

- Może to trochę tak wyglądać... Ale widocznie coś się musiało wydarzyć... Podobnie, jak wówczas, gdy Boniek zrezygnował z prowadzenia kadry. Wtedy też nie docierał do mnie nawet najmniejszy sygnał, że Zbyszek może się zdecydować na takie posunięcie. W obu przypadkach można zażartować, że główny zainteresowany, wtedy ja, a teraz Brzęczek, był jak zdradzony mąż – o wszystkim dowiedział się dopiero wtedy, gdy żona spakowała walizki i powiedziała, że odchodzi. Ale proszę sobie wyobrazić sytuację, że kadra pod wodzą nowego trenera rozpocznie eliminacje mistrzostw świata od zwycięstwa na Węgrzech i, powiedzmy, remisu w Anglii oraz dobrze zaprezentuje się na Euro. Wtedy Boniek będzie największym zwycięzcą zmiany selekcjonera. Będzie mógł powiedzieć – zobaczcie, odchodzę z PZPN, ale zostawiam reprezentację w dobrych rękach. Z trenerem, który gwarantuje sukces.

- Jest jednak też druga strona medalu. Bo, jeśli coś pójdzie nie tak i kadra pod wodzą nowego opiekuna zawiedzie, wówczas Boniek zostawi nowemu prezesowi związku „kukułcze jajo”. Narzuci swojemu następcy selekcjonera, którego bardzo trudno będzie zwolnić...

- Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że następcy Jurka może zabraknąć czasu na poznanie drużyny, przestawienie jej na swój styl gry. A każdy wybitny i szanujący się szkoleniowiec nie zgodzi się podpisać umowy na pół roku.

- Kiedy dowiedział się pan o wyrzuceniu Brzęczka, stanęli panu przed oczami trenerzy, których zwolnił pan będąc szefem PZPN? Mam tu szczególnie na myśli dymisję Pawła Janasa po mundialu w 2006 roku?

- Janusza Wójcika dostałem w spadku po moim poprzedniku na stanowisku prezesa PZPN, Marianie Dziurowiczu. Nie przedłużyłem z nim umowy. Podobnie jak z Jerzym Engelem, gdy po mistrzostwach świata w Korei wygasł jego kontrakt. Natomiast nie ukrywam, że zadra po zwolnieniu Pawła, tkwi we mnie do dziś. Wtedy, w 2006 roku był duży nacisk polityczny na zmiany, PZPN był nieustannie atakowany przez ministra Lipca... Po mundialu w Niemczech, Paweł sam przyszedł do mnie i powiedział: - „Zwolnij mnie, żeby ratować związek”. Poświęcił się, a ja to poświęcenie przyjąłem. Tego do dziś nie mogę sobie darować. Janas był bardzo mocno krytykowany. Po mistrzostwach wylano na niego wiadra pomyj. Krytyka, jakiej jesienią został poddany Brzęczek, to przy tym co spotkało Pawła, niewinne brzęczenie muchy...

 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Michał Listkiewicz #Jerzy Brzęczek #piłka ręczna

Piotr Dobrowolski