Kandydat Lewicy na urząd prezydenta RP Robert Biedroń jak mantrę powtarza swoje antykościelne postulaty. - Kościół powinien się samofinansować i płacić podatki, a religii nie powinno być w szkołach - uważa. Kampania ruszyła, a Biedroń już zaznaczył, że "Kościół opodatkować sprawiedliwie".
Co ciekawe, wszystkie te postulaty wygłasza, mówiąc slogan o byciu "prezydentem zwykłych ludzi". Czyli katolików też?
- Chciałbym być prezydentem zwykłych ludzi, takim dobrym gospodarzem, który będzie zarządzał naszym krajem, szukał dialogu, nie szukał waśni
- powiedział dziś w radiowych "Sygnałach Dnia" kandydat Lewicy na prezydenta. Mówiąc o swoim programie prezydenckim, oświadczył, że ma "jasną agendę".
- Dotyczy ona budowy mieszkań na wynajem, dobrej służby zdrowia, dobrej edukacji, rozdziału państwa od Kościoła
- wymieniał.
Zapytany, jak chce np. sfinansować wydatki na służbę zdrowia, Biedroń ocenił, że są "wydatki, które w Polsce są zbyteczne, na przykład na Kościół".
- Uważam, że Kościół jest na tyle bogaty, że jest w stanie samofinansować się. Dokonam w tej sprawie korekty, trzeba opodatkować Kościół sprawiedliwie
- dodał.
Kandydat Lewicy uważa, że księża... powinni mieć taryfikator za usługi duszpasterskie i kasę fiskalną.
- Uważam, że w 2020 roku Kościół musi być traktowany tak samo jak inne instytucje, płacić podatki, płacić cła, powinno się wyprowadzić religię ze szkół
- podsumował Biedroń.
To nie pierwszy raz, gdy Biedroń kieruje "personalne wycieczki" w stronę wiary katolickiej. Podczas jednej z ostatnich konferencji prasowych kpił z pielgrzymki, jaką marszałek Sejmu Elżbieta Witek odbyła do Częstochowy. "Nadszedł ten czas, że zamiast wizytować kościoły, świątynie, politycy powinni przede wszystkim wizytować takie szpitale i je wspierać finansowo" - mówił.