Zwolniony dzisiaj ze stanowiska trenera reprezentacji Polski w piłce nożnej Jerzy Brzęczek poprowadził Biało-Czerwonych w 24 meczach. Na "Niezależnej" przypominamy sylwetkę Brzęczka i okres, w którym pełnił on stanowisko selekcjonera polskiej kadry. A był to czas gorący nie tylko pod względem sportowym.
"Panowanie" Brzęczka nad piłkarzami reprezentacji Polski rozpoczęło się 1 sierpnia 2018 roku. Przed trenerem, który prowadził dotąd drużyny Rakowa Częstochowa, Lechii Gdańsk, GKS-u Katowice i Wisły Płock, otworzyła się furtka, mogąca zaprowadzić go do świata czołówki polskich trenerów. Były kapitan kadry, srebrny medalista z Barcelony wiedział jednak, że ciężko będzie zastąpić Adama Nawałkę, który prowadził reprezentację przez pięć lat, będąc symbolem jej odbudowy i wzrostu. I to pomimo słabego występu Polaków na Mistrzostwach Świata w Rosji.
Po Nawałce pozostała bowiem kadra, która miała dobrą renomę, ale natychmiastowo potrzebująca odmłodzenia. Kibice oczekiwali zatem jednego, władze związku, ze Zbigniewem Bońkiem na czele - zupełnie innego. Celem miała być młoda, drużyna, wsparta weteranami z Lewandowskim na czele, która da sobie radę na Mistrzostwach Europy w 2020 roku. Tych, które z powodu pandemii koronawirusa zostały przełożone na 2021 rok.
W debiucie szkoleniowca 7 września 2018 Polacy zremisowali w Bolonii z Włochami 1:1 na inaugurację pierwszej edycji Ligi Narodów. Był to rezultat niosący dużo nadziei w serca kibiców. Cztery dni później identycznym rezultatem zakończyła się towarzyska konfrontacja z Irlandią we Wrocławiu. Następnie były dwie porażki w LN - z Portugalią 2:3 i w rewanżu z Włochami 0:1, towarzyska z Czechami 0:1 oraz - na zakończenie udziału w Lidze Narodów - remis w Guimaraes z Portugalią 1:1.
Złą serię biało-czerwoni przerwali w marcu 2019, kiedy na inaugurację eliminacji mistrzostw Europy pokonali w Wiedniu Austriaków 1:0. Kwalifikacje były udane, zespół Brzęczka zanotował osiem wygranych w 10 spotkaniach i pewnie awansował do turnieju finałowego, zostawiając za sobą nie tylko Austrię, ale i Słowenię, z którą doznał jedynej porażki, Izrael, Macedonię Płn. i Łotwę.
Od listopada ubiegłego roku drużyna narodowa miała 10-miesięczną przerwę w występach ze względu na pandemię COVID-19. Odwołano zaplanowane na wiosnę tego roku mecze towarzyskie, a mistrzostwa Europy przeniesiono na 2021.
Kadra wróciła na boisko 4 września 2020, po 289 dniach przerwy, gdy w Amsterdamie - na inaugurację drugiej edycji Ligi Narodów - uległa Holandii 0:1. Trzy dni później w Zenicy pokonała Bośniaków 2:1. Październikowy tryptyk zaczęła od towarzyskiej wygranej z Finlandią 5:1, później było 0:0 z Włochami i 3:0 z Bośnią i Hercegowiną w Lidze Narodów.
W listopadzie w Chorzowie biało-czerwoni pokonali Ukrainę 2:0 w spotkaniu towarzyskim, a następnie w Reggio Emilia w takim samym stosunku ulegli Italii w LN. Ten mecz "ochrzczony" został przez komentatorów najgorszym, jaki widzieli w wykonaniu naszej kadry od wielu, wielu lat. Zeszłoroczne występy zakończyli rewanżem z "Pomarańczowymi", przegranym 1:2 na Stadionie Śląskim.
W kwestiach pozasportowych w trakcie kadencji Jerzego Brzęczka pojawiło się kilka kontrowersji, pomimo ogólnie krótkiego czasu jej trwania. Selekcjoner jest wujem słynnego reprezentanta Polski, Jakuba Błaszczykowskiego, którego powoływał do składu Biało-Czerwonych, pomimo iż nie zawsze - zdaniem części kibiców i ekspertów - był on w formie usprawiedliwiającej jego powołanie.
Ten wątek stanowił sporą część książki napisanej przez Małgorzatę Domagalik o Brzęczku. Biografia zatytułowana "W grze" wzbudziła mnóstwo emocji, gdyż w materiałach promocyjnych autorka nazwała Brzęczka "Kazimierzem Górskim na nowe czasy". Porównanie gabloty z trofeami obu trenerów zakończyłoby się oczywiście spektakularnym zwycięstwem Górskiego, co punktowali dziennikarze. W książce trener przedstawiał swoją osobę, jako ofiarę nieustannego hejtu ze strony kibiców.
Innym problemem, który wyniknął, były relacje selekcjonera z największą gwiazdą jego zespołu, Robertem Lewandowskim. O rzekomym konflikcie obu panów huczał cały internet, a pożywkę ku temu dał sam Lewandowski, wymownie reagując na polecenia Brzęczka na boisku, a potem równie wymownie milcząc w czasie konferencji. Sam trener mówił o niefortunnych wypowiedziach Lewandowskiego.
Pomimo miłego usposobienia i praktycznie braku wrogów w świecie futbolu, bo Jerzy Brzęczek uchodzi za naprawdę porządnego człowieka, słabymi występami kadry i wymienionymi wcześniej "aferami" trener zdołał zniechęcić do siebie dużą część kibiców.
Gdy w listopadzie pytaliśmy w naszej sondzie, czy należy zmienić trenera, aż 83 procent naszych czytelników uważało, że tak. Z tego 16 procent nie wierzyło, że Zbigniew Boniek będzie miał wystarczająco dużo odwagi. Tylko 7 procent ankietowanych wierzyło w umiejętności trenera Brzęczka.