Po zwycięstwie nad Piastem stołeczni jechali do Trójmiasta pewni swego, ale i Lechia zamierzała postawić wszystko na jedną kartę, zwłaszcza, że w tym roku na własnym stadionie jeszcze nie przegrała. Trener Legii wybrał zgoła odmienną taktykę.
Półtora tysiąca kibiców Legii, którzy pociągami specjalnymi przyjechali do Gdańska z wiarą, że na Pomorzu będą świętować 11. tytuł mistrzowski dla swojej drużyny, przecierało oczy ze zdumienia, widząc skład, jaki rosyjski trener posłał w bój z Lechią. O ile przestawienie Adama Hlouska na środek obrony dało się jeszcze wytłumaczyć, o tyle przedziwnie zestawionego środka pomocy już nie. Michał Masłowski i Stojan Vranjes poruszali się po boisku w Gdańsku jak dzieci we mgle. Ten pierwszy po raz kolejny potwierdził, że nie jest w stanie unieść ciężaru gry w największym polskim klubie.
Czerczesow z góry założył, że w Gdańsku, gdzie „wojskowym” nigdy nie grało się łatwo, jego zespół może się potknąć i zostawił na ławce piłkarzy zagrożonych kartkami, na czele z Guilherme, Kucharczykiem i Borysiukiem, szykując ich na Pogoń. Takie myślenie zakończyło się katastrofą.
Lechia od razu tę asekurację wyczuła, ruszyła do ataku, raz po raz zagrażając bramce Arkadiusza Malarza. Pierwszy raz lechistom udało się pokonać golkipera Legii w 21. minucie – fantastycznym strzałem z 25 m popisał się Sławomir Peszko, a piłka wylądowała idealnie pod poprzeczką. „Wojskowi” nie byli w stanie odpowiedzieć agresywnie grającej Lechii, totalnie zaskoczeni pressingiem gospodarzy. Niby dwie okazje miał Masłowski, ale żadnej z nich nie można było nazwać stuprocentową. Na przerwę warszawianie schodzili więc w podłych nastrojach, tym bardziej, że Piast prowadził 1:0 z Ruchem.
Jeśli pierwsza połowa była w wykonaniu Legii słaba, to drugą można nazwać koszmarem. W 50. minucie legioniści desperacko się bronili, a Lechia przeprowadziła koronkową akcję, którą wykończył golem Milos Krasić. W 63. minucie z boiska wyleciał jeszcze Igor Lewczuk, a grająca w dziesiątkę Legia do końca nie miała już w tym meczu nic do powiedzenia.
O tym, czy tytuł trafi do Warszawy czy do Gliwic, zdecyduje więc ostatnia kolejka. Takich emocji dawno w lidze nie było!
Wyniki 36. kolejki Ekstraklasy
Lechia - Legia 2:0
Pogoń - Cracovia 3:2
Ruch - Piast 0:3
Zagłębie - Lech 3:0
Grupa mistrzowska
1 Legia 36 40 67:32
2 Piast 36 40 60:44
3 Zagłębie 36 35 54:42
4 Cracovia 36 33 64:50
5 Lechia 36 32 53:42
6 Pogoń 36 30 43:40
7 Lech 36 24 39:47
8 Ruch 36 21 40:57
Grupa spadkowa
9 Wisła 36 29 57:42
10 Śląsk 36 28 38:44
11 Korona 36 27 38:42
12 Jagiellonia 36 25 43:61
13 Termalica 36 25 38:49
14 Górnik Ł. 36 24 38:50
15 Górnik Z. 36 22 37:50
16 Podbeskidzie 36 20 42:59
Reklama