Robert Lewandowski może zostać wieczorem piątym polskim piłkarzem, który wzniesie Puchar Europy. W finale Ligi Mistrzów w Lizbonie Bayern Monachium spotka się z Paris Saint-Germain. W składzie paryżan wystąpi fantastyczne trio: Neymar - Mbappe - Di Maria, a na ławce zasiądzie rezerwowy bramkarz Marcin Bułka.
W najważniejszy klubowych rozgrywkach w Europie triumfowało dotychczas czterech polskich piłkarzy. Zbigniew Boniek z Juventusem Turyn, Józef Młynarczyk z FC Porto, Jerzy Dudek z Liverpoolem i Tomasz Kuszczak z Manchesterem United, który jako jedyny z wymienionych nie zagrał w finale.
Dla Lewandowskiego będzie to druga szansa na wygraną w Champions League. W 2013 roku, jeszcze w barwach Borussii Dortmund, w której składzie byli też Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek, wystąpił w przegranym na londyńskim Wembley 1:2 finale z... Bayernem.
🤔 Best striker in Europe this season?
— UEFA Champions League (@ChampionsLeague) August 22, 2020
🔴 Robert Lewandowski in 2019/20 = 🔥🔥🔥#UCLfinal pic.twitter.com/u6cy4OXyxQ
Niezależnie od końcowego rozstrzygnięcia Polak zostanie najlepszym strzelcem rozgrywek. Do tej pory uzyskał 15 goli w dziewięciu występach i brakuje mu dwóch do rekordu sezonu Portugalczyka Cristiano Ronaldo sprzed sześciu lat.
Niedzielny mecz przyniesie szósty triumf w Pucharze Europy-Lidze Mistrzów mającego 120-letnią historię Bayernu albo pierwszy świętującego w tym roku jubileusz 50-lecia PSG. Spotkanie zakończy najdłuższy i bezprecedensowy sezon piłkarski na kontynencie.
Minie 425 dni od inauguracji edycji 2019/20, która w marcu została przerwana z powodu pandemii koronawirusa, a wróciła po czterech miesiącach w zmienionej tymczasowo formule turniejowej i z inną niż pierwotnie zakładano lokalizacją finału.
Na trybunach Estadio da Luz zasiądzie tylko kilkaset osób, w tym piłkarze rezerwowi, przedstawiciele obu zespołów i oficjele. Wszyscy wcześniej przejdą testy na koronawirusa. Kibiców zabraknie nie tylko na stadionie, ale na ulicach miasta-gospodarza finału, który zazwyczaj ściągał tysiące sympatyków obu grających zespołów. To wszystko sprawia, że będzie to pierwszy taki finał w sięgającej 1956 roku historii tych rozgrywek.
Z kolei po raz pierwszy od 1998 roku zakwalifikowały się do niego drużyny, które nie tylko przystąpiły do rywalizacji jako mistrzowie swoich krajów, ale i potwierdziły swój prymat w tym roku.
Good morning, Bayern fans, it’s the biggest matchday of them all!
— Bavarian Tweets (@BavarianTweets) August 23, 2020
Bayern face PSG tonight at 9pm CEST in the 2020 Champions League final.
It’s been a great season so far, and now the team needs just one more big performance to secure a second treble!#PSGFCB #UCL#MiaSanMia pic.twitter.com/6VqbeMWk6M
W przypadku walczącego o pierwszy triumf PSG będzie to także ukoronowanie dziewięciu lat, od kiedy w klub zainwestowali katarscy szejkowie, którzy według niektórych szacunków wpompowali w niego kilka miliardów euro. Ponad miliard euro właściciele wydali na transfery piłkarzy, w tym 222 miliony na Neymara, który od 2017 roku jest najdroższy w historii. To właśnie pojedynek Brazylijczyka z Lewandowskim ma rozpalić miliony kibiców przed telewizorami na całym świecie.
To będzie najważniejsze 90 albo więcej minut w historii klubu i naszych występów w jego barwach
- przyznał włoski pomocnik paryżan Marco Verratti.
Bayern na sukces w LM czeka siedem lat, podczas których także nie zeszedł z mistrzowskiego tronu w Niemczech. Inna jest filozofia klubu, w którym to jego członkowie wybierają prezesa, a tylko niezbyt duża część udziałów należy do sponsorów instytucjonalnych. Klub ma stabilne podstawy, nie przepłaca za transfery, a drużyna wyraźnie odżyła po przejęciu jej przez hołdującego partnerskim zasadom relacji z piłkarzami trenera Hansiego Flicka.